Festiwale
Resonance
fot. Bogdan Chmura

IV Krakowska Jesień Jazzowa

Bogdan Chmura


Od 7 września do 6 grudnia trwała IV Krakowska Jesień Jazzowa, nazywana też festiwalem muzyki improwizowanej. Tegoroczną edycję zainaugurował występ Chinki Xu Fengxii i szwajcarskiego perkusisty Luccasa Niggliego. Xu grała na tradycyjnych chińskich instrumentach (guzheng, sanxian) i śpiewała, posługując się archaiczną techniką mongolskiego śpiewu gardłowego (zwanego xoomej, khomei lub choomij), co pozwoliło jej osiągnąć wyjątkowy stopień ekspresji (śpiewokrzyk) trudny
do opisania kategoriami muzyki europejskiej. Oboje z Nigglim stanowili uzupełniający się tandem, łączący dwa różne światy. Niggli po raz kolejny okazał się otwartym i kreatywnym artystą. Wszechstronnie wykorzystywał rozbudowany zestaw perkusyjny, modyfikował barwy za pomocą różnych akcesoriów; chyba po raz pierwszy byłem świadkiem, by perkusista sterował brzmieniem werbla, nakładając nań... własną piętę. Występ został entuzjastycznie przyjęty przez krakowską publiczność.

Kolejnego dnia wystąpiło trio Ullen/Dóra/Mazur, zaś 1 października New Fracture Quartet z Chicago, poruszający się w szerokim spektrum muzycznym – od noise’u (gitarzysta Dave Miller), poprzez free (trębacz Nate Wooley), do subtelnego cool (basista Jakie Vinsel). Wszystkie te elementy scalał perkusista i lider Tim Daisy. Muzycy nie trzymali się jednej formuły, każdy utwór był zupełnie inny; Daisy, by otworzyć się na różne trendy, często zamawia kompozycje u znanych muzyków.

Świetny koncert dał (4.10) międzynarodowy kwintet Basement Research pod kierunkiem Gebharda Ullmanna z Berlina. W jego muzyce spotkała się niemiecka precyzja gry i swobodny stosunek do stylów (od szalonego free, po echa gospel i bluesa). Duże wrażenie zrobił, grający z ogromnym oddaniem, puzonista Steve Swell. Kolejnego dnia wystąpił Mikołaj Trzaska z  projektem „War Songs”, który zrodził się w efekcie traumy, jaką dla muzyka były czasy IV RP.

10 października trio hiszpańskiego pianisty Agustiego Fernandeza przyciągnęło tłumy fanów. Klimatyczna i przystępna zarazem muzyka zahipnotyzowała słuchaczy, zaś sami wykonawcy wydawali się być zaskoczeni tak znakomitym przyjęciem. Jedną z gwiazd wieczoru był basista Barry Guy, który wystąpił także podczas kolejnego koncertu, grając z klasyczną skrzypaczką Mayą Homburger, solistką słynnych orkiestr barokowych (m.in. Christophera Hogwooda i Johna Eliota Gardinera). Repertuar „oscylował” wokół sonat barokowego twórcy Heinricha Bibera. Ponieważ Biber eksponował technikę wariacyjną, ornamentykę i bogatą artykulację (sam był wybitnym skrzypkiem), jego utwory (w tym słynny cykl 15 sonat misteryjnych), wydawały się właściwym materiałem do jazzowych penetracji. Próba przerzucenia pomostu między odległymi epokami i stylami powiodła się dzięki wyjątkowym umiejętnościom dwójki artystów i ich porozumieniu.

Kolejnego dnia zagrało Tony Wrafter Trio, a po kilku dniach przerwy – Kölner Saxophon Mafia. Czwórka Mafiosów, obsługująca saksofony i klarnety, wykonała muzykę wyrafinowaną, a przy tym bardzo komunikatywną. Członkowie grupy imponowali nieprawdopodobnym warsztatem, zgraniem i... pamięcią; skomplikowane, obszerne aranże grali po prostu „z głowy”. Było tu miejsce i na solówki (alcista okazał się mistrzem techniki oddychania okrężnego), i na muzyczny humor. Jedna z kompozycji została dedykowana Stanisławowi Lemowi. Kwartet z Kolonii  jest kapelą samowystarczalną; cztery sprawne „rury” nie potrzebowały wsparcia sekcji, bo potrafiły stworzyć ją same.

Ostatnie trzy dni października należały do Kena Vandermarka, którego projekt Resonance (zrodzony zresztą w Krakowie) miał tu kolejną odsłonę. Po dwóch dniach prób i koncertów w Alchemii, 10-osobowy zespół złożony z najbardziej kreatywnych muzyków zaprezentował się w Centrum Manngha. Była to muzyka łącząca spontaniczność improwizacji z fragmentami aranżowanymi i aleatorycznymi. Rozbudowany skład dał liderowi ogromne możliwości w zakresie kolorystyki, dynamiki (m.in. kontrasty między drewnem a blachą, solistami a zespołem) i ekspresji, co zostało w pełni wykorzystane. W międzynarodowej formacji znaleźli się też Polacy: Mikołaj Trzaska i Wacław Zimpel. Poza liderem wyróżniał się saksofonista Dave Rempis, fenomenalny szwedzki tubista Per-Ake Holmlander oraz wspomniany wcześniej Steve Swell. Po przerwie spowodowanej przez tournee grupy Resonance po Polsce i Europie fani ponownie spotkali się w Alchemii 7 listopada, kiedy to wystąpił pianista Lee Sloan.

Niecierpliwie oczekiwano na koncert tria William Parker/Roy Campbell/ Hamid Drake, który został zaplanowany na 15 listopada w Centrum Manggha. Miejsce zapowiadanego Drake’a (który nie dotarł do Krakowa) zajął świetny perkusista Michael Wimberly. Muzyka rozwijała się równolegle na trzech płaszczyznach: free jazzu, muzyki etnicznej i improwizowanej. Na początku dominowało „lekkie” free, z wyraźnymi tematami, solówkami, stałym pulsem rytmicznym. Stopniowo muzyka zaczęła zagarniać kolejne terytoria, tworząc intrygującą mieszankę stylów, motywów, brzmień i kolorów.

Najbardziej wszechstronny okazał się Campbell, który grał na trąbce, flugelhornie, trąbce „pocketowej”, flecie poprzecznym, fletach prostych i instrumentach perkusyjnych. Także śpiewał i zapowiadał utwory. Zachowywał się na scenie bardzo swobodnie (często nie mógł się zdecydować, po jaki instrument sięgnąć), ale kiedy zaczynał grać, zmieniał się nie do poznania, a jego wypowiedzi stawały się klarowne i pełne ekspresji. Przeważnie zaczynał od prostego motywu, który potem rozwijał we frenetyczne sola, przekraczając wszelkie bariery i ograniczenia techniczne instrumentów.

Określenie Williama Parkera kontrabasistą jazzowym jest uproszczeniem. To muzyk totalny, zatopiony w swoim własnym „kosmosie” (jego twarz!), oderwany od miejsca i czasu akcji, ale pozostający w intuicyjnym kontakcie z partnerami. Jego sound jest surowy, technika nieco kanciasta (daleko mu do „gładkiego” wirtuoza), natomiast wizja muzyki, sposoby artykulacji (m.in. granie dwoma smyczkami, mocne uderzenia w struny otwartą dłonią, glissanda po całej skali) stawiają go w rzędzie największych indywidualności nowoczesnego kontrabasu. Trio zagrało dwa godzinne sety, a potem jeszcze „wymuszony” przez fanów bis. Skąd ta energia?

Gdy piszę te słowa, festiwal wciąż trwa. Przed nami występy wielu zespołów, m.in. Hera, Ensemble 56 i solistów; imprezę zakończy (6.12) występ Tria Marcina Wasilewskiego.

Organizatorami festiwalu są: klub Alchemia, Fundacja Dom Kultury Alchemia i wydawnictwo Not Two; funkcję dyrektora artystycznego sprawuje Marek Winiarski.

Bogdan Chmura

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 12/2009


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu