Wywiady
AMC Trio i Ulf Wakenius

AMC TRIO: Strumień z czystą wodą

Peter Katina


AMC trio to formacja z Presova na Słowacji, która dzięki kilku udanym trasom po Europie Środkowej wyrobiła sobie markę wśród fanów jazzu. Działający bez lidera zespół trzech równorzędnych muzyków tworzą: pianista Peter Adamkovic, kontrabasista Martin Martincak i perkusista Stano Cvanciger.

W tym składzie nagrali już dwie płyty, obie wydane nakładem słowackiej firmy Hevhetia. Debiutancka „Thor-Iza” spotkała się z pozytywnym oddźwiękiem, a jeszcze większym sukcesem okazała się
„Soul Of The Mountain”, na której gościnnie
zagrał słynny szwedzki gitarzysta Ulf Wakenius.

PETER KATINA: Amerykański pianista Brad Mehldau zatytułował kilka swoich płyt „Art Of The Trio”. Co znaczy dla was „sztuka tria”?

MARTIN MARTINCAK: Trio w porównaniu z większymi formacjami jest bardziej przejrzyste. Jest jak mały strumień z krystalicznie czystą wodą, w której można widzieć kamienie na dnie. Czasem jednak ten strumyk potrafi zmienić się w dziki żywioł, który może być bardzo niebezpieczny. Łatwo wyczuć, kiedy muzycy w triu rozumieją i ufają sobie wzajemnie. Każdy ponosi część odpowiedzialności, co oznacza, że nikt nie może się schować. Z drugiej strony zawsze ma się za sobą dwóch muzyków, którzy, jeśli trzeba, mogą wesprzeć. W duecie lub solo jest znacznie gorzej. (śmiech)

PETER ADAMKOVIC: Trio daje większą przestrzeń dla muzycznej ekspresji. Oprócz tego to skład, w którym każdy członek jest wciąż uczestnikiem gry. To nieustanna interakcja od początku do końca. Nie zdarza się, by ktoś czekał na swoje miejsce, jak to się dzieje w przypadku instrumentów solowych czy śpiewu.

STANO CVANCIGER: Na początku grałem w różnych większych grupach. Nie chciałem jednak cały czas grać jako sideman w czyimś zespole. Gra w triu jest dla mnie najbardziej interesująca. Ta formacja oferuje mi najwięcej przestrzeni.

PK: Jak opisalibyście indywidualny wkład każdego z członków zespołu?

MARTIN: Lepiej jeśli będę mówił o moich kolegach. Myślę, że gdyby na miejscu perkusisty lub pianisty siedział jakiś inny muzyk, nieważne jak dobry, nawet jakaś światowa gwiazda, i jeśli gralibyśmy naszą muzykę, to brzmiałaby całkowicie inaczej. I odważę się powiedzieć, że wcale nie lepiej. Chcę powiedzieć, że artystyczny wkład moich kolegów jest niezastąpiony. Każdy członek naszego tria jest inny, ale mimo tego mamy ze sobą wiele wspólnego. Wszyscy pochodzimy z tego samego środowiska, rozumiemy się i przeważnie wiemy, co chcemy powiedzieć przez muzykę.

PETER: Dzięki temu, że każdy z nas ma inną artystyczną wrażliwość, razem możemy konstruować mozaikę naszego charakterystycznego brzmienia. To prawda, że zmiana muzyka spowodowałaby zmianę muzyki i to już nie byłoby prawdziwe AMC Trio.

PK: Wasza muzyka ma poruszającą melodykę i przejrzyste harmonie. Czy możecie opisać proces tworzenia swoich kompozycji?

MARTIN: Indywidualne pomysły to nie dzieło zbiorowe. To znaczy, że ktoś z nas zwykle przynosi pomysł, nad którym później pracujemy razem. Analizujemy, opracowujemy motywy, harmonię, formę, rytm, itd. Jest tak wiele rzeczy, które można zrobić z nowym pomysłem i chcemy wypróbować wszystko, co możliwe, by osiągnąć jak najlepszy efekt. Niekiedy potrzeba długiego czasu, nim będziemy usatysfakcjonowani rezultatem, który możemy przedstawić na koncercie. Nawet jednak wtedy nie ma pewności, że zatrzymamy ten utwór w naszym repertuarze. Zdarza się, że rezygnujemy z utworów, które już graliśmy na koncertach, jeśli nie czujemy, że wszystko jest w porządku. Zwykle chodzi o detale.

