Festiwale
Michał Urbaniak
fot. Robert Bernet


Artykuł opublikowany
w JAZZ FORUM 3/2013

Jazz od Nowa 2013



W najsłynniejszym klubie grodu Kopernika, między 20 a 23 lutego 2013 r., odbył się kolejny jazzowy festiwal składów międzynarodowych – albowiem na osiem figurujących na afiszu zespołów tylko dwa miały charakter narodowościowo jednolity. Zarazem jednak trzynasta edycja Jazz Od Nowa Festival – bo o nim oczywiście mowa – czytelnie nawiązywała do idei założycielskiej tego przedsięwzięcia, polegającej na prezentacji klasyki rodzimego jazzu w kontekście jego tak zwanej awangardy.

Owo nawiązanie dało się najmocniej odczuć podczas wieczoru inauguracyjnego, stuprocentowo polskiego w sensie obsady wykonawczej. Kamil Pater (gitara), Irek Wojtczak (saksofon tenorowy i barytonowy), Rafał Gorzycki (perkusja) i Paweł Urowski (kontrabas), jako A-Kineton promujący świeżo wydaną płytę pod takimż tytułem, wywodzą się z bydgosko-gdańskiego środowiska yassowych „wywrotowców” – pierwszy gra na stałe w Contemporary Noise Sextet, drugi – w Irek Wojtczak Outlook, trzeci – w Sing Sing Penelope i Ecstasy Project.

Natomiast Zbigniew Namysłowski Quintet, goszczący na festiwalu w dziesiątą rocznicę pierwszego występu w składzie niemal identycznym (lider na saksofonie sop­ranowym, altowym i sopraninie, jego syn Jacek na puzonie, Sławek Jaskułke na fortepianie, Andrzej Święs na kontrabasie i Grzegorz Grzyb na perkusji), dzięki szefowi symbolizuje kontestowany przez yassowców historyczny panteon rodzimego jazzu. W istocie okazało się jednak, jak względne, a nawet zwodnicze bywają podziały na „rewolucjonistów” i „tradycjonalistów” – nie tylko dlatego, że reszta kwintetu Namysłowskiego to muzycy przynajmniej o pokolenie młodsi, o koneksjach post-yassowych (Jaskułke) czy wręcz rockowych (Grzyb). Trudno przecież jednoznacznie stwierdzić, co było bardziej „rewolucyjne” – transowe, zbliżone do rocka pulsacje i ocierające się o chaos zbiorowe improwizacje A-Kinetonu, czy klarowne formalnie, często zainspirowane rodzimym folklorem kompozycje klasyka (Świr na prawo, świr na lewo), z racji skomplikowanej a precyzyjnej metrorytmiki bliższe modernistycznej awangardy i free improvu niż jazzowego mainstreamu.

Następna odsłona imprezy nie skłaniała do refleksji porównawczych tego typu – choć w koncercie PGR-Latin Fire!, czyli obecnej wersji Projektu Grzegorza Rogali, puzonisty wykształconego w berlińskim Jazz Institute i bostońskiej Berklee School of Music, też pobrzmiewały echa polskiego folkloru (zwłaszcza w ciekawie, improwizacyjnie rozwiniętym Majazzurze). Aranżacje mieściły się w obrębie akustycznego mainstreamu, dominowały zaś rytmy bossa novy i clave – w składzie, obok lidera, kontrabasisty Janusza Mackiewicza i pianisty Witolda Janiaka, znaleźli się bowiem chilijski perkusista Miguel Alejandro Lagos Miranda i kubański trębacz Daniel El Congo Allen, współpracujący na przykład z Earth Wind and Fire. Paradoksalnie jednak, właśnie „latynoskiego ognia” tu zabrakło.

Alumnem Berklee jest również sopocki perkusista Eryk Kulm, który na czele Eryk Kulm International Quartet (obok lidera walijski tenorzysta Osian Roberts, afroamerykański pianista Reggie Moore, Adam Kowalewski na kontrabasie i, jako gość specjalny, Piotr Wojtasik na trąbce) dopełnił drugi festiwalowy wieczór. Jeszcze wyraźniej nawiązał on przy tym do klasyki akustycznego mainstreamu, konkretnie zaś do mistrzów hard bopu w postaci Arta Blakeya i jego Jazz Messengers. Stylowość tego udanego koncertu była w dużej mierze zasługą pianisty – jako dawny współpracownik Buddy’ego De Franco czy Thad Jones-Mel Lewis Orchestra uosabiającego dobre mainstreamowe tradycje.

Spoiwem wieczoru trzeciego okazała się tak zwana world music – rezonująca głównie w produkcjach zespołu Fumanek, czyli Włodzimierza Kiniorskiego (saksofony sopranowy i tenorowy, flet indyjski, bębny afrykańskie), Mamadou Dioufa (śpiew, perkusjonalia), Tadeusza Sudnika (syntezatory cyfrowe i analogowe) oraz Jacka Wudarczyka (plastyka reprezentowanego na scenie przez jedną ze swych płaskorzeźb). Folklor muzyczny Czarnego Lądu pobrzmiewał głównie w polirytmicznych fakturach perkusyjnych i intonacjach wokalnych Mamadou – osiadłego w Polsce Senegalczyka, najczęściej śpiewającego w rodzimym języku wolof – podczas gdy saksofonowe frazy Kiniorskiego kojarzyły się raczej z ethno-jazzem w rozumieniu mniej ekstremalnym niż „swobodne improwizacje” Pharoaha Sandersa. Pochodzące z odmiennego świata dźwięku ambientowe podkłady i ornamentacje Sudnika okazały się, przez swą „transowość”, niemal organicznym elementem tej muzycznej całości, urozmaiconej przez zabawne polskojęzyczne monologi Mamadou – czasem, niestety, trochę nieskładne.

W multimedialnej produkcji „Ananke” według pomysłu i scenariusza współlidera Laboratorium, Marka Stryszowskiego (saksofon altowy i sopranowy, flety proste, EWI, perkusjonalia, śpiew), również było słychać wielogłosowe zaśpiewy wzorowane na etnicznej muzyce afrykańskiej – w scenariuszu, obok cytatów z Arystotelesa czy Winstona Churchilla, znalazły się bowiem także refleksje Nelsona Mandeli. Całe przedsięwzięcie zostało pomyślane jako próba artystycznej syntezy przeszłości, teraźniejszości i poniekąd przyszłości świata (stąd „historyczne” wizualizacje Michała Tylki) i „próba zrozumienia przez współczesnego twórcę istoty tworzenia” (co zapewne miały wyrażać performerskie poczynania rzeźbiarza Józefa Kowalczyka jako Twórcy i choreograficzne ewolucje Magdaleny Malik w tytułowej roli greckiej bogini przeznaczenia). W sensie ogólnej koncepcji „Ananke”, rozsławiona udaną premierą na festiwalu World Art Underground Wieliczka 2012, mogła się słusznie wydawać niebanalna – choć wcześniej w podobnym kierunku zmierzali Sun Ra ze swą „intergalaktyczną” Arkestrą albo angielska acid-rockowa grupa Hawkwind. Muzycznie chyba jednak nie zaskoczyła dawnych fanów Laboratorium, może z wyjątkiem wokalno-instrumentalnego finału, zróżnicowanego ekspresyjnie i dramaturgicznie. Gwoli ścisłości dodajmy, że jazzrockowo-funkowe improwizacje i tematy sprawnie, wraz z liderem, wykonali jemeńska wokalistka Rasm Al-Mashan, gitarzysta Paweł Ścierański, basista Kris Bodzoń, perkusista Grzegorz Grzyb, Seb Bernatowicz na instrumentach klawiszowych i Luiza Bernatowicz na wiolonczeli.

Wieczór ostatni, w sensie jazzowych stylów dramatycznie wręcz kontrastowy, też miał swoje iunctim – w postaci miejsca, z którego wywodzi się istotna część jego obsady wykonawczej. Na początek usłyszeliśmy amerykańsko-norweski Ballister – Dave Rempis (saksofon tenorowy i altowy), Fred Lonberg-Holm (wiolonczela) i Paal Nilssen-Love (perkusja) – gdzie dwaj pierwsi reprezentują awangardowy sektor chicagowskiej sceny jazzowej. Całe rzeczone trio grało kiedyś w Territory Band Kena Vandermarka. W Toruniu naturalnie wpisało się ono w „eksperymentalny” nurt festiwalu – jak wcześniej francuski trębacz Jean-Luc Cappozzo czy niemiecki „rzeźnik saksofonu” Peter Brötz­mann – proponując ekstremalną odmianę muzyki z pogranicza free jazzu i tak zwanej swobodnej improwizacji. Zaprezentowało też jednak świetny warsztat instrumentalny oraz umiejętność budowania swoistej narracji przez gradacje dynamiczne albo zagęszczanie faktury – tak dalece, że ten mało atrakcyjny dla szeregowego jazzfana koncert zakończył się bisem.

Z Chicago pochodzi także czarnoskóry perkusista Frank Parker, przez współpracę z m.in. Freddie’m Hubbardem sytuujący się znacznie bliżej nowoczesnego mainstreamu. W Toruniu wystąpił w zespole Michała Urbaniaka (skrzypce, saksofon tenorowy, EWI), obok Wojciecha Karolaka (organy Hammonda), Jerzego Małka (trąbka) i syna Jacka Niedzieli, Gabriela, na gitarze elektrycznej. Ten zróżnicowany pokoleniowo skład zapewnił słuchaczom prawdziwy relaks po wcześniejszych nawałnicach dźwiękowego brudu – za sprawą standardów obcych (Misty) i rodzimych (zagrana na bis Kattorna) oraz tematów własnych lidera, wykonanych w duchu szlachetnego modern-jazzowego konserwatyzmu, z należytą troską o ekspozycję tematów, czytelność improwizowanych chorusów i stylowość swingowej pulsacji.

Był to finałowy akcent najnowszej edycji jedynego bodaj uniwersyteckiego festiwalu jazzowego w Polsce, od początku organizowanego w istotnej mierze dzięki życzliwości i hojności władz UMK. W innym wypadku nie byłaby przecież możliwa błyskawiczna wręcz modernizacja i rozbudowa „Od Nowy” – przemianowanej w związku z tym na „Akademickie Centrum Kultury i Sztuki” – i, w efekcie, lokalizacja tegorocznych koncertów w nowej, większej i komfortowej akustycznie sali.

Andrzej Dorobek

 

 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu