Wywiady

Leszek Kułakowski: Looking Ahead

Stanisław Danielewicz


Miałem okazję wysłuchać, tuż po dokonaniu zgrania całości materiału, nowej płyty przygotowanej przez pianistę i kompozytora Leszka Kułakowskiego. Interesując się od lat dokonaniami związanych z Trójmiastem muzyków, nabrałem szczególnej ochoty, by porozmawiać z tym kompozytorem i pianistą, mamy bowiem do czynienia z dziełem wybitnym i przełomowym, znaczącą cezurą w karierze tego artysty.

JAZZ FORUM: Ukazała się płyta „Looking Ahead”, zawierająca Twoje kompozycje, „jeszcze ciepła” dosłownie i w przenośni, bo nagrałeś ją w lipcu 2014.

LESZEK KUŁAKOWSKI: Między 15 a 17 lipca, w studiu Radia Gdańsk, potem było jeszcze zgrywanie materiału, mastering.

JF: Czym dla Ciebie jest ta płyta, jakie ma znaczenie dla Twojego rozwoju?

LK: Jest w jakimś sensie podsumowaniem moich doświadczeń – nie tylko związanych z jazzem – ale muszę wyraźnie powiedzieć, że ja nie oglądam się za siebie, nie jest to żadna retrospekcja. Kolejne utwory otwierają etap poszukiwań – nowych pomysłów na prezentację materiału dźwiękowego, brzmień jeszcze niewyeksploatowanych. Nazwałbym to poszukiwaniem nowych środków wyrazu. Na pewno „Looking Ahead” nie stanowi rewolucji, raczej podsumowuje dotychczasową ewolucję. Z mocnym akcentem na nowe brzmienia, których „odkrywanie” przed uszami słuchacza i własnymi także – stanowi pasjonujące wyzwanie.

JF: Dotychczas stawiałeś na nagrywanie płyt konceptualnych, najlepszym przykładem może być album „Interwały” z 1996 roku, na którym kolejno pryma, sekunda, tercja itd. stanowią osnowę kolejnych utworów. Czy „Looking Ahead” to kolejny concept album?

LK: W pewnym sensie tak, ale nie idę tropem rozwiązań formalnych jako genezy kompozycji. Jeśli miałbym wskazać na pomysł konstytuujący, to było nim wprowadzenie wiolonczeli jako swego rodzaju centrum w stosunku do zmiennej linii napięć. Wiolonczela, jej kantylena, to przeciwwaga dla ruchliwych, „neurotycznych” fraz jazzowej trąbki i saksofonu. Wiolonczela wnosi spokój, liryzm, przeciwstawia się jazzowej agresji.

Ta nowa dla mnie jakość brzmienia nie była tak do końca oczywista, bo niełatwo określić właściwy balans między poziomem natężenia poszczególnych instrumentów. Wiolonczela nie brzmi donośnie, jej alikwoty rozkładają się inaczej niż trąbki czy saksofonu, ma ograniczone możliwości dynamiczne. Na szczęście znalazłem do tych nagrań doskonałych partnerów, to od ich kultury i wzajemnego porozumienia zależało, jak będzie odczytany ów kontrast między liryzmem wiolonczeli a jazzową narracją instrumentów dętych.

JF: To zestawienie instrumentów jednak nie ogranicza się do samej koncepcji brzmienia. W szerszym kontekście, estetyka tych nagrań to odrzucenie koncepcji czystości stylistycznej. Mam nawet wątpliwości, czy należy „Looking Ahead” zaliczyć do jazzu.

LK: Nie do końca zgadzam się z Twoją diagnozą. Jest to płyta bardzo jazzowa, znakomicie skontrastowana fakturą kompozycji. Są na płycie piękne ballady o klasycznej budowie AABA, czy ABA. W dynamicznych, motorycznych utworach jak Looking into Infinity nieustannie pojawiają się nowe sekwencje, bez powtórzeń. Jest też „przestrzenny” utwór Sentimental Song zagrany w duecie z wiolonczelą. Utwór ten wnosi ukojenie, spokój i kontrast w stosunku do pozostałych utworów płyty. Jest też w tych kompozycjach trochę magii, oczywiście w moim rozumieniu, magii wynikającej z moich emocji. Tytuły utworów są odbiciem tych nastrojów, nie trzeba było ich szukać czy wymyślać, one pojawiały się samoistnie.

JF: Czy komponując bierzesz pod uwagę emocje odbiorcy, jakie towarzyszą słuchaniu Twojego utworu?

LK: Emocje są zawsze najważniejsze! Rzecz w tym, że emocje towarzyszące kompozytorowi w trakcie tworzenia przekładają się, a raczej powinny się przekładać, na emocje „zwykłego odbiorcy”. Potrzebna jest więc pewna samokontrola, należy sobie zadawać pytanie: „Czy tak będzie w każdej minucie i sekundzie?”

Być może z takiej wewnętrznej kontroli wynikają konkretne rozwiązania formalne. Ja na przykład zwracałem uwagę na stosowanie różnych metrów, niekoniecznie parzystych, a także na ułożenie utworów wedle zasad kontrastu fakturalnego i emocjonalnego. Ale początek procesu kompozycyjnego to zawsze melodyka i harmonia, one rodzą się z emocji, są z nimi nierozdzielne. No i tu dochodzimy do inspiracji. Na przykład widok morza, spacer jego brzegiem, zasłyszane gdzieś po drodze urywki melodii, jakieś odgłosy natury…

JF: Wrócę, jako „adwokat diabła”, do wspomnianego przeze mnie eklektyzmu nagranego materiału. Jak odniesiesz się do zarzutu, że „wszystko to już było”?

LK: Prochu nie wymyślę, ale proch można różnie wykorzystać, prawda? Ja np. projektując materiał do nagrania celowo dystansowałem się od jazzu amerykańskiego, szukając inspiracji w osiągnięciach jazzu europejskiego, a szerzej – w europejskiej tradycji muzycznej, nie wyłączając folkloru. Fascynuje mnie jazz skandynawski, który czerpie pełnymi garściami z muzyki ludowej. Ja rozumiem te tendencje, one są tożsame z moimi poglądami.

JF: Czy musiałeś iść na jakieś kompromisy, jeśli chodzi o dobór wykonawców?

LK: Zacznijmy od wiolonczeli. Nie ma w Polsce lepszego, jazzowego wiolonczelisty niż Krzysztof Lenczowski, który potrafiłby interesująco improwizować. Taki był główny klucz wyboru. Rozważałem początkowo możliwość zaangażowania dobrego amerykańskiego wiolonczelisty, ale okazał się być mocno związany z awangardą, co mi akurat w tym projekcie nie odpowiadało. Od początku wiedziałem, że Christoph Titz (trąbka) musi zagrać na tej płycie. Potrzebny był muzyk nadający słowom „liryzm” i „melodyka” identyczne znaczenie, jakie ja odbieram, a właśnie Titz potrafi stworzyć swoją interpretacją odpowiedni intymny nastrój. Oczywiście alternatywą byłby Jerzy Małek, ale do tego materiału nie pasował. Jurek wystrzeliwuje tysiąc nut na sekundę, a tutaj potrzebowałem zrelaksowanej narracji. Co do Tomka Grzegorskiego (saksofony) – to jest po prostu „zwierzę muzyczne”, potrafi odczytać wszystko, czego kompozytor od wykonawcy oczekuje. Z Piotrem Kułakowskim (kontrabas) mam genetyczne porozumienie. Tomek Sowiński na perkusji? Zacząłem z nim grać jakiś czas temu i wiem, że rozumiemy się coraz lepiej.



Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu