Ponad stu wykonawców i 50 godzin muzyki w trzy dni na czterech sąsiadujących scenach. Trudno to wszystko zmieścić w uchu, ale można też było podejść do tematu piknikowo – aura i otoczenie Trzech Stawów temu sprzyjały. Oprócz gwiazd, takich jak Iggy Pop & The Stooges, Swans, Thurston Moore i Kim Gordon (tym razem w dwóch osobnych projektach, nie jako Sonic Youth), cała masa mniej znanych i nieznanych artystów z szeroko rozumianego spektrum muzyki off, także jazzu i jego okolic w wielu ciekawych odsłonach. Bardzo dobra organizacja i jeszcze lepszy program katowickiego OFF Festivalu (3-5 sierpnia), który urósł przez lata do światowego formatu.
Lupa na jazz. W piątek poczarował sekstet Profesjonalizm, prowadzony przez szalonego pianistę Marcina Maseckiego. Przewrotnie, z jazgotem, przytupem i poczuciem humoru. Nie słyszałem dotąd rozbudowanego sola perkusyjnego w rytmie marszowym. Powiało świeżością i nazwa się obroniła. Mniej przekonujący był trójmiejski Kristen, który zapodał sos z pogranicza rocka alternatywnego i free jazzu na dwie gitary i perkusję. Dał jednak kolejny raz odpowiedź na pytanie o łączenie ścieżek i artystyczną bezkompromisowość.
Świetnie przyjęto „Różę” Mikołaja Trzaski (Miłość, Łoskot). Jego sekstet wystąpił na scenie eksperymentalnej. Subtelne, trudne dźwięki, którymi można było pootwierać sobie żyły. Nie zabrakło wyszukanych harmonii i „trumiennych” dysharmonii. Dwa kontrabasy i trzy klarnety basowe + perkusja oddały świetnie klimat trudnego filmu. Czy można wyobrazić sobie bardziej żałobny zestaw instrumentów? Wyrobiona na wcześniejszych zakrętach offowa publiczność przyjęła Trzaskę entuzjastycznie. Sekstet bisował, co w warunkach napiętego programu festiwalowego było ewenementem. Z jednej strony to cieszy, bo jazz łapie nowe terytoria, a z drugiej uwielbienie do maksymalnie dołującej muzyki zastanawia i budzi niepokój o stan ducha w naszym narodzie.
Thurston Moore, twórca nowojorskiej muzyki eksperymentalnej i filmowej, artystyczny spadkobierca Lou Reeda, przez lata filar noise’owej grupy Sonic Youth, był (subiektywnie!) największym wydarzeniem festiwalu. Od lat jego gitarowe dźwięki poruszają się między biegunami – spokojnych, wpadających w ucho riffów i hałaśliwych freejazzowych szaleństw, które mogą trwać dowolnie długo i nie nużą. Tak było na sobotnim koncercie, Thurston pokazał jak się gra noise. Rozbudowane partie improwizacji dały siłę muzyce, która od lat ma swoich naśladowców, także w ramach jazzu.
Jego partnerka Kim Gordon (kiedyś w życiu i na scenie) wystąpiła dnia następnego ze swoim projektem muzycznym, a półnagi, stary, pomarszczony jaszczur Iggy Pop i jego The Stooges mnie osobiście rozczarowali. Iggy dał amerykański show w stylu Rolling Stones z ich najlepszego okresu. To był koncert nie na ten festiwal, gdzie jednak muzyka, nie widowisko, były w dominującej ilości występów na planie pierwszym. Zero jazzu, słaby off.
To, co jest niewątpliwą siłą OFFu, to fakt, że kręci się wokół muzyki wartościowej, trudniejszej w odbiorze, wymagającej od słuchacza otwartości i skupienia. Nie zamyka się w ciasnej skorupie. Rock, punk, metal, hardcore, folk, ambient, rap, hip hop, muzyka eksperymentalna, jazz i wiele innych. To nie jest festiwal dla garstki zapaleńców pojechanych dźwięków. To są tysiące poszukujących nowych wrażeń słuchowych. Cześć z nich już kocha jazz, reszta może wkrótce dołączyć. Katowicki OFF nie kreśli granic muzyki.
Marek Tomalik
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>
Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu. Więcej >>>