Wywiady

fot. Krzysztof Nowacki

Adam Rymarz i Witold Janiak: Stabat Mater Dolorosa

Vanessa Rogowska


Historia polskich pieśni pasyjnych w Polsce sięga średniowiecza, a ich szczególny rozwój przypada na XVII i XVIII teksty. Ich nadrzędnym tematem jest męka Chrystusa w oparciu o biblijne fakty. Pieśni w wersjach pozaliturgicznych funkcjonowały w śpiewnikach, np. ks. Michała M. Mioduszewskiego – kompozytora, zbieracza repertuaru religijnego na terenie Polski. W ciągu lat doczekaliśmy się wielu wykonań w rozmaitych konwencjach. Do szeroko znanych należą interpretacje Adama Struga, Antoniny Krzysztoń, czy Stanisława Sojki.

Polska tradycja wciąż potrafi zachwycić. Kolejnymi interpretatorami pieśni pasyjnych stał się łódzki duet pianisty Witolda Janiaka i wokalisty Adama Rymarza. Wspólnymi siłami dokonali nagrań pieśni pasyjnych „Stabat Mater Dolorosa”. Ten album otrzymują teraz prenumeratorzy JAZZ FORUM.

Witold Janiak –  pianista, kompozytor, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, nauczyciel w klasie fortepianu na Wydziale Jazzowym Akademii Muzycznej w Łodzi, laureat wielu konkursów jazzowych (Bielska Zadymka, Krokus Jazz Festiwal, Festiwal Pianistów Jazzowych) oraz nagrodzony wykonawca kameralnej i współczesnej muzyki klasycznej. Niedawno wydał swoją czwartą autorską płytę inspirowaną ludowymi tematami pt.: „Zagrajcie swoją muzykę.”

Adam Rymarz – wokalista, dyrygent, trener wokalny, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach (wokalistyka jazzowa) i Akademii Muzycznej w Krakowie (chóralistyka i edukacja muzyczna), zdobywca statuetki „Indywidualność Wokalna” na I Ogólnopolskich Warsztatach Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Inowrocławiu (2002) oraz Grand Prix i Nagrody Specjalnej Prezydenta Miasta St. Warszawy dla Najlepszego Solisty Gospel (2005), solista w projekcie „Jazz Loves Barok” Leny Ledoff. Ma na koncie również własny projekt jazzowy „Flirtując z Bachem”, od października 2015 roku prowadzi zajęcia z impostacji głosu w Łódzkiej Szkole Filmowej. Płyta „Stabat Mater Dolorosa” jest jego autorskim debiutem fonograficznym.

JAZZ FORUM: Skąd pomysł na nagranie płyty z polskimi pieśniami pasyjnymi?

ADAM RYMARZ: Pierwszy koncert z pieśniami pasyjnymi zagraliśmy w 2013 roku dość spontanicznie. Był to nasz pierwszy wspólny występ, wcześniej znaliśmy się tylko z pracy w szkole muzycznej. W czasie koncertu improwizacje rozwinęły się w kierunku, którego żaden z nas się nie spodziewał. Na szczęście koncert utrwaliliśmy. Pomimo różnych potknięć byliśmy zaskoczeni efektem końcowym. Dlatego postanowiliśmy kontynuować współpracę. Przez kolejne dwa lata koncertowaliśmy z tym materiałem jednocześnie dojrzewając wewnętrznie do nagrania płyty.

Dla mnie jako muzyka i wokalisty to zupełnie nowy rozdział. Nigdy wcześniej nie śpiewałem tak, jak na tej płycie. Odkryłem nowe brzmienie i możliwości ekspresyjne swojego głosu, mocno zatopiłem się w przekazywane emocje. W studiu i podczas koncertów starałem się być przekaźnikiem ważnych treści, które płyną spoza mnie. To uwalnia od myślenia, że trzeba zaistnieć, być w centrum uwagi.

JF: Co pomogło w wyborze formy przedstawienia tradycyjnych pieśni wielkopostnych?

AR: Nagrane przez nas pieśni pasyjne
to piękne melodie oraz przenikliwe teksty dotykające najtrudniejszych tematów ludzkiej egzystencji: niezrozumienia, odrzucenia, niesprawiedliwego osądu, cierpienia i śmierci.

