Koncerty
Mariia Guraievska Ukrainian Ethno
Jazz Project
fot. Bartek Wyrobek

Mariia Guraievska Ethno Jazz Project

Łukasz Łoziński


6 sierpnia w Gliwicach wystąpiła młoda wokalistka Mariia Guraievska z zespołem. Ludowe pieśni ukraińskie w jazz-rockowych aranżacjach wywarły na publiczności duże wrażenie. Niedługo będzie ich można posłuchać na płycie. Obecnie zespół sporo koncertuje.

Mariia Guraievska Ethno Jazz Project bardzo mnie zaskoczył. Moje rodzinne miasto, mimo starań lokalnych patriotów, wciąż jeszcze pozostaje kulturalnym pustkowiem. Dlatego nie spodziewałem się cudów po czworgu debiutantów, występujących na festiwalu Jazz w Ruinach. Część publiczności z pewnością podzielała mój sceptycyzm. Jakież było nasze zdziwienie, gdy odkryliśmy, że filigranowa wokalistka oczarowała nas już w ciągu pierwszych minut występu!

Jak można się dowiedzieć z noty na portalu myspace.com, Guraievska pochodzi z Jakucji na dalekiej Syberii, ale jeszcze w dzieciństwie wyjechała na Ukrainę, gdzie ukończyła studia dziennikarskie i szkołę muzyczną. Jako członkini młodzieżowego zespołu folklorystycznego spędzała sporo czasu na wsiach Podola, aby u źródeł uczyć się tradycyjnych pieśni. To właśnie one są bazą dla wykonywanego przez Ethno Jazz Project materiału.

Materiał ten został jednak gruntownie przetworzony. Owszem, w tekstach o krótkim wersie i gramatycznym rymie czuć prymitywizm autentycznej muzyki chłopskiej. Powtarzają się też charakterystyczne dla literatury ludowej tematy – radosna lub nieszczęśliwa miłość, zachwyt przyrodą, fascynacja magią. A zatem nic nowego?

Rzecz w tym, że te tradycyjne pieśni zyskały zupełnie nową, intelektualnie opracowaną formę. Wymykają się znudzeniu współczesnego słuchacza, który nie wytrzymałby czterech zwrotek odśpiewanych po staremu, na jedno kopyto. Każdy z utworów jest strukturalnie zróżnicowany, częste są zmiany tempa i nastroju. Instrumentaliści operują rozmaitymi efektami dźwiękowymi czy technikami gry, wyraźnie unikając schematyzmu. Również czarująca wokalistka co raz śpiewa inaczej – uderzają kontrasty pomiędzy szeptem, śpiewem białym i skatem przechodzącym nierzadko w dziecięcy bełkot. Nie są to jednak czcze popisy. Guraievska i jej koledzy uświadomili polskim mieszczuchom, że w pieśniach ruskich chłopów tkwi proste, uniwersalne piękno.

Główną zaletą tego projektu jest zatem wyważenie. Pomiędzy muzyką bardzo inteligentną a najprostszą z możliwych. Pomiędzy improwizacją i tworzeniem atmosfery a pilnowaniem się skomplikowanej struktury utworów. Pomiędzy brzmieniem nowoczesnym a tradycyjnym.

Nie twierdzę, że czworo młodych muzyków nie ma żadnych wad. Guraievska nie dysponuje operowym głosem, zresztą kilka dźwięków na początku występu zaśpiewała nieczysto. Również solówka kontrabasisty wyraźnie znudziła publiczność. Całemu kwartetowi zabrakło odrobiny luzu, za mało też było kontaktu z publicznością.

Można to jednak zrzucić na karb tremy oraz nietypowego miejsca – koncert odbył się nie w klubie muzycznym, a w ruinach teatru miejskiego. Miejsce skądinąd interesujące, ale podział przestrzeni na wysoką scenę oraz równe rzędy krzeseł skutecznie uniemożliwiał interakcję. Nie mam wątpliwości, że następnym razem będzie jeszcze lepiej.

Zespół nie nagrał jeszcze płyty, ale podobno jej wydanie jest kwestią kilku miesięcy. Kilku utworów można posłuchać na:

http://www.myspace.com/mariiaguraievska

Łukasz Łoziński

 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu