Wywiady
Leszek Kułakowski

LESZEK KUŁAKOWSKI: Czuję się outsiderem

Andrzej Winiszewski


JAZZ FORUM: Twoje działania z ostatnich lat dowodzą, że artystycznie jesteś muzykiem nad wyraz wszechstronnym. Komponujesz muzykę współczesną, nagrywasz jazzowe płyty, łączysz niejako dwa światy klasyczny i jazzowy, improwizowany, w jeden muzyczny monolit. Kim właściwie jesteś? Dokąd zmierzasz?

LESZEK KUŁAKOWSKI: Ja jestem z natury jazzmanem, muzykiem jazzowym, pianistą jazzowym, kompozytorem.
Mentalnie jestem jazzmanem, ale sama formuła jazzu mi nie wystarcza. Ja po prostu lubię przekraczać granice, jestem outsiderem, lubię polistylistykę, cross-over, wędrówki w różne rejony muzyki. Po prostu formuła jazzu – jako środka narracji, improwizacji, tworzenia muzyki na żywo tu i teraz – mnie interesuje raczej w szerokim kontekście. Jestem wręcz zafascynowany Trzecim Nurtem, który stworzył Gunther Schuller, gdzie jest  synteza muzyki współczesnej i jazzu. To mnie interesuje bardzo jako kompozytora i w tym właśnie się specjalizuję, żeby taki wspólny język między orkiestrą symfoniczną, muzykami klasycznymi a jazzmanami odnaleźć. To jest bardzo trudne, ale mam na to wypracowaną metodę i odniosłem wiele sukcesów w tej dziedzinie.

JF: Twoja najnowsza płyta „Code Numbers” to jednak zdecydowany powrót do jazzu. To bodaj pierwsza, tak pełna twoja wypowiedź w klasycznym jazzowym triu. Dlaczego tak późno?

LK: Myślę, że dopiero teraz dojrzałem do nagrania płyty w trio, gdyż uważam, że jest to bardzo odpowiedzialna formuła i wymagająca wielkiej dojrzałości, wielkiej kultury muzycznej i otwartego umysłu. To pianistyka celowo bardzo jazzowa, ale ja też świadomie odchodzę od takiego właśnie kanonu jazzowej pianistyki w stylu tzw. „trumpet  style  of  playing piano”, uczonej przez wszystkich na całym świecie. Ja chcę znaleźć swój indywidualny język, staram się grać po prostu swój świat, swoje dźwięki, swoją konstrukcję myślową, swoją frazę i to uważam za najważniejsze rzeczy u każdego muzyka jazzowego – tę identyfikację dźwiękami, brzmieniem i myśleniem. Powtarzam to swoim studentom jazzu w gdańskiej akademii muzycznej – uczę  ich  perfekcyjnego warsztatu, potem każę im to odrzucić i szukać własnego języka muzycznego, indywidualnego brzmienia –  jazz kocha barwnych artystycznie modeli, osobowość.

JF: Klucz, od którego wyszedłeś w koncepcji tej płyty, również wymaga pewnej, by tak rzec, intelektualnej refleksji.

LK: Ja w ogóle lubię w muzyce takie klucze. „Code Numbers” to jest rozwinięcie, rozszerzenie koncepcji z mojej wcześniejszej płyty pt. „Interwały”, gdzie zastosowałem w tematach kod interwałowy od prymy do oktawy. Tutaj to rozszerzyłem, ale też i skróciłem tę formułę, gdyż tytuły utworów wynikają ze stosunków interwałowych, ze stosunków harmonicznych, czasowych, z konstrukcji frazy.

A co do tytułu, wziął się z obserwacji. Żyjemy dziś w świecie, gdzie wszystko mamy zakodowane. PIN-owane jest wszystko w telefonach, w bankach. Żyjemy w świecie, w którym za 15 lat nie będziesz wiedział, jak się nazywasz – będziesz musiał zajrzeć do komórki, żeby to sprawdzić. Rozwój elektroniki, technologii, cywilizacji jest po prostu szokująco szybki i to jest moja odpowiedź na cyfryzację świata otaczającego nas na co dzień. Ale w tej mojej „cyfryzacji” jest jednak serce i emocja.

Owe kody dały także tytuły poszczególnym kompozycjom. Tylko Dolina Charlotty to czysta inspiracja miejscem. Są także cztery  fragmenty free, które były na żywo zagrane w studiu. Jednocześnie ta płyta jest bardzo jazzowa, bardzo osobista, bardzo moja, prywatna. Abstrahując od tych właśnie numerów, kodów cyfrowych w utworach, tam najważniejsza jest emocja i sama muzyka, same tematy, które mają być piękne i mieć jakąś emocjonalną wartość.

JF: Wspomogłeś się także bardzo bliskimi tobie muzykami.

LK: No tak, z moim synem Piotrkiem, znakomitym kontrabasistą, gram już zawodowo od ponad 10 lat, graliśmy jeszcze, jak był młokosem, rozumiemy się genetycznie. Krzysztof Gradziuk jest perkusistą, który jest inny od wszystkich. Jest bardziej wrażliwy na brzmienie, bardziej oszczędny w graniu, bardziej otwarty, bardziej czeka na propozycje, bardziej odpowiada, nie wyprzedza myślenia pianisty i pięknie gra sonorystycznie. Kreuje brzmienie, jest bardzo muzykalny. Do tej płyty wydawał mi się idealnym muzykiem.

JF: Gdyby spojrzeć tak dogłębnie na polskie środowisko, zwłaszcza pianistów jazzowych, to trudno oprzeć się wrażeniu, że wypracowałeś swój własny, rozpoznawalny styl, ale jednocześnie jesteś swoistym outsiderem. Gdzie są źródła twojej pianistyki?

LK: Rzeczywiście, czuję się nieco outsiderem. Świadomie przekraczam ten znany powszechnie kanon jazzu i idę w stronę, o której to ja decyduję. To mnie interesuje. Bo jazz jest  takim mikroświatem, małą zatoczką w wielkim oceanie muzyki.

Jeśli chodzi o pianistykę, to wydaje mi się, że ja mam wewnętrzny liryzm, to jest mój świat. Ja lubię taki liryzm, ale też uważam, że trzeba próbować pójść w swoją stronę i kształtować własny język. Dlatego próbuję wypowiadać się bardzo indywidualnie. Ale ten właśnie liryzm post-chopinowski, polski, jarrettowsko-evansowski jest mi bardzo bliski, to jest „my soul”.

JF: A co z twoimi ambicjami dotyczącymi łączenia różnych obszarów artystycznych, muzycznych – zwłaszcza jazzu i muzyki klasycznej, współczesnej? Będziesz nadal je rozwijał? Nadal pracował nad nowymi pomysłami?

LK: Tak, to bardzo twórcze myślenie o muzyce, bliskie mi jako kompozytorowi. Orkiestra daje w ogóle nieograniczone możliwości rozwijania  magicznego dźwiękowego świata. Są oczywiście też pewne problemy z orkiestrą, typu np. poczucie swingu, czasu, ale ja mam metodę na to i potrafię to mądrze i dobrze wykorzystać. To nurt będący kontynuacją projektów typu „Eurofonia”, Sketches for Jazz Trio & Symphony Orchestra, czyli tych jazzowo-trzecionurtowych, które łączą ze sobą te dwa światy: muzyki współczesnej i jazzu. Sporo komponuję na mój  gdański akademicki big band – przemycam tam wiele różnorodnych technik kompozytorskich i stylistyk.

JF: Myślisz, że taka jest przyszłość muzyki jazzowej tu, w Europie?

LK: Myślę, że w ogóle  współczesna sztuka wciąż kotłuje się w postmodernizmie. Jeśli weźmiemy sztuki plastyczne, to tam jest totalna aberracja i bełkot. Muzyka również idzie właśnie w kierunku przekraczania stylistyk, mieszania gatunków. No, świat po prostu żyje w totalnej globalizacji, wszystko miesza się ze wszystkim. Jedziemy do Chin – widzimy to samo co w Europie. Jedziemy do Korei – to samo. Kupujemy te same produkty, jesteśmy po prostu wszyscy w jednym garnku, w jednej globalnej zupie.

JF: Długo czekaliśmy na twoją płytę zrealizowaną w klasycznym jazzowym triu. Mówiłeś o osiągnięciu koniecznej dojrzałości artystycznej, by taki projekt móc w ogóle zrealizować. Ale myślę, że najdoskonalszą formą artystycznej wypowiedzi, jednocześnie chyba najtrudniejszą, jest podjęcie wyzwania i zmierzenie się sam na sam z instrumentem. Myślisz czasem o projekcie solowym? Czy taki pomysł jest w ogóle w kręgu twojego zainteresowania?

LK: Tego nigdy nie zrobię, bo uważam, że mam niewystarczającą do tego technikę pianistyczną. Nie zrobię tego choćby z samego szacunku dla sztuki. Napisałem swego czasu koncert jazzujący dla brata Bogdana, znakomitego klasycznego pianisty, który grał go na Festiwalu Pianistyki Polskiej i jeszcze w wielu  polskich filharmoniach. Koncert,  który jest współczesnym gershwinowskim koncertem fortepianowym, łączącym jazz z muzyką symfoniczną. Ale ja bym tego nigdy nie zagrał pod względem technicznym, bo musiałbym dużo ćwiczyć, a nie mam na to czasu. Nagranie solowej płyty wymaga absolutnie perfekcyjnego warsztatu. Tu nie można podpierać się jakimiś grepsami i udawaniem. Tu musi być wirtuozeria, musi być pełen zakres totalnej pianistyki. Choć…, nigdy się nie zarzekam. Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Dziś uważam, że z szacunku dla Sztuki, dla Muzyki, nie podjąłbym się takiego zadania. 


Rozmawiał: Andrzej Winiszewski


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 9/2010


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu