Biografię Komedy autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej recenzuje Michał Wilczyński
Zaledwie kilka dni temu na giełdzie płytowej w Chorzowie podszedł do mnie człowiek, który – wskazując wydany jesienią ubiegłego roku soundtrack z filmu „People Meet and Sweet Music Fills the Heart” – stwierdził, że płyta go rozczarowała, bo za mało na niej Komedy w Komedzie. A ja pomyślałem o tym, że należałoby spytać: którego Komedy? W inny sposób postrzegała go rodzina i najbliżsi, w inny znajomi ze środowiska filmowego, a jeszcze inny jazzmani. Dlatego gdy tylko się dowiedziałem, że powstanie jeszcze jedna biografia tego nietuzinkowego artysty nie załamałem rąk jak niektórzy i nie powtarzałem „znowu!”. Nie, bo wreszcie za ten pogmatwany, wciągający temat wziął się ktoś z zewnątrz, oderwany w równym stopniu od każdego z tych środowisk. A do tego ktoś, kto wie jak pisać, by nie chciało się przestawać czytać.
Magdalena Grzebałkowska dała się poznać jako dziennikarz rzetelny, dociekliwy i niezwykle szczegółowy w swoich poszukiwaniach. Potrafi jednak – a to sztuka rzadka i niezwykle pożądana – w tropieniu najdrobniejszych faktów nie zatracić obrazu całości, co niestety niektórym biografom (szczególnie muzycznym!) czasami się zdarza i narażają swoją pracę na los dzieła hermetycznego i przeładowanego rzeczami niepotrzebnymi. Tutaj jest inaczej. Drobiazgów, szczegółów, niewielkich perełek jest w tym obszernym, zajmującym niemal pół tysiąca stron tekście co niemiara. Wiadomo kiedy Krzysztof Komeda zrobił prawo jazdy, kiedy (i jak) świętował zdaną maturę i jak znalazł się w jednym łóżku z Jackiem Ostaszewskim!
Równie wiele miejsca zajmują miniaturki, które nie odnoszą się bezpośrednio do Komedy – wiele z nich obecnych jest po to, by przygotować tło, pokazać szerszy kontekst. Jak choćby akapity ze stron 44-45 – opowieść o Januszu Cegielle i odradzającej się YMCA w Łodzi. Albo wciągający szkic na temat zdobywania płyt z jazzem (Bogusław Rudziński płacący Romanowi Waschko równowartość miesięcznej pensji za LP Coltrane’a!), zręcznie spleciony z krótkim stanem polskiej fonografii jazzowej u progu lat 60. Czy wreszcie odtworzone z pietyzmem pierwsze edycje raczkującego jeszcze Jazz Jamboree, zestawione z prasowych relacji, wspomnień i notatek różnego pochodzenia. To momenty, kiedy mimo mnogości faktów, smaczków i kolorów odczuwamy… lekki niedosyt, bo tak interesujących drobiazgów składających się na znacznie większy portret polskich jazzmanów lat 60. chciałoby się jeszcze i jeszcze!
Autorka z wielką starannością zrekonstruowała losy rodziny Trzcińskich i pionierskie czasy Melomanów i Sekstetu Komedy. Tam, gdzie pamięć ludzka bywa zawodna starała się przedstawić wszystkie osiągalne wersje danych wydarzeń, by ocenę i wybór najbardziej prawdopodobnej pozostawić czytelnikowi (a czasami rozbieżności są duże – by wspomnieć tylko wyjazd do Zakopanego, trwający zależnie od wspominającego od tygodnia do trzech miesięcy!). Dużo miejsca poświęciła także postaci Zofii Komedowej oraz innych osób, które pojawiały się w uczuciowym życiu artysty, a o których obecności dotąd w biografiach zbyt obszernie nie wspominano.
Trudno wymieniać wszystkie zaskoczenia, niespodzianki i zachwyty, jakie przychodzą wraz z czytaniem „Osobistego życia jazzu” nie zdradzając zbyt wiele – muszę jednak wspomnieć jeszcze o niezwykłej umiejętności i szczęściu autorki do wynajdywania rozmówców nie do końca oczywistych. Bo to, że w książce wypowiada się Ptaszyn, Karolak czy Milian wydaje się czymś nie podlegającym dyskusji. Ale oni o Komedzie mówią już od tylu dekad, że na wiele nowych refleksji, wspomnień i uwag raczej nie ma szans. Co innego osoby pozostające gdzieś na uboczu, w cieniu. Stąd moja wielka radość, że na kartach książki znajduję związanego z Hybrydami klarnecistę i saksofonistę Bogusława „Dyzia” (dlaczego autorka pisze o nim „Dizzy”?) Rudzińskiego oraz kontrabasistę Macieja Suzina – który służył autorce nie tylko fascynującymi wspomnieniami, ale i… notesem z zapiskami z czasu współpracy z Komedą. Jak wyglądało nagrywanie muzyki do filmu „Prawo i pięść”? Jak powstawał film „Jazz in Polen”? To wszystko tu jest.
Jest też oczywiście sprawa nieszczęśliwego wypadku, który doprowadził do przedwczesnej śmierci artysty – pokazana ze znanej od lat perspektywy Zofii Komedowej, jak i zupełnie nowej, przekazanej przez Andrzeja Krakowskiego – a wszystko to wzbogacone wyprawą na Oriole Lane w Hollywood w lipcu 2016 roku.
Nie wszystkim wydarzeniom poświęcono rzecz jasna tyle samo miejsca. Można byłoby się spierać, czy nagranie „Astigmatic” powinno być skwitowane zaledwie jedną stroną, ale przecież wiele sytuacji, które z dzisiejszego punktu widzenia wydają się ponadczasowe, wówczas były zaledwie małymi elementami wielkiej układanki.
I choć zazwyczaj pod koniec recenzji staram się wydobyć z danej książki rzeczy, które są jej najgorszymi wadami i dysonansami, to tutaj… nie mogę. Tutaj wszystko gra dokładnie tak, jak się należy. Jazda więcej niż obowiązkowa.
Michał Wilczyński
Magdalena Grzebałkowska „Komeda. Osobiste życie jazzu”, 512 stron, Znak 2018
Zobacz również
Opowieść o Andrzeju Dąbrowskim pióra żony legendarnego perkusisty, wokalisty i rajdowca – Agnieszki Matyni… Więcej >>>
Autobiografia, wywiad-rzeka, przeprowadzony przez Tomasza Gregorczyka i Janusza Jabłońskiego Więcej >>>
Książka Grzegorza Mani adresowana nie tylko do prawników, ale także muzyków, kompozytorów i wydawców Więcej >>>
Pierwsze polskie wydanie słynnej książki o życiu i muzyce legendarnego mistrza gitary basowej Więcej >>>