Festiwale
Dee Dee Bridgewater
fot. Henryk Malesa

12. Bielska Zadymka Jazzowa

Bogdan Chmura


Już po raz dwunasty zasypane śniegiem Bielsko stało się zimową stolicą jazzu. Festiwal od początku ewoluował, stopniowo otwierał się na nowsze kierunki, zapraszał coraz lepszych artystów, powiększał grono fanów i zbierał świetne recenzje. Wszystko to sprawiło, że w najnowszym plebiscycie czytelników JAZZ FORUM Lotos Jazz Festival – Bielska Zadymka Jazzowa została uznana na najlepszy polski festiwal jazzowy.


WIECZÓR KONTRASTÓW
Po krótkiej ceremonii otwarcia, z udziałem prezydenta Bielska,
przedstawiciela głównego sponsora oraz organizatorów Jerzego Batyckiego i Andrzeja Hermana, mikrofon przejął redaktor Paweł Brodowski, który poprowadził dwa pierwsze koncerty. Najpierw zagrał kwartet rosyjskiego saksofonisty Igora Butmana – dziś jednego z najważniejszych muzyków sceny jazzowej w Rosji. W 1987 roku Butman wyjechał do USA, gdzie studiował w Berklee College of Music w Bostonie, a następnie przebywał w Nowym Jorku, gdzie nawiązał współpracę z największymi tuzami jazzu. Przez dziesięć lat pobytu w Stanach, a także po powrocie do Moskwy współpracował z muzykami z Rosji i USA; często bywa nazywany „jazzowym mostem między Moskwą i Nowym Jorkiem”, i nie bez powodu, bo na jego płytach pojawiają się takie nazwiska, jak Chick Corea, John Patitucci, Randy Brecker, Wynton Marsalis, Jack DeJohnette.

W Bielsku zagrał kompozycje pochodzące z jego wcześniejszych albumów (Waltz for Oksana, Nostalgia, Blues for Ray, Beauty Is Very Far), w których znalazło się miejsce na momenty dynamiczne i liryczne; to właśnie w nastrojowych balladach Butman przypominał o swoich słowiańskich korzeniach. Jednak  zespół najlepiej wypadał w szybkich kawałkach, gdzie lider mógł błysnąć w roli niezrównanego wirtuoza; jego solowe popisy, pełne szalonych jazd po całej skali oraz potężny ton, robiły spore wrażenie. 

 Bardziej intelektualne podejście prezentował pianista Anton Boronin. Ciekawie interpretował harmonię utworów, wciąż poszukiwał oryginalnych rozwiązań kolorystycznych i fakturalnych (fragmenty polifoniczne w solówkach). Podobała mi się też ekspresyjna gra perkusisty Edwarda Zizaka. Słuchaczom chyba najbardziej przypadł do gustu temat ze słynnej radzieckiej kreskówki Wilk i zając oraz standard Caravan, który Butman sprytnie połączył z Bebopem Gi­lles­pie`ego.

Po przerwie na scenie pojawiła się międzynarodowa Magic Malik Orchestra, w której grali lider, flecista, wokalista i kompozytor Malik Mezzadri, urodziwa trębaczka Sanne Van Heck, klawiszowiec Jozef Dumoulin, perkusista Maxime Zampieri oraz basista Jean-Luc Lehr. Formacja Malika zagrała muzykę zupełnie z innego świata, co dla wielu okazało się zaskoczeniem. Były to utwory o nietypowej, „stojącej” narracji, inspirowane tradycją minimalistów (wielokrotne powtarzanie prostych motywów lub złożonych struktur rytmicznych), elektroniką oraz muzyką etniczną (Afryka). Wykonawcy grali w wolnych tempach, pozostając w dystansie tak do własnych dźwięków, jak  i... publiczności.  Ta „konceptualna” – wg określenia lidera – muzyka ma na pewno wiele walorów (choć do jazzu jej dość daleko), ale pewnie lepiej sprawdziłaby się w bardziej kameralnych warunkach.

Tego samego wieczoru Butman wziął udział w pierwszym jam session, które – jak wszystkie następne – odbyło się w restauracji hotelu President; do późnych godzin nocnych saksofonista szalał na scenie wraz ze studentami Akademii Muzycznej w Katowicach, którzy pełnili rolę gospodarzy.

THE REAL McCOY
Następnego dnia (4 lutego) do Bielska dotarł Jan Ptaszyn Wróblewski, który poprowadził kolejne koncerty.  Jako pierwsza wystąpiła grupa z Niemiec Three Fall. Trójka młodych artystów, w dość nietypowym składzie (tenor/klarnet basowy, puzon, perkusja), zagrała muzykę wywodzącą się z przystępnego free. Utwory kipiały pomysłami, energią i humorem, wyróżniały się świetnymi tematami, aranżami, perfekcją warsztatową i skondensowaną formą. Trio Three Fall (czyżby ukłon w stronę płyty Giuffre’ego „Free Fall”?) pokazało też, jak może wyglądać ideał współpracy i dyscypliny, która – wbrew przekonaniom – wcale nie musi krępować kreatywności. Publiczność zgotowała im gorący aplauz, a w kuluarach mówiło się, że występ grupy był jedną z największych niespodzianek festiwalu.  

Po triu z Niemiec na scenie pojawił się Kwintet Jerzego Małka. Artysta zaczynał karierę przed dekadą, kiedy to zdobył I nagrodę na krakowskim Jazz Juniors. Od tego czasu, powoli acz skutecznie, docierał do elity polskich trębaczy; w plebiscycie Jazz Top zajmuje obecnie trzecie miejscu po Tomaszu Stańce i Piotrze Wojtasiku. W Bielsku wystąpił w składzie złożonym z młodych, obiecujących muzyków: saksofonisty Radka Nowickiego, pianisty Dominika Wani, basisty Wojciecha Pulcyna i bębniarza Arka Skolika. Małek konsekwentnie rozwija styl dynamicznego neobopu z wpływami m.in. Davisa i Hubbarda, i  jest w tym naprawdę dobry. Jego Kwintet zabrzmiał stylowo, chwilami monumentalnie, a lider błysnął kilkoma brawurowymi solówkami. Całość wypadła bardzo efektownie, co świadczy również o profesjonalizmie muzyków, których nie sparaliżowała świadomość, iż za kulisami czekał już... McCoy Tyner.

Zanim dotknął klawiatury, słynny pianista wziął udział w uroczystej ceremonii wręczenia mu statuetki Jazzowego Anioła – najważniejszego wyróżnienia festiwalu. Laudację odczytał dyrektor Zadymki Jerzy Batycki: „Dla McCoy Tynera, legendy jazzu, największego mistrza, giganta fortepianu, za poszerzanie horyzontów jazzu, za olśniewającą podróż poprzez muzykę od początku po nieskończoność”.

71-letni artysta jest wciąż aktywny i utrzymuje wysoką formę muzyczną. Jego styl najpełniej rozwinął się w grupie Coltrane’a i, w jakimś sensie, wynikał z koncepcji samego lidera, który – by w pełni realizować się jako solista – potrzebował silnego oparcia w dźwięku centralnym i basie. Tyner wraz Jimmym Garrisonem idealnie wypełniali to zadanie. McCoy silnie eksponował kwartę, kwintę i oktawę, zaś potężne akordy (w lewej) oparte na tych interwałach i rozmigotane biegniki, stały się wyznacznikami stylu gry nazwanego „tynerowskim”.

Do Bielska przyjechał (na jeden koncert w Polsce) z saksofonistą Garym Bartzem, basistą Geraldem Cannonem, oraz perkusistą Erikiem Gravattem (niegdyś członkiem Weather Report), którego styl nie zmienił od tamtych czasów; ciekawostką niech będzie fakt, że Gravatt przez 30 lat pracował na etacie strażnika więziennego, ale w końcu dał się zwerbować do grupy McCoya.

Początkowo sądziłem – zważywszy wiek i problemy zdrowotne Tynera – iż większość muzycznych zadań weźmie na siebie Bartz. Jednak okazało się, że we wszystkich utworach pianista świetnie sprawdził się jako lider, członek sekcji i wirtuoz. Dobrze się stało, że i Bartz, i McCoy nie próbowali odtwarzać legendy, ale zagrali muzykę „na dziś”. Usłyszeliśmy: Fly with the Wind, Walk Spirit Talk Spirit, Suddenly, Moment’s Notice, Ballad for Aisha, In a Mellow Tone. Obecnie styl Tynera jest nieco łagodniejszy, dźwięk mniej drapieżny, ale zachowujący zdecydowany charakter. W jego grze (w balladach, introdukcjach) odnajdujemy więcej liryzmu i nawiązań do tradycji (tatumowska ornamentyka). Podobała mi się werwa, z jaką wprowadzał basowe ostinata, sposób „mieszania” harmonią oraz gęste solówki. Bartz, występujący w charakterze gościa specjalnego, grał mocnym dźwiękiem o ciekawej barwie, która kontrastowała z nieco „matowym” tonem fortepianu. Jego „skalowe” improwizacje były zwięzłe i pełne treści, co otwierało przestrzeń pozostałym muzykom. Na bis pianista uraczył nas utworem African Village. To był wspaniały, pełen dobrych energii koncert, który na długo pozostanie w pamięci.

OKOLICE JAZZU
Kolejny dzień festiwalu upłynął pod hasłem „Okolice jazzu”. Był to ukłon organizatorów w stronę młodszych fanów, którzy lubią jazz, ale w połączeniu z nowszymi prądami. Formuła „Okolic” sprawdza się znakomicie od lat, a na koncerty zawsze ściągają tłumy. W tym roku wystąpiły dwie kapele: Lesni Zver (z Czech) oraz Jazzanova – jedna z najpopularniejszych grup nu-jazzowych na świecie, łącząca w szalonych miksach brzmienia i rytmy latach 70. Sala klubu Klimat była (na obu poziomach) szczelnie wypełniona rozbawioną młodzieżą.

KONCER GALOWY
Od środy do piątku koncerty odbywały się w przestronnym Klimacie, natomiast koncert galowy miał miejsce Teatrze Polskim. Najpierw zagrali laureaci zadymkowego konkursu. W tym roku główną nagrodę (i statuetkę Aniołka Jazzowego) otrzymał polsko-duński zespół The Outbreak Quartet (Tomasz Licak - saksofon tenorowy, Artur Tuźnik - fortepian, Emil Brun Madsen - kontrabas, Rasmus Schmidt - perkusja). Z kolei za największą indywidualność konkursu jury uznało występującego z własnym zespołem wokalistę Wojciecha Myrczka, śpiewającego w stylu zbliżonym do Kurta Ellinga. Zarówno The Outbreak Quartet, jaki i Wojciech Myrczek będą mieli – to część nagrody –  możliwość nagrania swoich płyt w Radiu Katowice, których dystrybucją zajmie się JAZZ FORUM. 

Po ogłoszeniu werdyktu Outbreak Quartet pozostał na estradzie, by zaprezentować się publiczności. Zespół sprawnie wykonał program utrzymany w stylistyce wczesno­coltrane’owskiej, zawierający m.in. kompozycje Tuźnika i Licaka. Kwartet sprawdził się zarówno w utworach dynamicznych, jak i balladowych; pięknie i stylowo zabrzmiał standard Nardis, zagrany pod koniec występu.

Wystąpił też wokalista Wojciech Myrczek z Michałem Kapczukiem na basie, Sebastianem Kuchczyńskim na perksji oraz Michałem Wierbą na fortepianie; dwaj ostatni z wymienionych to laureaci konkursu sprzed dwóch lat. Myrczek wykonał repertuar złożony ze znanych tematów (Effendi, Groovin’ High, Never Too Soon); słuchaczy najbardziej poruszył duet wokalisty z fortepianem Laura Johnny’ego Mercera.

Na festiwalu pojawił się akcent chopinowski: Trio Andrzeja Jagodzińskiego (z Adamem Cegielskim i Czesławem Bartkowskim) wykonało kilka jazzowych wersji utworów wielkiego romantyka, którego dwusetną rocznicę urodzin obchodzi dziś cały świat. Najpierw usłyszeliśmy Preludium e-moll, Walca Es-dur, Mazurka f-moll, Preludium c-moll (utwory te artysta gra od wielu lat), a po nich fenomenalne opracowanie Sonaty b-moll. Dla przeciętnego melomana, pomysł przełożenia tego tekstu na jazz wydaje się niewykonalny, jednak Jagodziński udowodnił, że jest to możliwe; w 35-minutowej interpretacji pokazał, jak – nie odchodząc zbyt daleko od oryginału – stworzyć nowy utwór o wybitnych walorach muzycznych. Trudno sobie wyobrazić ogrom pracy wykonanej przez pianistę, zważywszy objętość materiału wyjściowego, trudną, jak dla jazzmanów, tonację oraz warstwę harmoniczną, którą Jagodziński wyposażył w zupełnie nowe jakości. Ktoś, kto chociaż otarł się klasykę, musi mieć świadomość klasy Jagodzińskiego jako kompozytora (aranżera) i pianisty. Występ jego Tria był jednym z najjaśniejszych punktów festiwalu.

Finałem wieczoru, i niewątpliwie największym wydarzeniem całej Zadymki, był występ Dee Dee Bridgewater. Artystka zaprezentowała program z mającej się dopiero ukazać płyty „To Billie With Love: A Celebration Of Lady Day”, która zawiera najważniejsze utwory Wielkiej Damy Jazzu. Znamienne, że Dee Dee wybrała właśnie Bielsko na miejsce europejskiej premiery swego albumu. Przed koncertem odbyła się uroczystość wręczenia artystce Anioła Jazzowego. Dee Dee nie ukrywała wzruszenia; szczerością i spontanicznością zachowania natychmiast zjednała sobie publiczność, która bez reszty otworzyła się na jej sztukę. Reakcje tejże były bardzo emocjonalne; po wstrząsającej interpretacji Strange Fruit, fani na kilka sekund zamarli w kompletnej ciszy, w innych utworach mieli ochotę wpaść na scenę, śpiewać i tańczyć razem z nią.

Już w pierwszych minutach występu Dee Dee pokazała, że jest nie tylko wybitną wokalistką, ale też przedniej klasy aktorką; siedząc blisko sceny mogłem dokładnie obserwować jej bogatą mimikę, którą ilustrowała niemal każde słowo tekstu. Wrażenie robiły też jej umiejętności w zakresie ruchu scenicznego, zwłaszcza tańca, nasyconego dużą dawką erotyzmu. Przedstawiła obszerny i zróżnicowany repertuar, m.in. Lady Sings the Blues, All of Me, Lover Man, Fine and Mellow, Foggy Day, God Bless the Child. Każdy utwór został precyzyjnie opracowany i ukazywał różne walory głosu artystki. Dee Dee poruszała się po rozległej skali, jej śpiew wyróżniał się piękną, zmysłową barwą, idealną intonacją, bogatą artykulacją i dynamiką oraz prawdziwie aktorską dykcją; wspaniale posługiwała się też scatem (Miss Brown to You). Wszystkie te elementy potrafiła odpowiednio dopasowywać do charakteru wykonywanych utworów tak, by wydobyć z nich najważniejsze treści. 

 Bardzo dobrze wypadł zespół towarzyszący Dee Dee, którego członkowie stanowili także integralną część „zespołu aktorskiego”. Mam tu na myśli zwłaszcza saksofonistę i flecistę Craiga Handy’ego, z którym wokalistka wchodziła w muzyczno-sceniczne interakcje (Don’t Explain) oraz basistę Kenny’ego Davisa (Your Mother’s Son-in-Law). Handy w ogóle okazał się świetnym muzykiem, grając kilka finezyjnych solówek w stylu Bena Webstera i Colemana Hawkinsa.

 Koncert zakończył się zaimprowizowanym rapem, będącym podziękowaniem dla fanów, organizatorów i samego miasta Bielska za wspaniałe przyjęcie,  skandując dla zabawy refren z Another One Bites the Dust (przeboju grupy Queen), a oczarowana publiczność zgotowała jej długą owację na stojąco.

FINAŁ
Niedziela 7 lutego była ostatnim dniem festiwalu. Najpierw (znów w Klimacie) wystąpił Big Band Akademii Muzycznej w Katowicach pod dyr. Andrzeja Zubka, a po nim wokalista Roy Bennett wraz z zespołem utworzonym z polskich muzyków. Wieczorem, w schronisku na Szyndzielni zagrała francuska grupa Fanga, która wykonuje mieszankę jazzu, funku i afrobeatu.

Tegoroczna edycja Zadymki wypadła bardzo okazale. Nie zabrakło wielkich gwiazd, muzyki na najwyższym światowym poziome oraz wzniosłych momentów (dwie ceremonie wręczania Anioła to ewenement w całej historii festiwalu). Nie zawiedli fani, a osoby tworzące (współtworzące) ten festiwal bezbłędnie zrealizowały swój plan; bez ich oddania i pasji Zadymka nie byłaby tym, czym jest, czyli – póki co – najlepszym festiwalem jazzowym w Polsce.

Bogdan Chmura


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 3/2010
 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu