W ostrowskim Kinie Komeda miała miejsce 10 grudnia kolejna edycja cyklu „Jazz w Muzeum”. Gwiazdą koncertu był Zbigniew Namysłowski, który wraz z Kwintetem świętował jubileusz swoich 70. urodzin. Jednak organizator muzealnego jazzowania Jerzy Wojciechowski do udziału w tym koncercie zaprosił także Big Band Powiatu Ostrowskiego p/d Roberta Matuszewskiego. Ale to nie wszystko, gdyż ostrowska orkiestra w swoim programie zagrała kompozycje słynnego saksofonisty, a sam jubilat wraz z synem Jackiem byli tego wieczoru solistami Big Bandu.
Mimo, że młody zespół działający pod kierunkiem Roberta Matuszewskiego ma już na swoim koncie nagrody na Festiwalach Big Bandów w Nowym Tomyślu i w Českiej Kamenicy (Republika Czeska), to wspólny występ z Namysłowskimi był dla nich nie lada wyzwaniem. Kompozycje i aranżacje, które pisze Namysłowski, są bardzo skomplikowane. Wymagało to ze strony ostrowskich muzyków wielu godzin pracy, by przygotować ten materiał, tym bardziej że wybrali mniej znane, ale bardzo trudne utwory. W programie znalazły się kompozycje pochodzące z różnych okresów twórczości Namysłowskiego, m.in. Ju-Jel, Half Done Chicken, 3 x Spagetti, czy też Ganz Pferd.
Młodzi ostrowscy muzycy zagrali ten repertuar bez respektu, co dobrze im wróży na przyszłość. Jednak moją uwagę zwrócili przede wszystkim soliści. Zbigniew Namysłowski jest jak dobre wino... i jak zawsze jest klasą dla siebie. Jego saksofon dominował nad całością i „uwodził” słuchaczy tak dobrze nam znanym, charakterystycznym brzmieniem. Natomiast puzon drugiego z solistów, Jacka Namysłowskiego, współbrzmiał kapitalnie w unisonach z saksofonem ojca. A jego instrumentalne sola przyjmowane były z aplauzem. W finale pierwszej części koncertu big band brawurowo wykonał Speed Limit, kompozycję pochodzącą ze złotego okresu grupy Air Condition.
Po przerwie Zbigniew Namysłowski zaprezentował aktualny skład swojego Kwintetu. Właśnie z tym składem nagrał, promowaną także w Ostrowie, płytę „Nice & Easy” (Grzegorz Grzyb - dr, Andrzej Święs - b, Sławomir Jaskułke - p, Jacek Namysłowski - tb oraz Zbigniew Namysłowski - as, ss i sopranino).
Na początek wykonany został The Song of Pterodactil, który Zbigniew grywał jeszcze z Włodkiem Gulgowskim na początku lat 70. Następnie już tylko nowe kompozycje: W kółko po kolei, Le Big Song oraz Double Bubble. Wspaniale zabrzmiała Western Ballad, którą znamy jeszcze z albumu „Without A Talk”, z roku 1991.
Cały Kwintet zaprezentował znakomite, zespołowe brzmienie. A instrumentalne sola wszystkich członków zespołu były najwyższej próby, wzbudzając prawdziwy entuzjazm słuchaczy. Sławek Jaskułke na fortepianie ponownie udowodnił, że jest prawdziwym diamentem polskiej pianistyki. A tandem Grzyb – Święs, to nieprawdopodobnie motoryczna sekcja rytmiczna. Ozdobą koncertu były jednak dęciaki z olbrzymią rolą puzonu. Sądzę, że lider ma słabość do tego instrumentu, na którym sam kiedyś grywał. Drugie pokolenie Namysłowskich w osobie Jacka dzielnie podtrzymuje rodzinną tradycję, grając perfekcyjnie wyrafinowane partie puzonu.
A Jubilat? Słuchając go po raz kolejny uświadomiłem sobie, że dla mnie właśnie Zbyszek czarownie wygrywający „namysłowskie frazy”, najlepiej uosabia „ducha polskiego jazzu”. Potwierdza to zresztą zdanie prowadzącego ostrowski koncert red. Marka Gaszyńskiego, że „Zbigniew Namysłowski, to nasze bogactwo narodowe”. To było piękne granie. A sam Namysłowski, nie kryjąc wzruszenia sumował swój jubileusz i dziękował za gorące przyjęcie tłumnie zgromadzonej publice. Ukłony i na bis, raz jeszcze, Kwintet w kompozycji St. Joseph Waltz.
Jan Cegiełka
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 3/2010
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>