PETER: Ostateczny kształt kompozycji jest zwykle całkowicie różny od zamierzonego przez autora. Dzieje się tak dlatego, że nasze utwory mają wspólne autorstwo.

PK: Które tria wpłynęły na was najbardziej?

MARTIN: Keith Jarrett Trio, McCoy Tyner Trio, Jacky Terrasson Trio, John Taylor Trio...

PETER: Wszyscy oczywiście bardzo lubimy muzykę EST. Podoba nam się też upór, z jakim ten zespół promował autorski repertuar, który jest bardzo różny od konwencjonalnej jazzowej koncepcji innych triów.

STANO: Podoba mi się Brad Mehldau Trio, ostatnio zachwyciło mnie The Bad Plus, którego wcześniej nie znałem.

PK: Jakiej muzyki lubicie słuchać?


MARTIN: Słucham dobrej muzyki. W różnych gatunkach można znaleźć wiele dobrych rzeczy. Teraz, być może, słucham więcej muzyki klasycznej niż kiedyś, szczególnie Bacha, ale też innych kompozytorów.

PETER: Jeśli chodzi o jazz, stałem się bardzo wybredny. Fascynuje mnie jazz brzmiący europejsko, w którym można znaleźć powiew europejskiej tradycji. Ja też słucham dużo muzyki klasycznej, ale nie stronię od starszego rocka. Uwielbiam tango Astora Piazzolli i wiele innych rzeczy...

PK: Czy możecie podać źródła, z których wywodzi się wasza muzyka?


PETER: Nie jest istotne, czy to jazz, rock, pop, czy folklor. Jesteśmy pod wpływem wyrazistych i głębokich melodii zbudowanych na interesujących sekwencjach harmonicznych. Dokładnie to chcemy przenieść do naszej muzyki. Nie myślimy o tym, czy to brzmi jak jazz. Musi brzmieć jak muzyka. Później, oczywiście, improwizujemy i dlatego umieszcza się nas w kategorii „zespół jazzowy”. Nie chcemy jednak być zamknięci w pudełku z etykietką jazz. Chcemy dotrzeć z naszą muzyką do szerszych kręgów słuchaczy i udaje się nam to, dzięki podążaniu za reakcjami publiczności.

MARTIN: Nasze źródła to nie tylko muzyka. Fascynuje nas natura, literatura, poezja, rzecz jasna także historia i duchowość oraz sposoby, w jakie wszystkie te sfery oddziałują na siebie wzajemnie.

PK: W dzisiejszych czasach długie granie w tym samym składzie jest dość niezwykłe. Czy wspólna gra daje przewagę, czy łączy się z pewnym ryzykiem?

PETER: Długie granie razem to wielka przewaga. Szczególnie kiedy partnerzy rozumieją się wzajemnie jako muzycy i ludzie, tak jak w naszym przypadku. Oczywiście nasze opinie o muzyce mogą się różnić, ale zawsze obracają się w ramach wspólnej muzycznej koncepcji. Ta różnica zdań kształtuje finalnie nasze utwory. Stabilny zespół może zawsze budować na tym wspólnym dorobku. W porównaniu z okazjonalnymi projektami będzie zawsze lepszy, bo przypadkowe składy niekoniecznie oddają indywidualny poziom tworzących je muzyków.

STANO: Oficjalnie gramy razem od 13 lat, właściwie jednak ten okres jest krótszy, bo sześć lat grałem daleko od moich kolegów i spotykaliśmy się tylko okazjonalnie. Nie mieliśmy wtedy czasu, by pracować wspólnie nad własnymi kompozycjami, jak to się dzieje teraz. Mam nadzieję, że będziemy jeszcze długo grać razem.

PK: Od czasu do czasu gracie z kwartetem smyczkowym.

PETER: Nie graliśmy z kwartetem już od dłuższego czasu, ponieważ były trudności z organizacją tak dużego zespołu. Jednak kiedyś sprawiało nam to przyjemność, ponieważ Adrian Harvan zaaranżował partie smyczkowe, które nie tylko były tłem, ale także miały melodyczne i solistyczne funkcje. Skomponował nawet różne introdukcje i kody. Koncerty z kwartetem smyczkowym były dużym sukcesem. Zamierzamy wykorzystać te doświadczenia w niektórych utworach na następnej płycie.

PK: Które z waszych koncertów były wyjątkowe?


PETER: Zagraliśmy wiele znakomitych koncertów, podczas których spotkaliśmy się z niewiarygodną reakcją na naszą muzykę. Nigdy nie zapomnimy koncertu w Presovie
1 maja tego samego roku, w którym promowaliśmy naszą nową płytę. Był wyjątkowy głównie dlatego, że wielu naszych przyjaciół, którzy nas wspierają, zebrało się razem. Mogliśmy im wtedy podziękować naszą muzyką.

STANO: Ważny był też nasz pierwszy koncert zagranicą – w Polsce. Kiedy zamierzasz grać w miejscu, w którym nikt cię jeszcze nie słyszał (wtedy nie mieliśmy nawet własnej strony internetowej), masz mieszane uczucia. Obawiałem się, jak Polacy zareagują. Jednak ich pierwsza reakcja – wielki aplauz i uznanie – zachęciła mnie do gry i była czymś wyjątkowym dla całego zespołu.

PK: Jak doszło do współpracy z gitarzystą Ulfem Wakeniusem?

PETER: Ulf podał bezpośredni kontakt do siebie na swojej stronie internetowej. Napisaliśmy do niego e-mail z pytaniem, czy chciałby zagrać oryginalne utwory ze słowackim triem. Najpierw zainteresował się możliwością koncertów, a później chciał usłyszeć naszą muzykę. Wysłaliśmy kilka nagrań w formacie mp3, a jego reakcja była pozytywna. Zawsze powtarza, że to muzyka zachęciła go do współpracy z nami. Możemy dziś powiedzieć, że jesteśmy niewielkim zespołem budującym swoją pozycję na europejskiej scenie. Przygotowujemy obecnie kilka tras europejskich na najbliższe dwa lata.

PK: Wasza ostatnia płyta „Soul Of The Mountain” otrzymała bardzo pochlebne recenzje. Czy to w całości wasz autorski album, czy zawiera też kompozycje Wakeniusa?

PETER: Wszystkie utwory na tej płycie zostały napisane przez AMC Trio. Ulf jednak rozważa dodanie swoich utworów do naszego repertuaru, ponieważ jego temperament i gust są podobne do naszych.

MARTIN: Oczywiście nasza trójka dostarczyła główne tematy, ale Ulf Wakenius dołożył tak wiele pięknych partii, że czasami myślimy o zaakceptowaniu jego współautorstwa. (śmiech)

PK: Zauważyłem, że oba albumy nagraliście w Polsce – to przypadek czy świadoma decyzja?

PETER: Taka była nasza decyzja. Za pierwszym razem nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego studia z dobrym fortepianem na Słowacji. Studio w Wiśle było dobre i niezbyt daleko od nas. Za drugim razem kończyliśmy naszą trasę z Ulfem Wakeniusem w Polsce i nasz szwedzki kolega miał lot powrotny z Warszawy, więc tam postanowiliśmy nagrać płytę. W obu przypadkach za stołem mikserskim byli doświadczeni muzycy jazzowi, którzy wiedzieli, jak taka muzyka powinna brzmieć.

STANO: Decyzja o nagraniu obu płyt w Polsce zapadła po nieudanych próbach nagrania na Słowacji. Brzmienie było dla nas bardzo ważne. Po wstępnej rejestracji dobrej jakości mogliśmy zabrać nagranie do domu i doszlifować je do poziomu, jaki nam odpowiadał. Pracowaliśmy nad tym dość długo.

PK: Jakie projekty i koncerty planujecie w najbliższej przyszłości?


PETER i STANO: W najbliższym czasie mamy kilka tras (głównie po Polsce i Słowacji). Następna trasa z Wakeniusem wystartuje w październiku. W czasie tej trasy odwiedzimy Niemcy, Austrię, Węgry i Czechy (festiwale w Usti nad Labem i Hradec Kralove). W listopadzie gramy w Polsce i na Węgrzech. W lutym 2010 r. wyjeżdżamy do Niemiec, w kwietniu znów do Niemiec i do Polski.

Na jesień następnego roku planowane jest nagranie nowej płyty z Ulfem i specjalnymi gośćmi, których nazwisk wolałbym na razie nie zdradzać.

Przełożył z angielskiego: Marek Romański
 


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu