„Pierwszą gitarę kupiła mi babcia...” – tak rozpoczynał się wywiad z Jarkiem Śmietaną opublikowany w połowie lat 70. w miesięczniku „Jazz”. Był to czas, kiedy Extra Ball cieszył się niebywałą popularnością, a Śmietana znajdował się u progu kariery. Minęło kilka dekad, po Extra Ballu pozostały tylko nagrania, natomiast jego lider osiągnął znacznie więcej, niż mógł sobie wtedy wymarzyć. 3 września br. w Filharmonii Krakowskiej odbył się wielki koncert, podsumowujący 40-letnią działalność artysty.
Benefis miał charakter uroczystej gali i zgromadził tłumy fanów muzyki jubilata. W pierwszej części Jarek zagrał z dawnymi i aktualnymi partnerami, m.in. z klasycznym oboistą Mariuszem Pędziałkiem, Krzysztofem Ścierańskim, Maciejem Sikałą, Wojtkiem Karolakiem oraz dwiema sekcjami. Byli też goście zagraniczni: Karen Edwards, Z-Star oraz Bill Neal. Po bopowej „rozgrzewce” (Crazeology), na scenie odbyła się uroczystość wręczenia Jarkowi Śmietanie odznaczenia „zasłużony dla miasta Krakowa”, dekoracji dokonał osobiście prezydent Jacek Majchrowski.
Repertuar pierwszej części oscylował wokół tematów Śmietany i standardów muzyki bluesowo-rockowej. Usłyszeliśmy m.in. House of the Rising Sun, Purple Rain oraz The 3rd Stone From the Sun w wykonaniu Z-Star, była to najbardziej „psychodeliczna” interpretacja całego wieczoru. Śmietana był w znakomitej formie i nastroju, dyskretnie sterował zespołami, grał błyskotliwe solówki, szybko modyfikował brzmienie gitary, dostosowując je do charakteru utworów. Pozostawiał też sporo przestrzeni gościom.
W drugiej części usłyszeliśmy „Spring Suite” napisaną na dwóch solistów, sekcję jazzową i orkiestrę symfoniczną. To czteroczęściowe dzieło ukazało jeszcze inny, klasycyzujący element kompozytorskiego warsztatu Śmietany. Partie solowe wykonał lider oraz Nigel Kennedy. Muzyka urzekła pięknymi tematami, orkiestra Filharmonii Krakowskiej zabrzmiała soczyście i precyzyjnie. Nigel grał z właściwą sobie dezynwolturą, pasją i energią nastolatka. Chyba najbardziej urzekł mnie jego przepiękny ton (duet z Jarkiem) w introdukcji do „Suity”. Osobnym fragmentem dzieła był jego finał – „Słoneczny poranek”, muzyka o bogatej instrumentacji, fakturze i monumentalnym brzmieniu. Po burzliwych owacjach i gratulacjach dla Jarka, na scenie pojawili się wszyscy muzycy, by wspólnie z publicznością wykonać I’m Crying (The Animals). Potem odśpiewano jeszcze Sto lat, choć zainicjowany przez Nigela toast (czystą wódką konsumowaną „z gwinta”) spełniono nieco wcześniej. Jubilatowi życzymy dużo zdrowia i niesłabnącej weny na kolejne dekady.
Bogdan Chmura
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 9/2011
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>