Znam je z tradycji kościelnej i często odnosiłem wrażenie, że gdy śpiewam je podczas mszy, to prześlizguję się jedynie po powierzchni tego, co w nich zawarte. Chciałem to zmienić. Pieśni okazały się znakomitym materiałem nie tylko do improwizowania, ale do zagłębienia się w sferę ducha. Otwierają mnie na zupełnie inną przestrzeń i wyzwalają z typowo komercyjnego myślenia, że muszę się tym repertuarem komuś przypodobać. Co roku czekam na wejście w tę rzeczywistość podczas koncertów, a mamy na to zaledwie półtora miesiąca.

JF: Skoro macie za sobą doświadczenie koncertowe, to podzielcie się proszę wrażeniami. Jak reagowała publiczność?

WITOLD JANIAK: Odbiór był zawsze emocjonalny. Widzieliśmy jak ludzie płaczą... i to nie znaczy, że im podobał się koncert. Oni go przeżyli, trafili w odpowiednie miejsce. Słuchanie tego repertuaru jest jak stawanie twarzą w twarz z problemem, czego większość z nas nie lubi. Słuchanie tej muzyki to gotowość na wyzwanie, potrzeba wewnętrznej dojrzałości.

AR: Niektórzy odbierają nasz koncert jako mocny, miejscami nawet wstrząsający. Bywało, że słuchacze nie spodziewali się tak intensywnych przeżyć. Ale za każdym razem przyjmowani byliśmy z otwartością i wdzięcznością.

WJ: Idealna percepcja naszej interpretacji to stanięcie w obliczu sytuacji, o której obaj muzycznie opowiadamy oraz zadanie sobie pytań: Kim ja jestem w tym kontekście? Co ja znaczę? Zawsze o tym myślę, kiedykolwiek zaczynam grać koncerty pasyjne.

JF: Dla Ciebie Adam to fonograficzny debiut.

AR: Tak, to mój debiut. Wcześniej udzielałem się gościnnie na płytach innych artystów, zespołów, chórów gospel. Śpiewałem też tzw. chórki w produkcjach popowych. „Stabat Mater Dolorosa” to mój pierwszy nagrany projekt, za który biorę współodpowiedzialność twórczą. To całkiem nowe doświadczenie. Czas najwyższy, aby w dojrzały sposób pójść własną drogą.

WJ: Zdajemy sobie sprawę, że repertuar nie należy do popularnych, ale jesteśmy przygotowani na wszelkie sytuacje.

AR: Ja tylko dodam, że po sesji nagraniowej tylko umocniłem się w przekonaniu, że warto było podjąć trud tego zadania.

WJ: Nagrywaliśmy w szaleńczym tempie dwa dni przed Bożym Narodzeniem, co na pierwszy rzut oka było nieadekwatne do otaczającej nas zewsząd sytuacji. W konsekwencji zestawienie początku i końca, czyli Bożego Narodzenia i Wielkanocy pomogło nam spojrzeć na historię i proces nagrywania w całości. Czym jest czas od narodzenia do śmierci? Co z tego dla nas wynika?

JF: Witold, kontynuujesz swoje doś­wiadczenia muzyczne w oparciu o muzykę ludową.

WJ: Nieustannie ciągnie mnie w stronę modalności z powodu funkcjonowania w czasach permanentnej kadencji. Modalność w muzyce wyzwala we mnie odpoczynek i zbliża mnie bardziej do siebie samego. Kadencja pokazuje jak świat bardzo przyspieszył od dwustu lat, a nasze wykonanie jest bliższe średniowiecznemu standardowi, który opisaliśmy naszym codziennym językiem – czyli jazzem. Improwizacja jako naturalny proces dla nas wszystkich – nie tylko dla muzyków – zmienia wartość odbioru. Dodaje własne doświadczenie pod warunkiem, że jest się gotowym. Ja dobrze czuję się w łączności z tradycyjną kulturą, a Adam pięknie się w niej odnalazł. 

JF: W interpretacjach słychać wiele przestrzeni, którą tworzą zabiegi z brzmieniem syntezatora.

WJ: Przestrzeń tam była od wieków. My ją uszanowaliśmy. Nie zagłuszyliśmy jej.

AR: Zagraliśmy kiedyś jeden koncert z perkusjonalistą, ale stwierdziliśmy, że konwencja duetu jest dla nas wystarczająca i kompletna. Niczego tej muzyce nie brakuje.

JF: W jakim studiu nagraliście płytę?

WJ: W znanym i cenionym RecPublica Studio w Lubrzy. Byliśmy producentami płyty, a jej realizatorem Łukasz Olejarczyk.


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu