Wywiady

Opublikowano w JAZZ FORUM 9/2014

Był Jazz: Cole Porter na ulicy Floriańskiej

Krzysztof Karpiński


Od redakcji: Nakładem Wydawnictwa Literackiego wychodzi pionierska, długo wyczekiwana książka Krzysztofa Karpińskiego „Był jazz. Krzyk jazz-bandu w międzywojennej Polsce”, pierwsza praca monograficzna poświęcona historii muzyki jazzowej tamtego okresu. Oddajmy głos autorowi tego dzieła:

Pozycja polskiego jazzu na arenie międzynarodowej jest niekwestionowana. W naszym piśmiennictwie muzycznym brakuje jednak usystematyzowanej publikacji o jazzie w dwudziestoleciu międzywojennym. Podjąłem więc próbę wypełnienia tej luki. Impulsem był sympatyczny tekst Jana Poprawy, krakowskiego znawcy muzyki jazzowej, zamieszczony w katalogu wystawy „60 lat polskiego jazzu”, zorganizowanej w Łodzi w 1982 r., przedstawiający jego własną – jak podkreślił – pobieżną kronikę polskiego jazzu.

Pomysł książki zrodził się podczas spotkań i regularnych dyskusji na temat jazzu w Polsce z Lechem Terpiłowskim, publicystą, krytykiem muzycznym, pianistą oraz reżyserem teatralnym. Praca miała obejmować także okres powojenny, a rozmowy o jazzie zamierzaliśmy uczynić bazą informacyjną książki. Niestety, śmierć Lecha wymusiła zmianę planów. Książka niniejsza dotyczy więc wyłącznie międzywojnia oraz okresu okupacji (1939-1945), przedstawiając główne ośrodki jazzu (muzyki dancingowej) i poświęcone mu programy Polskiego Radia. Zawiera też krótki rys przedwojennej polskiej fonografii, tło zaś stanowi historia początków jazzu w sąsiadujących krajach.

Pisząc książkę o życiu muzycznym w przedwojennej Polsce oraz podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki jazzowej i dancingowej, a więc muzyki granej w lokalach rozrywkowych, za cel postawiłem sobie odtworzenie przeszłości polskiego jazzu, uzupełnienie obrazu przedwojnia i ocalenie od zapomnienia miejsc, w których tę muzykę wykonywano, a także muzyków, którzy ją grali — o wielu nigdy nie napisano ani słowa, mimo że były wśród nich wybitne indywidualności. A miejsca to lokale rozrywkowe (kawiarnie, restauracje), kabarety i teatrzyki, a także – rzadziej – sale koncertowe Warszawy, Krakowa, Lwowa, Wilna.

Tyle autor. Dla zaostrzenia apetytu publikujemy fragment jego książki o jazzie w Krakowie, w którym odkrywa przed nami nieznany dotąd, fascynujący epizod.

KRAKÓW

Kraków to miejsce urodzenia Jerzego Rosnera, pianisty i kompozytora, kuzyna Ady’ego Rosnera. Był wyjątkowo uzdolniony, już jako nastolatek interesował się muzyką jazzową (improwizowaną). Mając siedemnaście lat, w 1926r. zadebiutował solo w Esplanadzie (ul. Podwale 7), gromadzącej wówczas przedstawicieli krakowskiego środowiska literackiego i muzycznego. „Esplanada założona w 1912 roku, mieszcząca się u zbiegu ulic Podwale i Krupniczej. To właśnie miejsce upodobali sobie krakowscy futuryści, m.in. Tadeusz Peiper, Leon Chwistek i Bruno Jasieński (...). Bywalcami Esplanady byli literaci, muzycy, przedstawiciele świata nauki i studenci. Wnętrze lokalu zdobiły okrągłe marmurowe stoliki, pluszowe kanapy, foteliki. Latem otwierano werandę. Odbywały się tutaj koncerty orkiestry kameralnej pod dyrekcją Wassermana, a także pierwsze w Krakowie koncerty jazzowe” (Magdalena Jankowska, Małgorzata Kocańda, „Kraków między wojnami”, Łódź 2011, s. 95).

Wkrótce Jerzy Rosner rozpoczął współpracę zFredem Melodystą wWarszawie, awlatach 30. miał już własną orkiestrę, zktórą grał wKrakowie wBagateli (ul. Karmelicka 4), wFeniksie (ul. św. Jana 2) iznowu wEsplanadzie. Oto co powiedział na ten temat Jerzy Rosner wkońcu lat 90., wniepublikowanej rozmowie zAndrzejem Zarębskim:

„To miało miejsce wKrakowie zaraz po przyjeździe Ady’ego (Rosnera) do Polski w1934r. On zadebiutował wCyganerii, aja wtedy grałem wEsplanadzie iBagateli. Często zachodził tam Artur Rubinstein, który – kiedy improwizowałempytał mnie: Jak ty to bierzesz te akordy? Czy je przedtem zapisywałeś?– Nie, to mi samo podczas grania przychodzi do głowy. Psiakrew, ćwicz!

Moja nauczycielka wKrakowie Barbara Klossman podczas lekcji często wychodziła do kuchni, aod salonu, miejsca, gdzie stał fortepian, to była spora odległość. Wtedy ja zacząłem swingować na temat jakiegoś modnego fokstrota. Ona zkrzykiem przybiegła zkuchni, za kołnierz odciągnęła mnie od fortepianu ikopniakiem wyrzuciła za drzwi. Musiał przyjść ojciec iprzepraszać za te popisy. Zresztą ona mnie wkońcu zrozumiała ipogodziła się ztym faktem, że pianistą klasycznym nigdy nie będę. Kiedy usłyszała mnie grającego wFeniksie, zapytała: Słuchaj, to, co grasz, to jazz? Igrasz go zzapisanych nut?– Nie– odpowiedziałem.– Więc jak to grasz, akordy przecież muszą być napisane.– Nie mogła zrozumieć, że całą harmonię utworu ilinię melodyczną miałem wgłowie” (wywiad wposiadaniu autora).

Dodajmy, że w1939r. Jerzy Rosner wyjechał zorkiestrą Franciszka Witkowskiego do Nowego Jorku na Wystawę Światową, awybuch wojny odciął mu możliwość powrotu do kraju. Tam, po wielu perypetiach, nawiązał kontakt zTeddym Wilsonem, pianistą orkiestry Benny’ego Goodmana, do którego przez pewien czas uczęszczał na lekcje fortepianu.

Wspominał: „Po przesłuchaniu Wilson powiedział, że dziesięć lekcji, których mi udzieli, powinno wystarczyć. Ale już po ósmej– abyły to lekcje gigantyczne, wielogodzinne– stwierdził, że to już wystarczy. Powiedział mi wtedy:– George, ty chciałbyś grać tak, jak ja, aja bym chciał tak harmonizować, jak ty. Dam ci jedną radę – nie próbuj imitować nikogo, bądź sobą. Ty masz swój styl.– Na zakończenie zrobił mi niespodziankę... Usiadł do fortepianu, na początek zagrał coś zBacha, potem fragment koncertu Rachmaninowa ina zakończenie– Chopina. Ja zdębiałem!– To pan, grając taką muzykę, zostawił ją dla jaz­zu?– spytałem.– Klasykę gram tylko dla przyjemności, ajazz to całe moje życie– odpowiedział” (wrozmowie zAndrzejem Zarębskim, Warszawa 1997).

Do Krakowa zjeżdżały zespoły zróżnych stron Polski, głównie jednak zWar­szawy. W1925r. zawitała tu orkiestra Karasińskiego iKataszka. Początkowo przygrywała podczas dancingów wStarym Teatrze iMoulin Rouge (ul. św. Gertrudy 28), anastępnie obydwaj muzycy stworzyli pierwszą objazdową rewię jazzową, którą wyreżyserował Konrad Tom. Rewia ruszyła zkoncertami, odbyła tournée po południowej części kraju iokazała się niemałą atrakcją.

Bywalcy teatru Bagatela doskonale zapamiętali jeden zgorących dni lipca 1930r., kiedy tuż przed wyjazdem za granicę pojawiła się wKrakowie mająca już swoją renomę wcałej Polsce orkiestra Henryka Golda iStanisława Petersburskiego; znana była ona nie tylko zkoncertów, ale inagrań
płytowych. Był to wieczór
rewii ijazz-bandu. Przy wypełnionej po brzegi sali mu­zycy zagrali wspaniały koncert wraz zrefrenistami Tadeu­szem Faliszewskim iStanisławem Wolińskim (związanym wcześniej zKrakowem). Koncert ponoć powtórzono pięciokrotnie wciągu następnych dni.

Prasa oczywiście odnotowała to artystyczne wydarzenie. Recenzent „Trubadura Warszawy” (1930, nr 29) pisał:

„Słuchając orkiestry p. H. Golda, porównywałem ją ze słynnym we Włoszech najlepszym jazz-bandem p. Schulmana imuszę przyznać, że porównanie stanowczo wypada na korzyść p. Golda. Ten ostatni, spiritus movens całego zespołu, potrafi wlać tyle życia itemperamentu, że harmonijne zgranie się iniepospolite cieniowanie muzyki doprowadzają odegrane utwory po prostu do finezji. Na specjalne wyróżnienie zasługuje członek jazz-bandu p. H. Ogórek, który bardzo ładnie odegrał na saksofonie igitarze kilka utworów. Pan T. Faliszewski, znany nam zpłyt gramofonowych, niezrównanym jest wpiosenkach nastrojowych (...). Na ogół, trzeba przyznać, program stał na wysokim poziomie”.

Wpołowie 1938r. wystąpiła wBagateli czarnoskóra Josephine Baker wraz ze swoim jazz-bandem Baker Boys.

Natomiast wEsplanadzie w1926r. słuchano popisów Jerzego Rosnera iwystępującego zjazz-bandem czarnoskórego perkusisty Augusta Agboli Browna. Legenda
teatru– aktorka Zofia Jaroszewska– zapamiętała to miejsce jako kawiarnię rzęsiście oświetloną, znajdującą się wsąsiedztwie teatru Bagatela, gdzie często zakochani spędzali piękne wieczory. Tam właśnie wdrugiej połowie lat 20. grywał zespół Front–Heyman Melody Jazz: Front na skrzypcach, Heyman na bandżo iperkusji, aponadto Mittel, Szor iSchode na saksofonach ifortepianie. W1929r. natomiast odnotowano występ tzw. hotującej orkiestry Emila Brüha, zRyszardem Heczko grającym na fortepianie oraz Zygmuntem Berlandem iMichałem
Kaufmanem na saksofonach. W1931r. przygrywał do tańca śląski zespół The Crazy Kiddies Jazz Franciszka Związka, zsaksofonistą Aleksandrem Halickim ipoznańskim pianistą Stanisławem Wojciechowskim, który można było też usłyszeć— podobnie jak zespół Freda Melodysty— wkawiarni Moulin Rouge.

W Esplanadzie grywała także orkiestra pianisty Arnolda Lewaka i skrzypka Edmunda Schildhorna. Recenzent „Trubadura Warszawy” (1931, nr 36) bezpośrednio po koncertach zespołu w Zakopanem zanotował: „Elegancki ten lokal cieszy się zawsze kolosalną frekwencją, a tajemnicą tegoż jest wyśmienita orkiestra pod dyr. Lewaka iSchildhorna”.

Cyganerię oraz Casanovę (Floriańska 32)– reklamowaną jako jedyny krakowski lokal dancingowy urządzony iprowadzony na wzór lokali europejskich– upodobały sobie dwie duże orkiestry, które wpołowie lat 30. próbowały grać muzykę jazzową. Były to zespoły Karasińskiego iKataszka oraz Ady’ego Rosnera. Pierwszy znich wystąpił wczerwcu 1936r. wCasanovie– lokalu elegancko inowocześnie urządzonym, zdużym parkietem iobficie zaopatrzonym barem, nieco później w nie mniej atrakcyjnejCyganerii.

Orkiestra Ady’ego Rosnera grała wtym czasie wCyganerii, awe wrześniu ipaździerniku 1937r. pokazała się zjak najlepszej strony wCasanovie. Jeżeli wierzyć zachowanej ulotce, to wykonała program pełen atrakcji, asamego Rosnera przedstawiano jako króla wirtuozów ikróla jazzu. Koncertu słuchała podobno wytworna publiczność popijająca specjalność lokalu– Vermouth Cocktail. Grała ośmioosobowa orkiestra Rosnera, śpiewał– jak anonsowano– fenomenalny śpiewak holenderski Lothar Lampel, akompozycje szefa zespołu wzbudzały zachwyt.

Tak relacjonował jeden zwystępów tej orkiestry recenzent „Asa” Aleksander Landau: „Na zakończenie wykonano motyw ujęty wformę jazzową. Już po pierwszych taktach uderzył mnie niespotykany unas sposób gry. Nadzwyczajna dynamika, pełne brzmienie nielicznych wprawdzie, lecz odpowiednio dobranych instrumentów, dostosowanych do nowoczesnego stylu gry hot. Szczególnie zainteresował mnie dyrygent orkiestry, który na trąbce swej dokazywał istnych cudów— skala rozpiętości, jaką dysponował ten muzyk, wprawiała wpodziw niemal wszystkich obecnych na sali. Ani jedna para taneczna nie wyszła na parkiet. Wszyscy słuchali uważnie. Była to bowiem pierwsza orkiestra jazzowa wstylu zagranicznym” („As” 1936, nr 32).

Nie ulega więc wątpliwości, że był to prawdziwy koncert muzyki jazzowej– jeżeli przyjąć dzisiejsze kryteria– aszef zespołu Ady Rosner zrobił niesamowite wrażenie na publiczności, no ina recenzencie. Ale nie tylko. Dopiero niedawno udało się ustalić, że 7 września 1937r. koncertu Ady’ego Rosnera wkrakowskim Casanovie wysłuchał ktoś jeszcze. Był to mianowicie bawiący pod Wawelem sam... Cole Porter, już świetnie znany jako kompozytor Love for Sale iNight and Day. Program Rosnera składał się zdwudziestu utworów, m.in.: Sweet Sue „naszego” Victora Younga, AFine Romance Jerome’aKerna, Let’s Face the Music Irvinga Berlina, nie zabrakło też kompozycji Portera. Artyści zagrali bowiem I’ve Got You Under My Skin. Wliście do jednego ze swoich przyjaciół Cole Porter wyraził zachwyt grą zespołu, szczególnie wykonaniem muzyki Kerna. Napisał, że zespół Rosnera to najbardziej swingująca orkiestra, jaką słyszał wEuropie. Nic dodać, nic ująć. Taka opinia amerykańskiego muzyka ikompozytora nie może pozostawiać wątpliwości co do istnienia jazzu wprzedwojennej Polsce.

W1927r. ukończono budowę domu, wktórym potem działała YMCA (ul. Krowoderska 8), iktórystanowił jej siedzibę aż do wybuchu wojny w1939r. Były tam piękne sale, teatralna ikinowa. Powstało Koło Miłośników Muzyki Nowoczesnej, atakże klub jazzowy. Jan Poprawa, krakowianin, znawca jazzu ipiosenki studenckiej, twierdzi, że odbywały się tam też prelekcje, aw1936r. działał jazzowy zespół Wacława Niemczyka.

Jeżeli ktoś nie lubił wychodzić zdomu, mógł słuchać muzyki przez radio, wlutym 1927r. bowiem uruchomiono wKrakowie rozgłośnię. Jej największy lokal, opowierzchni siedemdziesięciu metrów kwadratowych, przeznaczono na studio koncertowe, bo audycje nadawano wówczas na żywo.

Radiosłuchacze wokresie międzywojennym wielkim sentymentem darzyli przede wszystkim krakowski hejnał, który rozbrzmiewał zwieży kościoła Mariackiego ibył transmitowany przez wszystkie polskie rozgłośnie.

Oto co pisał na temat programu radiowego Juliusz Leo– prawnik, muzyk idziennikarz, kierownik redakcji magazynu „As”: „Prócz muzyki klasycznej idział muzyki lżejszej musiał być uwzględniony. Temu zawdzięczam zaproszenie rozgłośni do zorganizowania orkiestry jazzowej. Jej produkcje miały wielkie powodzenie uradiosłuchaczy, tym bardziej zrozumiałe, że właśnie wtedy zaczął się unas rozwijać równolegle zradiomanią pęd do jazzu. Po pierwszym koncercie, podczas którego wykonywałem część programu sam na fortepianie, nadeszło do mnie kilka telegramów, awśród nich jeden aż z... Rumunii. Mój przyjaciel mieszkający na zapadłej wsi bukowińskiej donosił mi zentuzjazmem, że zdołał złapać Kraków iże słyszał moją grę, która mu przyniosła duże zadowolenie” („As” 1939, nr 5). 



Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu