Festiwale
Johnny La Marama
fot. Piotr Iwicki

Jazz Jantar 2009

Piotr Iwicki


VII edycja gdańskiego festiwalu Jazz Jantar potwierdziła, że festiwal konsekwentnie surfuje na wznoszącej fali artystycznych lotów. Obecność gigantów światowego jazzu, jak Branford Marsalis i Steve Coleman, podobnie jak szeroki przegląd europejskiej i rodzimej sceny improwizowanej dowodzą, że zmiany, które od ponad pół dekady ucieleśniają się w wypadku tej imprezy poprzez ciągły wzrost atrakcyjności „listy płac”, poszły w dobrym, ba wręcz bardzo dobrym kierunku.

Co ciekawsze, szef festiwalu Borys Kossakowski znalazł znakomitą receptę na to, aby impreza była choć odrobinę inna od podobnych między Odrą a Bugiem. Nie korzysta jedynie z oficjalnych ofert dużych agencji koncertowych, ale sam szuka penetrując jazzowy rynek, choćby poprzez obecność na targach jazzowych, na których dziesiątki zespołów w krótkich setach prezentuje to, co im w duszy gra, czy może raczej to, czym w ich mniemaniu odróżniają się od jazzowego tła. I świetnie, bowiem ramówki festiwalowe w Polsce zaczynają przypominać swoje własne klony, a listy nazwisk, nieodmiennie powtarzające się z regularnością kilkuletniego cyklu, kolejny raz odnajdywane na plakatach przyprawiają nas o refleksję: chyba już to widzieliśmy. Może więc warto pójść tropem Jazz Jantaru, ruszyć się zza agencyjnego biurka i poszukać jazzu w terenie?

Triowy piątek
Choćby po to, aby nie tylko w Gdańsku można było posłuchać – jak w ostatni weekend listopada w klubie Żak – tria Carstena Daerra, niemieckiego pianisty, który z jednakową swobodą czerpie z klasycznych wzorców konwencji Billa Evansa i Keitha Jarretta, jak i bliskich nam zabaw z formą na miarę nieodżałowanego Esbjörna Svennsona czy Torda Gustavsena. Z jednej strony nienaganna pianistyczna biegłość, wręcz wirtuozeria, z drugiej zaś nieposkromiona wyobraźnia, dzięki której możemy przy odrobinie chęci towarzyszyć artyście w jego wizjach – podróżach.

Przed Niemcami zagrało nasze trio Levity, zespół równie chętnie poszukujący, penetrujący rozmaite rejony muzycznej ekspresji (z dużą dozą prawdopodobieństwa prorokuję temu zespołowi rychły sukces i skok do superligi naszego jazzu). Dzięki temu zestawieniu mogliśmy posłuchać, jak ta sama formuła (klasyczne trio jazzowe) może służyć do kompletnie innego odczytania jazzu. Cieszy to, że każdy z zespołów miał swój własny wyraz, charakter, a ekspresja, z którą wykonywali swój program, przywodziła na myśl czad rockowych koncertów. Zarówno w Levity, jak i u Daerra energia i emocje zdają się być motorem całego działania.

Magiczna sobota
 Nie gorzej było w sobotni wieczór, kiedy skonfrontowano dwie równouprawnione drogi współczesnego jazzu. Tę szczodrze czerpiącą z klasyki gatunku prezentował kwintet Hansa Ulrika. Muzyka brzmieniowo bliska pierwszemu albumowi Michaela Breckera i akustycznym odsłonom The Yellowjackets, bazująca na autorskich kompozycjach lidera pokazała, że u schyłku pierwszej dekady XXI wieku europejski jazz ma się świetnie. Ale czy to dziwne, czy zaskakujące, skoro album Ulrika „Jazz & Mambo” sprzedał się w nakładzie ponad 15 tysięcy egzemplarzy (łącznie artysta ma na koncie dziewięć solowych krążków). W tym zespole ozdobą był Niclas Knudsen, gitarzysta świetnie znany z formacji Ibrahim Electric. Duńczycy pokazali też, że obok nienaganności istotne jest w muzyce to, by czerpać z grania radość równocześnie dostarczając radości słuchaczom. I tak było.

Podobnie działo się w czasie występu międzynarodowej formacji Johnny La Marama (nazwa to fikcyjne nazwisko, alter ego artystycznych wizji muzyków, choć, jak sami mówią, oznacza ono tyle samo, ile nie oznacza nic). I przyznam się szczerze, występ fińsko-amerykańsko niemieckiego tria był dla mnie jedną z największych niespodzianek minionego roku. Chris Dahlgren (gitara basowa, kontrabas, głos), Kalle Kalima (gitara, preparacje, głos) i Eric Schaefer (bębny, sampling, głos) zabrali nas do własnego, powikłanego świata, w którym jazz jest swoistą mapą drogową, a kolejne przystanki-postoje to: ambient, noise-music, teatr instrumentalny, trip-hop. Czego w tym graniu nie było! Co więcej, ich muzyce towarzyszyła wielka świadomość celu i środków, którymi należy go osiągnąć. Na tym tle przewodnikiem zdawał się być Dahlgren, który w jedność łączy świat Billa Laswella, Franka Zappy, z formalną swobodą Johna Zorna. Jednak muzyka jego i kompanów jest znacznie bardziej nieprzewidywalna. Kompozycje dokonują stylistycznych zakrętów o 90 stopni z szybkością zapierająca dech, a zawarte w tytule kompozycji wykonanej na bis programowe motto „Your jazz is dead” zdaje się być nie tyle wykrzyczanym manifestem, ile czymś co zobowiązywało muzyków do pokazania, że skoro jakiś tam jazz był odszedł, to coś trzeba zaproponować w zamian. I zaproponowali. Coś ciekawszego? Lepszego? Oceny w tym wypadku mogą być bardzo subiektywne. Na pewno innego, intrygującego.

Dzięki warsztatowi takich muzyków jak Kalima (to bez wątpienia jeden z najciekawszych obecnie gitarzystów Starego Kontynentu, podszyty duchem Bucketheada i Holdswortha) czy Schae­fer (perkusista totalny, grający na rozbudowanym zestawie przełamując jazzowe stereotypy) wraz z basistą mieli odwagę pokazać własną koncepcję – wizję jazzu. I udało się to im, a przy okazji spodobało publiczności, która mimo późnych godzin nie chciała długo puścić muzyków ze sceny. Mnie zaś utkwił w pamięci moment koncertu, kiedy artyści założyli na czoła latarki górnicze i w kompletnej ciemności, na zadymionej scenie pokazali coś, co nieczęsto gości w jazzowym arsenale – teatr instrumentalny. Dla takich chwil warto jechać kilkaset kilometrów na koncert.

Szef festiwali zdradza, że podobna konwencja, prezentacje jazzu poszukującego, jazzu – sztuki będącej w nieustannej drodze, będą na Jazz Jantar normą. Czego wszystkim oczekującym od tej muzyki zaskoczenia i świeżości, życzę.

Piotr Iwicki


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 1-2/2010

 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu