Aktualności
Zbigniew Namysłowski
fot. Henryk Malesa



SIEDEMDZIESIĄTAWKA

Paweł Brodowski



Trudno uwierzyć – Zbyszek Namysłowski, jeden z największych muzyków polskiego jazzu (zdaniem wielu – największy), niespożyty w siłach i inwencji enfant terrible obchodzi swoje 70 urodziny! Był dzieckiem wojny. Przyszedł na świat 9 września 1939 roku.

Urodził się nie w Warszawie, jak ma wpisane w metryce, lecz w... pociągu. „Bomby spadały na Warszawę i rodzice uciekali do Wilna... Ten pociąg zatrzymywał się co chwilę. I jak się zatrzymał na dłużej, a było to koło Cegłowa blisko Mińska Mazowieckiego, to akurat mama zaczęła rodzić. Więc szybko ją z tego pociągu zabrano, ale poród miał miejsce nie w szpitalu, lecz w jakiejś stodole... A potem mamę razem ze mną zabrano z powrotem do pociągu, który wciąż czekał” – opowiadał Zbyszek Namysłowski w wywiadzie, jakiego udzielił nam dwa lata temu z okazji jubileuszu 50-lecia działalności artystycznej.

Oboje rodzice zginęli podczas wojny. Wychowaniem Zbyszka zajęła się babka. Po wojnie wrócili do Warszawy, wkrótce przenieśli się do Krakowa, gdzie Zbyszek chodził
do szkoły muzycznej. W roku 1954 na powrót zamieszkali w Warszawie.

Jego debiut miała miejsce na I Ogólnopolskim Przeglądzie Studenckich Zespołów Jazzowych, jaki miał miejsce w dn. 5 - 6 maja 1957 roku we Wrocławiu. Występował z dwoma różnymi zespołami – zespołem dixielandowym Witolda Krotochwila (na puzonie) i Modern Combo Krzysztofa Sadowskiego (na wiolonczeli). Oba zespoły, a także Zbyszek jako solista otrzymali wyróżnienia. W nagrodę otrzymali zaproszenia na II Festiwal Jazzowy w Sopocie. Niepospolity talent niespełna 18-letniego wówczas muzyka został natychmiast zauważony – od tego czasu jego artystyczna biografia naszpikowana jest słowem „pierwszy”.

Kilka miesięcy później, w styczniu 1958 roku Zbyszek grał na pierwszym koncercie jazzowym w Filharmonii Narodowej w zespole Hot Club Melomani, w kwietniu brał udział w pierwszym wyjeździe polskiego zespołu jazzowego za granicę – do Danii z grupą All Stars Jerzego Dudusia Matuszkiewicza, jesienią wystąpił z Sekstetem Krotochwila na pierwszym Jazz Jamboree.  Na przełomie lutego i marca 1959 roku uczestniczył w pierwszym Jazz Campingu na Kalatówkach. W 1961 roku w pierwszej ankiecie czytelników miesięcznika „Jazz” zwyciężył jako Muzyk Roku oraz najlepszy w Polsce puzonista i saksofonista altowy. W 1962 roku uczestniczył w pierwszym wyjeździe polskiego zespołu do USA – z kwintetem The Wreckers Andrzeja Trzaskowskiego występował m.in. na festiwalu w Newport.

Zabłysnął z własnym Kwartetem na Jazz Jamboree ’63 i pół roku później z zespołem tym nagrał w Londynie pierwszy wydany na Zachodzie (nakładem wytwórni Decca), polski album jazzowy pt. „Lola”. Był to pierwszy polski zespół jazzowy prezentujący muzykę autorską, z inspiracjami polskiego folkloru. Ujawnił wówczas Zbyszek swój wielki talent kompozytorski, a przy okazji jako bodaj pierwszy na gruncie europejskim wprowadził do jazzu nieparzyste metrum (w takich utworach jak Piątawka i Siódmawka). Jego nazwisko jako jedno z pierwszych (po Guciu Dylągu) pojawiło się w ankiecie krytyków „Down Beatu”.

W grudniu 1965 roku uczestniczył (wraz m.in. Tomaszem Stańką) w nagraniu płyty Krzysztofa Komedy „Astigmatic” – jednej z najważniejszych płyt jazzu europejskiego. Po latach, w ankiecie JAZZ FORUM na najlepszy album polskiego jazzu wszech czasów „Astigmatic” zajął pierwsze miejsce, a na drugie i trzecie – płyty Namysłowskiego z lat 70. – „Winobranie” i „Kujaviak Goes Funky”. „Pod względem temperamentem muzycznego Namysłowski przypominał bardziej Komedę niż Andrzeja Trzaskowskiego, który reprezentował podejście intelektualne. Komeda miał ograniczone możliwości jako wykonawca, natomiast instynktowny talent Namysłowskiego sprawił, że był od początku ekscytującym solistą” – pisze w poświęconym mu haśle brytyjski „The Penguin Guide to Jazz on CD”.

Pod koniec lat 60. jako jeden z pierwszych jazzmanów Zbyszek podjął współpracę z muzykami rockowym, a konkretnie z Czesławem Niemenem (nagrywając m.in. polski rockowy album wszech czasów„Niemen Enigmatic”).

Nie sposób wymienić tu wszystkich dokonań jubilata, tytułów jego wspaniałych kompozycji, kolejnych płyt i zespołów (łącznie z big bandem!), przez które przewinęło się przez lata tylu świetnych muzyków. On sam za największy sukces życiowy uważa...  grającego na puzonie syna Jacka i córkę Marysię – wokalistę, i żonę Małgosię, energiczną impresario (która pełni podobną funkcję jak Zosia u Komedy). Ich wspólnym dziełem są organizowane od kilkunastu lat Jazzowe Kalatówki, na modłę owych legendarnych zlotów z przełomu lat 50. i 60. Od tamtego czasu minęło pół wieku z okładem, a Zbyszek wciąż goni do przodu, nie chce stać w miejscu.

Swoje urodziny świętować będzie klubowymi koncertami w warszawskim Tygmoncie (9-10.09) i poznańskim Blue Note (11.09), i hulać będzie na jubileuszowych Kalatówkach (28.09 – 4.10), a w planach wyjazd z Big Bandem Kalatówki na festiwal w Belfaście (25.10). Niedawno ukazała się w Niemczech jego najnowsza płyta „Nice & Easy”.

Wszystkiego najlepszego wielki Jubilacie! Take easy, Zbyszek! Keep swinging!

Paweł Brodowski

 

 




  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm