Koncerty
Erykah Badu
fot. Marek Rokoszewski

Erykah Badu w Parku Sowińskiego

Agnieszka Antoniewska


I can’t believe that I’m in Warsaw” – tymi słowami Erykah Badu rozpoczęła swój koncert, zgrabnie wplatając je w utwór Drama z debiutanckiej płyty „Baduizm”. Podczas blisko 20-minutowego instrumentalnego wstępu znużona publiczność też nie mogła uwierzyć, że artystka jest w Warszawie, ale gdy w końcu wyszła na scenę, przywitaliśmy ją serdecznie w oczekiwaniu na baduistyczne misterium...

Erykah przyzwyczaiła nas do swojej bogatej wyobraźni i najróżniejszych przeobrażeń, dlatego nie zaskoczył nas jej nowy wizerunek – meksykańskie ponczo oraz kapelusz Borsalino, spoczywający na burzy puszystych włosów. Oczywiście, jak na gangsterski model przystało, kapelusz był przestrzelony w kilku miejscach! Niczym szamanka, Badu z egipskim symbolem życia na palcu, zdawała się przekazywać nam energię i, jak ma w zwyczaju, czarować nas. A daliśmy się zaczarować kilkakrotnie: i w Sali Kongresowej (2003), i w Parku Sowińskiego (2006), i na scenie festiwalu Open’er w Gdyni (2008). Ale, o dziwo, nie udało się to 6 sierpnia, kiedy wokalistka ponownie wystąpiła w amfiteatrze Parku Sowińskiego w Warszawie.

Co nie zagrało? Dosłownie i w przenośni – kilka elementów. I stwierdzam to ze smutkiem jako entuzjastyczna obserwatorka kariery tej artystki od jej początku.

Nie wiedzieć czemu, na koncert złożyły się niemal wyłącznie utwory z płyty „Baduizm”. To album uważany przez wielu za najlepszy w jej karierze, album wyjątkowy, ale naturalną rzeczą jest to, że chcieliśmy teraz usłyszeć jej głos w repertuarze z ubiegłorocznego studyjnego albumu „New Amerykah: Part Two (Return Of The Ankh)”. Ten materiał jest ciekawy przede wszystkim dlatego, że pokazuje, gdzie artystycznie znajduje się aktualnie Erykah.

Większość czasu wypełniły jednak utwory „Baduizmu”. Piosenki takie jak Otherside of the Game, On & On czy Certainly były podane „na nowo”, jednak nie dało się nie zauważyć, że mimo kilkunastu lat, jakie upłynęły od wydania płyty, Erykah stosuje te same rozwiązania wokalne, które duża część publiczności zna na pamięć. Pojawiły się natomiast rodzynki z innych albumów, między innymi energetyzujący The Healer/Hip Hop z „New Amerykah: Part One (4th World War)” czy radosne Love of My Life z „Worldwide Underground”. Zdarzyło się też niemiłe zaskoczenie, jak przearanżowany Kiss Me on My Neck, na „Mama’s Gun” bardzo zmysłowy, a tutaj zbyt dynamiczny, przez co w mig ulotnił się cały jego czar.

Na próżno czekaliśmy do końca koncertu na choćby jedną piosenkę z ostatniej płyty – może tę kontrowersyjną przez swój teledysk Window Seat (wokalistka rozbiera się w nim do naga i pada na chodnik niczym zabita w miejscu, w którym postrzelono prezydenta Johna F. Kennedy’ego), albo ostatni singiel Out My Mind, Just in Time, do którego nakręcony obraz jest chyba najbardziej pretensjonalnym ze wszystkich, jakie dotychczas powstały w karierze artystki i estetycznie raczej niesmacznym (Erykah wije się w nim po podłodze w koszuli nocnej).

Charyzmatyczna królowa podczas swojego występu otoczona była przez swój zespół i jego bogate instrumentarium – mimo że Erykah stała przy mikrofonie, dało się odczuć, że to ona steruje tym, co się dzieje za nią i ma wszystko pod kontrolą. Było m.in. kilka syntezatorów, dwie perkusje, flet i czteroosobowy chórek. Artystka podczas koncertu sama bawiła się również w didżejkę i na specjalnym padzie dzieliła się z nami swoją fascynacją takim futurystycznym brzmieniem.

Tego wieczoru zabrakło chwil wzruszenia – być może dlatego, że mimo długich i intensywnych owacji na stojąco, Erykah po zejściu ze sceny już na nią nie wróciła, co zabolało fanów, szczególnie tych najwierniejszych (do których zalicza się autorka tekstu). Czy jedna dodatkowa piosenka to dla niej aż tak wiele, skoro by pobyć w blasku światła, którym emanuje, trzeba czekać kilka lat...?

Zanim sceną zawładnęła Erykah Badu publiczność pięknie rozgrzała Natu, czyli kryjąca się pod tym pseudonimem Natalia Przybysz. Wykonała utwory ze swojej debiutanckiej płyty pt. „Maupka Comes Home” oraz „Gram duszy”, a z niej szczególnie zapadł mi w pamięć mocno erotyczny utwór Gwiazdy. Towarzyszyli jej na scenie Envee, Wojtek Sobura, Jurek Zagórski i Marcin Gańko.

Erykah Badu wystąpiła w Polsce na trzech koncertach: 5 sierpnia w Ergo Arenie w Gdańsku, 6 sierpnia w Parku Sowińskiego w Warszawie i 7 sierpnia na Wyspie Słodowej we Wrocławiu. Organizatorem trasy była agencja Good Music Productions.

Agnieszka Antoniewska


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 9/2011


 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu