Festiwale
Chick Corea i Gary Burton
fot. Piotr Iwicki

Jazzowa Jesień w Bielksu-Białej: Corea - Burton

Pior Iwicki


Można śmiało powiedzieć, że siódemka jest szczęśliwa. Jeśli ktoś ma wątpliwości, powinien być 19 listopada w Bielsku-Białej, gdzie występem jednego z najsłynniejszych duetów jazzu, tandemu Chick Corea – Gary Burton zainaugurowana została siódma edycja Jazzowej Jesieni.

Było bardzo gorąco. Dosłownie, dzięki sponsorowi festiwalu – firmie grzewczej, wnętrze olbrzymiego kościoła pw. Św. Maksymiliana Kolbe zostało doprowadzone do temperatury iście filharmonicznej, ale nawet gdyby tak się nie stało, gwiazdorzy wieczoru szybko uporaliby się z tym problemem. Już pierwsze dźwięki Love Castle podniosły wszystkim ciśnienie.
Kto zna ich ostatni album „The New Crystal Silence”, ten wie, czego można się było spodziewać. Pianista i wibrafonista pokazali duetowe wersje tematów, które na albumie zarejestrowali ostatnio w oprawie orkiestry z Sydney, a które znamy też z ich wcześniejszych dokonań sprzed trzech i pół dekady.

Zabrzmiała też Native Sense – The New Duets, tytułowa kompozycja ich płyty  z 1998 roku. Od tego momentu koncert zaczął nawet przypominać track-listę tego albumu, ale z małymi wyjątkami. Jak choćby piękna wersja Very Early Billa Evansa, pełna niuansów, przenikania się linii melodycznych rozpisanych pięknie na dwa instrumenty. Po tym ponownie wróciliśmy do rytmów iberyjskich w Duende, aby po zjawiskowej, lepszej niż w wersjach płytowych interpretacji coreańskiego tematu Bud Powell (koncert rządzi się swoim prawem, tutaj ekspresja bierze górę nad wyrachowaniem, stąd być może niemal kaskaderskie solo Burtona najeżone arcytrudnymi na wibrafonie progresjami akordów. To chyba tylko on potrafi!).

Ale to była tylko cisza przed burzą. Zagrane brawurowo No Mystery pokazało, że świetnie dokonana transkrypcja, może zabrzmieć równie potężnie i w sposób pełny, jak wersja oryginalna Return To Forever z Coreą, Whitem, Clarkiem i Di Meolą. Owacja publiczności, w pełni zasłużona.

Pięknym wyciszeniem po setkach wysypanych jak perełki nut było Crystal Silence, z intrygującymi solówkami Burtona i Corei. Tutaj kolejny raz muzyka wykonała zwrot ku folklorowi iberyjskiemu. Alegria, prawdziwy klejnot w dorobku duetu ma w sobie subtelność wczesnych kompozycji Corei, ale ma też elegancję bliską filharmonicznym salom.

Potem czekała nas niespodzianka – Sweet and Lovely. Zgodnie z anonsem Chicka: „Ten standard grało wielu muzyków, na wiele sposóbów, a my zagramy go tak jak grał Monk”. I zagrali, oczywiście traktując bardzo umownie stylistyczną poprawność. Ale trzeba przyznać, że był to (obok Monkowskiego bluesa, pierwszego bisu) najbliższy swingowi temat tego wieczoru. Piękna odskocznia od oszałamiającej ferii rytmów podszytych iberyjskimi i latynoskimi klimatami.

Ostatnim tematem zasadniczej części koncertu był Señor Mouse. Bliski pod względem interpretacji wersjom które świetnie znamy, w Bielsku-Białej  z zapierającą dech codą. Utwór ten zwieńczyła owacja publiczności. Wiadomo było, że bisy to kwestia czasu. Po wspomnianym wcześniej bluesie, po frenetycznym wręcz przyjęciu publiczności stało się coś, co zaskoczyło chyba wszystkich. Zazwyczaj w tym miejscu, na „dobranoc” duet wykonywał La Fiestę. Tym razem było inaczej. Czy gorzej. Nie! Corea dyskretnie zabrał Burtonowi parę pałek, po czym rozpoczęła się przekomarzanka na cztery ręce. Typowe dla Corei występującego solo, balansującego między jazzem a muzyką współczesną motywy, przejmowane były przez muzyków „na zmianę”.

Ale była to tylko przygrywka do wykonanego w duecie na wibrafonie kolejnego hitu Corei – Armando’s Rumba. Tu publiczność wręcz oszalała, bowiem zapewne niewielu słuchaczy wiedziało, że Corea na wibrafonie (i marimbie) radzi sobie lepiej, niż przyzwoicie. A co najważniejsze, gra bardzo stylowo. Po cyrkowych niemal sztuczkach Corea przesiadł się do fortepianu i już w klasycznym dla siebie i Burtona duecie, dokończył wieczór.

Od pierwszej wizyty tego zjawiskowego tandemu w Polsce, minęło ponad 30 lat. Dzisiaj, z perspektywy lat słychać, że ta muzyka nie straciła nic ze świeżości i atrakcyjności. Tomasz Stańko, który tradycyjnie otwierał pierwszy festiwalowy wieczór, stosownym przemówieniem wraz z prezydentem Bielska-Białej, Panem Jackiem Krywultem, po koncercie, już na parkingu wypowiedział znamienne słowa: „To muzycy, którzy mają pełną świadomość tego, co chcą zagrać ale i tego, czego oczekuje od nich publiczność. I łączą to świetnie. Genialnie!”

Koncert trwał blisko dwie i pół godziny.

Piotr Iwicki

Koncert Corei i Burtona był prologiem festiwalu, którego recenzję zamieścimy w następnym numerze. Zasadnicza część Jazzowej Jesieni w B-B miała miejsce w ostatnim tygodniu listopada. W kolejne dni wystąpili: 26.11 Arild Andersen, Paolo Vinaccia & Tommy Smith i Andy Sheppard Quintet, 27.11 Obara Special Quartet i Tomasz Stańko Quintet, zaś w sobotę 28.11 w miejsce Cecila Taylora. który w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd – kubański wirtuoz fortepianu Gonzalo Rubalcaba solo.

www.jazzowajesien.pl


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 12/2009

 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu