Wywiady
Dionizy Piątkowski

ERA JAZZU: Gramy już 10 lat

Marek Dusza


1. Czy Era Jazzu stara się nadążać za jazzowa modą, czyli tym, co popularne, a może kreuje własne gwiazdy, pokazuje to, co dobre, choć jeszcze mało znane? Która opcja jest dla Ciebie ważniejsza?

Kiedy w 1998 roku startowałem z Erą Jazzu, wiedziałem, że ma to być impreza inna niż wszystkie dotychczasowe festiwale w Polsce. Przede wszystkim postawiłem na ekskluzywność i prestiż wydarzeń, a co za tym idzie – taki dobór artystów, by ich koncertami przerwać tuzinkowość innych prezentacji. Stąd też wielu artystów pojawiało się pod szyldem Ery Jazzu po raz pierwszy w Polsce. I zawsze – co jest już regułą imprezy – na jedynych koncertach w kraju. Oczywiście, Era Jazzu nie może wyzbyć się możliwości prezentowania wielkich gwiazd jazzu, ale sam projekt daje mi szansę pokazywania także tych, których kariery rozgrywają się w Ameryce, Europie, daleko jednak poza naszymi estradami.

Z jednej więc strony wielkie, komercyjne i jazzowo populistyczne nazwiska, jak Diana Krall, Al Di Meola, Wayne Shorter, Herbie Hancock, Jan Garbarek, Cassandra Wilson, John McLaughlin, Joe Zawinul; z drugiej strony artyści, którzy – właśnie poprzez koncerty Ery Jazzu – zaistnieli w polskiej świadomości. Lista ta jest niezwykle długa, ale jest także powodem mojej dumy. Przedstawiłem polskiej publiczności takie znamienite osobowości, jak Patricia Barber, Dianne Reeves, Nnenna Freelon, Mariza, Angelique Kidjo, Abbey Lincoln, cały nurt chicagowskiej New Black Music, innowatorów: Carlę Bley, Dino Saluzziego, Davida Murraya…

Nie staram się kreować artysty, ani jego popularności – ale zapraszać takie osobowości, których debiut pod szyldem Ery Jazzu jest przepustką do kariery na polskim rynku. Stąd może większą satysfakcję daje mi realizacja takiego koncertu, gdzie warstwa artystyczna musi bronić się sama, gdzie enigmatycznie brzmiące nazwisko niekoniecznie jest gwarancją komercyjnego sukcesu. Ale to ogromna radość, gdy już po koncercie zachwycona publiczność nagradza artystę owacją na stojąco. To jest – tak mi się wydaje – siłą Ery Jazzu, która swoją marką gwarantuje zawsze wielkie wydarzenie artystyczne.

2. Czy da się zauważyć nowe kierunki w jazzie? Co zaobserwowałeś na rynku jazzowym w USA? Jak tamtejsza działalność koncertowa ma się do naszej, a Twojej w szczególności?

Szczęśliwie nie doświadczam rozterek innych organizatorów obawiających się frekwencji na koncercie. Bilety Ery Jazzu rozprzedają się na wiele tygodni przed koncertami. Co jest doskonałą odpowiedzią na pytania o kondycję naszego rynku jazzowego: kilka tysięcy fanów tej muzyki regularnie uczestniczy w imprezach Ery Jazzu. To jest odniesienie do sytuacji podobnych imprez w Europie lub w USA.

Ogromne zainteresowanie jazzowymi galami i festiwalami w Stanach i w Europie to jest także odpowiedź na pojmowanie roli muzyki w życiu społecznym, w interesach i życiu towarzyskim. I dzieje się tak nie tylko w odniesieniu do klubów jazzowych i prestiżowych koncertów, np. w Carnegie Hall, ale także w modzie na jazz, jaka od wielu lat towarzyszy Europejczykom. Festiwale holenderskiego North Sea, szwajcarskiego Montreux, czy włoskiej Sieny są dzisiaj ważną paralelą do tego wszystkiego, co z sobą niesie tzw. kultura słuchania i obcowania z wielką sztuką.

Taka jest także Era Jazzu, która nie ulegając zbytnio modnym trendom stara się pokazywać to, co w dzisiejszej muzyce jest najciekawsze, najwartościowsze i najważniejsze. Może dlatego czerpię z ogromnej, światowej skarbnicy, by pokazać zarówno Herbie’ego Hancocka grającego przeboje Gershwina wraz z polską orkiestrą symfoniczną, realizuję duży międzynarodowy projekt z etiudami Krzysztofa Pendereckiego, pokazuję genezę jazzu zapraszając artystów etnicznych: od Detroit Gospel Singers i nowoorleańskiego Joyful Band po afro-jazzową Angelique Kidjo, bluesmana Taj Mahala, czy jazzowo-etniczny show malijskich muzyków z Dee Dee Bridgewater. Takie połączenia i związki to dzisiaj chyba najważniejsza dyrektywa dla światowego, kreatywnego jazzu.

3. W Twoim repertuarze ważną pozycję zajmuje world music. Czy jej wpływ na współczesny jazz nie jest przeceniany? W karierze największych muzyków takie projekty na skrzyżowaniu są zwykle tylko epizodami.

Faktycznie trudno tego nie zauważyć w projektach Ery Jazzu. Staram się – poza pełną ortodoksją jazzu – włączać takie pomysły, które w oczywisty sposób nawiązują do tradycji etnicznych, a nawet folklorystycznych związków jazzu. Oczywiste jest dzisiaj odniesienie całej chicagowskiej New Black Music do afro-jazzowej genezy tej muzyki, sporo tego np. we wspólnym projekcie Cassandry Wilson i Davida Murraya, jeszcze więcej w projektach realizowanych wraz z artystami z Afryki. Sam patrzę na jazz jako na ogromny konglomerat tradycji, obrzędu, obyczaju i kultury – tak więc nie mogę wyzbyć się tej fascynacji. Zresztą jestem etnologiem ze specjalizacją „folklor muzyczny” – więc, traktuję cały jazz jako najwspanialszy i najpełniejszy cywilizacyjny folklor. Proszę spojrzeć wokoło: muzyka, nie tylko jazz, staje się coraz bardziej „kolorowa”. I tym wpływom i fascynacjom podlega także Era Jazzu.

4. Kto był największą gwiazdą Ery Jazzu, czy było trudno ją zaprosić?

W ramach Ery Jazzu zrealizowaliśmy blisko dwieście koncertów, i choć w wielu uczestniczyły gwiazdy najwyższego formatu, to trudno dokonać mi jakiegoś „jubileuszowego” rankingu. Z pewnością jakimś odniesieniem są moje subiektywne odczucia przy realizacji koncertów, spotkań z artystami, jakieś – z oczywistych powodów – krótkie, serdeczne znajomości. Niezwykle miło wspominam zatem koncert legendarnego Tootsa Thielemansa, kapryśnej Diany Krall, Gato Barbieriego, Keitha Jarretta, Wayne’a Shortera, Joe’ego Zawinula, ale także koncerty, które rozpoczęły długie przyjaźnie: z Hancockiem, Al Di Meolą, Davidem Murrayem, Janem Garbarkiem.

Dzisiaj nie jest trudno zaprosić jakąkolwiek gwiazdę na koncert do Polski. Format artysty zależy wyłącznie od zasobności portfela oraz wiarygodności promotora. Mam to szczególne szczęście, że uczestniczę w jazzowym świecie blisko 30 lat i poznałem przez ten czas chyba najważniejsze postaci jazzu. Nie mam trudności, by zaprosić kogokolwiek, często wystarczy telefon do artysty. Swój autorytet bronię przede wszystkim marką Ery Jazzu – i staram się tak dobierać muzyków, by ich koncert był autentycznym, a nie wykreowanym medialnie wydarzeniem. Dzięki takiej polityce pozyskiwałem największych i to do pomysłów, którym wielcy artyści poddawali się pokornie. Tak powstał wspólny projekt Ala Di Meoli wraz z orkiestrą kameralną Amadeus, koncert „gershwinowski” Hancocka, niepowtarzalny koncert Cassandry Wilson i kwartetu Davida Murraya.

5. Co mówią gwiazdy po koncertach, o publiczności, swoich wrażeniach?

Nie chcę być posądzony o banał, ale mamy doskonałą publiczność, która słucha muzyki! Wielokrotnie podkreślają to zwłaszcza muzycy z USA. Nikt nie gada, nie pije piwa i pali papierosów; w dużych salach publiczność słucha jazzu jak w filharmonii. Czasami są to nawet sytuacje komiczne, dalekie od specyfiki jazzu: określonego luzu, zabawy, emocji. Kiedy kilka lat temu Dianne Reeves wraz z dwoma gitarzystami wychodziła na scenę Sali Kongresowej, była przerażona. Skupienie wielotysięcznej publiczności, jak w filharmonii! Dopiero pierwsze dźwięki pobudziły słuchaczy do wspólnej zabawy. Także nasza gościnność, aplauz oraz przygotowanie produkcyjne Ery Jazzu to dla mnie także… dyskomfort, bowiem przy każdym pożegnaniu, artysta już zapowiada się z następnym koncertem. I jak tu odmówić? A przecież jest jeszcze tylu wspaniałych artystów, jakich chciałbym przedstawić!

6. Kto był w kontaktach najtrudniejszym wykonawcą, czy miał szczególne wymagania?

Każdy koncert jest specyficzny i trudny, ale bywają takie, które zapadają długo w pamięci. Jak np. koncert Diany Krall – mimo, że w ramach naszego cyklu realizowaliśmy bardzo karkołomne (także artystycznie) pomysły to nie było takiej „kapryśnej” gwiazdy. Artystce i jej kwartetowi towarzyszyła blisko 30-osobowa ekipa techniczna – od osobistej fryzjerki i garderobianej, po kucharzy i osobistego ochroniarza – asystenta, w czasie całego pobytu obwiązywał całkowity zakaz fotografowania, nagrywania. Także w czasie koncertu! Artystka nie spotkała się z mediami, nie udzieliła żadnego wywiadu.
Pilnie strzeżoną tajemnicą był przylot artystki oraz hotel (w jej pokoju stał fortepian). Dla Diany na zapleczu estrady wybudowano przestronną kuchnię (gdzie przygotowywane były wykwintne posiłki dla gwiazdy; menu – tajemnica kontraktu). Zbudowano i wyposażono według specjalnych ustaleń garderobę artystki. W Sali Kongresowej mogło przebywać 2881 słuchaczy, każda dodatkowa osoba powodowała możliwość wstrzymania koncertu, próba zrobienia zdjęcia – przerwanie koncertu. Uff…

7. Kogo najbardziej chciałbyś jeszcze zaprosić, a jeszcze Ci się nie udało? Kogo nie zdążyłeś?

Nie mam specjalnej listy życzeń, bo choć Era Jazzu jest moim autorskim projektem, to przecież gram ją dla tysięcy słuchaczy, którzy oczekują zawsze ciekawej, wielkiej i wspaniałej gwiazdy. Oczywiście staram się pozyskiwać takich artystów, którzy powinni pokazać się w Erze Jazzu, ale także takich, których obecność na polskiej scenie jest obowiązkowa. Pracuję nad wieloma projektami, niektóre umykają z prozaicznych powodów, inne wymagają wieloletnich zabiegów. Taką była np. moja praca nad zaproszeniem do Polski Oscara Petersona. Niestety stan jego zdrowia uniemożliwił mi realizację tego pomysłu; równie trudny jest recital, nad którym pracuję od wielu lat – to jest jazzowy koncert wiolonczelisty Yo Yo Ma.

8. Jakie masz plany na przyszły rok?

W nowym sezonie przedstawimy m.in. kultowego twórcę klezmer-jazzu, klarnecistę Davida Krakauera (tym razem wraz z modnymi didżejami), zaproszenie przyjął także słynny funkowy saksofonista Maceo Parker, z programem „Tribute to Tom Waits”, przedstawi się po raz pierwszy polskiej publiczności, pianistka i wokalistka Holly Cole (kolejna po Dianie Krall jazzowa sensacja z Kanady), przygotowuję następny projekt z udziałem Cassandry Wilson, pracujemy nad prezentacją brazylijskiej samby i bossa-novy. Już teraz serdecznie zapraszam!
 

Z Dionizym Piątkowskim rozmawiał Marek Dusza


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu