W ramach lubelskiego festiwalu Jazz Bez wystąpił 3 grudnia ubiegłego roku zespół Petera Brötzmanna Full Blast. Był to pierwszy występ saksofonisty w naszym mieście. Stąd nie dziwił komplet publiczności, jaki zebrał się w sali koncertowej Warsztatów Kultury, pomimo dotkliwego zimna i śniegu.
Niemiecki artysta od początku swej aktywności artystycznej wzbudza skrajne emocje. Ale nawet ci, którzy nie przepadają za jego twórczością, nie powinni go lekceważyć. Full Blast to trio, w którym obok lidera występują Michael Wertmuller
(szwajcarski perkusista i kompozytor) oraz Marino Pliakas (szwajcarski basista o greckich korzeniach).
Naprzeciwko siebie stawia Brötzmann muzyków, którzy budują potężną ścianę dźwięku. Niekiedy porównywalną z tą, jaką możemy usłyszeć w ciężkim rocku. Mam wrażenie, iż czyni to bardziej w celu starcia się z tą ścianą, zderzenia się z nią, niż uzyskania wsparcia czy wzmocnienia. Tak jakby jego rozżarzone improwizacje potrzebowały konfrontacji z materią o porównywalnej masie. Trochę przypomina to postawę alpinisty, stającego samotnie wobec potęgi gór i atakującego Niezdobyte. I właśnie Brötzmannowskie piękno ma w sobie coś z dzikości nieujarzmionej przyrody.
Ale nie tylko to. Spoglądając na starszego już pana, który z zamkniętymi oczami żarliwie drąży dźwiękową materię, odnosiłem wrażenie, iż słyszymy osobliwą medytację nad sprawami głęboko ukrytymi. Improwizacje Brötzmanna nie mają charakteru linearnego, nie podążają za biegnącym czasem, ale idą w głąb: drążą, przebijają się ku czemuś. Jakby muzyk chciał czas unieruchomić. I to nie tylko poprzez brak linii melodycznych, co zresztą nie zawsze ma miejsce, ale także poprzez rozrywanie kolejnych warstw dźwięków. Po pewnym czasie wiedzie to wprost do otępienia odbiorcy, wywołanego natężeniem dźwięku. Wrażenie estetyczne zamienia się w doznanie czysto fizjologiczne. Nie wiem, czy takie są intencje muzyków, ale ich sztuka całkiem dosłownie ogłusza. W tym kontekście zamilknięcie i cisza nabierają całkiem specjalnego znaczenia.
Maciej Nowak
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 1-2/2011
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>