Festiwale
Jan Garbarek
fot. Jan Bebel

Artykuł opublikowany
w JAZZ FORUM 12/2012

Jazz Jamboree 2012

Ryszard Borowski


Na tegoroczną edycję naszego najbardziej zasłużonego i wiekowego festiwalu, który organizowany był w Warszawie już po raz 54, złożyła się cała seria koncertów w różnych miejscach – w mieście i poza miastem. Dwa najważniejsze upłynęły pod znakiem saksofonu prezentując kwartety czołowych przedstawicieli tej specjalności z Europy i Ameryki. W czwartek 22 listopada w Studiu im. Lutosławskiego wystąpił Jan Garbarek, dwa dni później w klubie Palladium Ravi Coltrane.

 


Jan Garbarek Quartet

 

Kwartet norweskiego saksofonisty wystąpił w składzie, który funkcjonuje już od kilku lat: lider - ss, ts; Trilok Gurtu - dr, Rainer Bruninghaus - p, Yuri Daniel - b. Dla tych, którzy od niedawna stykają się z Janem Garbarkiem, może on być odkryciem. Dla mnie już nie jest. Co prawda nie pamiętam jego debiutu płytowego, którym było nagranie z Jazz Jamboree w 1966 r. (z Karin Krog), ale już na płytach z Jarrettem, wydawanych w drugiej połowie lat 70., sam się kształciłem. Pięciokrotnie pojawiał się on na naszym warszawskim festiwalu, a ostatnio grał w Sali Kongresowej pod innym szyldem cztery lata temu. Na tydzień przed Jamboree zagrał, bardzo podobny do warszawskiego, koncert na Jesieni Jazzowej w Bielsku-Białej. O wiele częściej słuchaliśmy Garbarka na kościelnych koncertach z wokalną grupą Hilliard Ensemble.

Niektóre występy kwartetów Garbarka są starannie przygotowane (można powiedzieć wyreżyserowane, łącznie z grą światłami), przemyślane, ale też wiele sprawdzonych elementów jest powtarzanych, kopiowanych. Chyba najłatwiej w kościele wytworzyć atmosferę, jakiej wymaga jego muzyka; w warszawskim studiu nie było to łatwe.

Tym niemniej koncert z pewnością należał do udanych, publiczność była zachwycona, ja zresztą także dałem się porwać kapitalnym solówkom Triloka Gurtu na instrumentach perkusyjnych, czy duetami etnicznego fletu lub saksofonu z bębnami. Ale już nie zachwycały mnie tak bardzo solówki Rainera Brüninghausa na fortepianie, z powtarzającymi się efektami uderzeń w klawiaturę całą dłonią. Zupełnie nie porwał mnie, choć miał długą i dość efektowną solówkę, nowy basista Yuri Daniel.

Co prawda nie przeszkadzał i wspierał w wielu miejscach brzmienie, ale to nie był taki partner dla bandleadera, do jakiego przywykliśmy. Okazało się, że Eberharda Webera nie sposób zastąpić – współtworzył on przez wiele lat muzykę zespołu Garbarka, jego elektryczny kontrabas był ważnym elementem nie tylko brzmienia, ale także harmonii, a nawet melodii. Wtedy był to zespół czterech indywidualności. Efekty perkusyjne i rytm zawsze były ważne w ich interpretacjach, ale inne elementy też ją współtworzyły.

Teraz miałem wrażenie, że są to po prostu starannie wykonane kompozycje. A one mnie wcale już nie zachwycają. Są zbyt słodkie, ich oryginalność przeminęła, są bardzo podobne jak trzydzieści i dwadzieścia lat temu. Oczywiście, usłyszeć zespół Jana Garbarka na żywo, to zawsze jest przeżycie. Ciągle można się uczyć, jak połączyć trudne do połączenia elementy: folk, free jazz, jazz-rock, awangardę, w jedną, przekonującą, muzyczną propozycję.

 

Ravi Coltrane Quartet

W sobotę 24 listopada w klubie Capitol zagrał Ravi Coltrane Quartet (lider - ts, ss; David Virelles Gonzalez - keyb, p; Dezron Lamont Douglas - b; Jonathan Eugene Blake - dr). Ten występ był idealną przeciwwagą do koncertu Garbarka. Tam słyszeliśmy jazz określany jako europejski, ale skrzyżowany z muzyką etniczną, tutaj była twarda, prawdziwie męska i bezkompromisowa muzyka tworzona przez znakomitych ciemnoskórych (to chyba nie bez znaczenia) Amerykanów.

Krytycy twierdzą, że Ravi Coltrane nie poszedł w ślady ojca i podąża własną drogą. Nie bardzo się z tym zgadzam. Wielkość Johna Coltrane’a polegała między innymi na tym, że bardzo konsekwentnie „wyeksplorował” (mówiąc brzydko) pewien rodzaj muzyki, pewien rodzaj myślenia w muzyce i sposobu jej tworzenia. Poszedł w uliczkę, która okazała się ślepa, ale to on ją całą poznał i dalej już nikt nie musiał tym tropem iść. Nie da się zagrać więcej dźwięków, szybciej i „nowocześniej” niż grał Coltrane w ostatnich swoich latach. Można zagrać inaczej, tworzyć nowe systemy. Jednocześnie można korzystać w większym lub mniejszym stopniu z wyników jego doświadczeń.

Ravi Coltrane z pewnością wykonuje muzykę, która jest kontynuacją pomysłów ojca, choć oczywiście musi to robić nieco inaczej. Ale korzysta z jego tematów, a także z kompozycji, które były mu bliskie. Na przykład często gra Monka. Za każdym razem takie tematy są na nowo opracowane, mają nieco zmienioną rytmikę, linię melodyczną, czy nawet harmonię, ale są jednak rozpoznawalne. Podobnie rzecz się ma z graniem standardów. Zespół prowadzony przez Raviego gra często bardzo swobodnie, na granicy free, wykorzystując mnóstwo zaskakujących skojarzeń rytmicznych i harmonicznych, a jednocześnie mając za podstawę do tych improwizacji szkielet konkretnego utworu. Śledzenie ich pomysłów jest bardzo trudne, ponieważ zwykle muzyka jest skomplikowana, a oni robią ją na bardzo wysokim poziomie i wykonują z wielkim kunsztem. Dziś nawet wyrobiona publiczność nie ma chęci na wkładanie dużego wysiłku w słuchanie muzyki, a więc występy Raviego Coltrane’a nie zawsze wzbudzają aplauz u wszystkich. Jednak trzeba mu przyznać, że w gatunku, który uprawia, jest znakomity.

Program warszawskiego koncertu był zróżnicowany, a jednocześnie, ponieważ zespół ma własny, rozpoznawalny styl, to występ wydał się jednolity. Dobór utworów jest charakterystyczny. Na samym początku był mało znany temat Nothig Like You skomponowany przez Boba Dorougha. Tyle tylko, że oryginał, na który powołuje się Ravi, nagrany przez Milesa Davisa na płycie „Sorcerer” trwa dwie minuty, a on zrobił z tego co najmniej dziesięciominutową kompozycję. I podobnie było z innymi tematami: Skippy Theloniousa Monka, Body and Soul J. Greena. Nigdy nie wiadomo było, ile chorusów zagra solista i kto nim będzie. Zespół wykonywał też własne kompozycje, na przykład Who Wants Ice Cream Raviego (oczywiście zupełnie inna wersja niż na płycie „Spirit Fiction”), czy Clues perkusisty Johnathana Blake’a. Blake był wspaniały, często wydawało się, że to właśnie jego gra, pomysły rytmiczne na zmiany rodzaju pulsu (bez zmiany tempa), którymi sypie jak z rękawa, nigdy nie powtarzając tego samego schematu, stanowią podstawę brzmienia i sposobu grania całego zespołu. Pianista David Virelles i kontrabasista Dezron Douglas to także wybitne indywidualności, które wnoszą wiele swoim specyficznym, oszczędnym sposobem grania w sekcji i zaskakującymi solówkami. Dla nich przede wszystkim liczy się muzyka, nie ma tzw. show. Wymieniają głośne uwagi na scenie (czasem zostają one nagrane na płytę!), a nawet ustalają rodzaj groove’u, jak to było w przypadku Body and Soul. Sam Ravi grał wspaniale, mocnym, nasyconym dźwiękiem, popisowo i technicznie bez zarzutu, z ogromną fantazją i swobodą. Po owacji na stojąco zespół na bis zagrał znakomitego, typowo „coltrane’owskiego” bluesa. Prawdziwy, trudny i nowoczesny jazz.

*
Koncerty 54. Międzynarodowego Festiwalu Jazz Jamboree odbywały się w okresie od 7 listopada do pierwszych dni grudnia br. Pod szyldem festiwalu zaprezentowana została w Warszawie seria koncertów Danish Delight – Jazz From Scandinavia (patrz str.  18-19). W klubie Palladium 29 listopada wystąpiła nowojorska grupa Reel People feat. Tony Momrelle, 3 grudnia w Mazowieckim Centrum Kultury grała norwesko-polska formacja Bente Kahan-Ani Ma’Amin Quartet. 9 grudnia w Synagodze im. Nożyków odbędzie się jeszcze specjalny wieczór sefardyjskich impresji: Lunas Olvidades – Anna Riveiro. W kinie Muranów odbywały się Poranki Jazzowe dla dzieci i rodziców – filmy animowane ilustrowane muzyką w wykonaniu zespołów jazzowych. Dodatkowe koncerty miały miejsce w Legionowie z udziałem Ewy Bem, Marii Sadowskiej i Krzysztofa Ścierańskiego

Organizator festiwalu: Fundacja Jazz Jamboree

 

Ryszard Borowski

Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu