Koncerty
Możdżer+ - Leszek Możdżer, Steve Swallow, John Scofield
fot. Jurek Bartkowski

Możdżer+

Paweł Brodowski


Druga edycja festiwalu Solidarity of Arts, którego kulminacją był spektakularny koncert gwiazd „Możdżer+” w sobotę 21 sierpnia na Targu Węglowym w Gdańsku, to jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych związanych z obchodami 30. rocznicy Solidarności.

Intencje i sens festiwalu wyłożył sam prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w programowej wypowiedzi „Między Sierpniem a Wrześniem”: „Gdańsk jest miastem szczególnym w naszej najnowszej historii. To tu, przed 71 laty zaczęła się II wojna światowa i tutaj, dzięki wolnościowym zrywom lat 1970 i 1980-88, Polacy pokazali, że potrafią „wybić się na niepodległość”... Heroiczny Wrzesień 1939 roku rozpoczynał symbolicznie okres zniewolenia, tak jak Sierpień 1980 roku stał się symbolem jego przełamania. 30 lat temu tutaj, w Gdańsku i na Pomorzu, zrodził się fenomen Solidarności.

Gdańsk jest miastem otwartym, tolerancyjnym i szanującym wolność – również wolność słowa i wypowiedzi artystycznej. Jest miejscem zasługującym na to, by o pięknych i trudnych sprawach współczesności rozmawiać także językiem wysokiej sztuki. Pragniemy, by okazją do takiej rozmowy stał się festiwal Solidarity of Arts. Jego nazwa ma wskazywać na wolnościowe tradycje, z których idea tego projektu wyrasta, ale też na jego międzynarodowy charakter. Ma odwoływać się do uniwersalnego sensu sztuki...”

Nieprzypadkowo na bohatera głównego koncertu wybrany został gdańszczanin. Leszek Możdżer – można powiedzieć – jest dzieckiem Solidarności. Gdy rodził się ten wielki zryw, był kilkuletnim chłopcem, a gdy wywalczona została wreszcie nowa przestrzeń wolności, rozpoczynał właśnie swoją karierę – już w innych czasach, w innej Polsce, niż przyszło żyć wcześniejszym pokoleniom muzyków. Sprzyjały mu nie tylko okoliczności, ale i jego własny talent. Miał szczególne predyspozycje, odpowiednie wykształcenie i przygotowanie do podjęcia nowych wyzwań. Jest dziś najbardziej medialnym polskim muzykiem jazzowym, jednym z nielicznych, obok Stańki i Namysłowskiego, którzy stworzyli swój własny język wypowiedzi, którzy mają oryginalny, rozpoznawalny sound.

Ten wieczór to, jak dotąd, moment szczytowy jego kariery, kulminacja i podsumowanie. Reklamowany jako „największy koncert jazzowy w historii polskiego jazzu”, tu na Wybrzeżu miał już jednak znaczący precedens – legendarne sopockie festiwale, z 1956 i 1957 roku, z koncertem na Stadionie Lechii. I żadną miarą nie da się ich porównać, bo wtedy, pół wieku temu, była to wielka, gwałtowna, entuzjastyczna manifestacja wol¬ności, po latach zniewolenia przerwanie tamy, trzęsienie ziemi...

Spektakularny koncert poprzedzony został dwie godziny wcześniej uroczystym odciśnięciem dłoni przez wybitnych muzyków w Alei Gwiazd na wyspie Ołowiance. Na dziedzińcu przy Polskiej Filharmonii Bałtyckiej od wielu już dni stała imponująca wystawa fotografii Marka Karewicza „This Is Jazz”. Wielkoformatowe zdjęcia, a w nich momenty chwały z historii jazzu w Polsce – historii, której Karewicz jest częścią, żywą legendą: Cannonball, Dizzy, Miles, Mingus, Getz z Trzaskowskim, Art Farmer z Makowiczem, Komeda...

Przed Filharmonią zjawiają się gwiazdy wieczornego koncertu. W tle, na wolnym powietrzu Big Band Akademii Muzycznej w Gdańsku pod kierownictwem Leszka Kułakowskiego gra standardy, swingując niczym Orkiestra Counta Basie’ego. Wywoływani przez Krzysztofa Maternę podchodzą do wykonanego już w chodniku odcisku dłoni i przykładając swą dłoń pozują fotografom: najpierw Marek Karewicz, a potem kolejno Nana Vasconcelos, Lars Danielsson, John Scofield, Eddie Daniels, Charles Fox.

Marcus Miller przy okazji wykonuje na jednej ręce kilka pompek! Wszyscy ustawiają się do wspólnego zdjęcia z Karewiczem.

Za chwilę na Targu Węglowym rozpoczyna się widowisko. Targ Węglowy to olbrzymi plac, który zamykają historycznie obiekty – Zbrojownia zwana Arsenałem, Pałac św. Jerzego, Złota Brama wiodąca na Długi Targ, Katownia. Cała przestrzeń szybko zapełnia się ludźmi, morze ściśniętych głów, jest ich tu 10.000, z przyległościami może nawet 15.000! Zniesiona została tu konstrukcja trzech połączonych scen, mająca w sumie około 100 metrów długości, jak na koncertach megagwiazd rocka. Upalny wieczór. Tego dnia wszystko jest na plus. Jazzowy spektakl ma precyzyjny, od dawna ustalony scenariusz.

Leszek Możdżer solo
Jest 20:45. Na telebimach pojawiają się dłonie i muskające klawiaturę palce. Leszek Możdżer siedzi samotnie przy Steinwayu na centralnej, największej scenie. Otwierająca sekwencja to akcent chopinowski, nie jest to jednak chopinowski recital, ani nie „reinterpretacja” utworów naszego wielkiego kompozytora, lecz „re-imagining”, swobodne wyobrażenia, impresje artysty, dla którego Chopin to tylko punkt wyjścia, impuls do rozwijania własnych myśli.

Możdżer+ Naná Vasconcelos
Na ustawionej po prawej stronie okrągłej scenie swój popis rozpoczyna brazylijski perkusjonista Nana Vasconcelos. Swoimi „przeszkadzajkami” i głosem wzmocnionym echem naśladuje odgłosy amazońskiej dżungli. Gdy dołącza do niego Leszek, muzyka zaczyna brzmieć salonowo, a po chwili swojsko, ludowo, choć jest to tak naprawdę mariaż folkloru polskiego i brazylijskiego (Kujawiak). Wyśniona kraina łagodności, delikatnych barw i tajemniczych dźwięków.

Możdżer+ Lars Danielsson & Zohar Fresco
Na przeciwległej („lustrzanej”) scenie po lewej stronie wynurza się sylwetka innego muzyka, również otoczonego arsenałem instrumentów perkusyjnych.

Zohar Fresco nawiązuje transsceniczną rozmowę muzyczną z Naną. Jest to w istocie dyskurs międzykontynentalny, transatlantycki. Perkusiści porozumiewają się na odległość, jak plemienni czarownicy.

Nana znika, na scenie lustrzanej do Zohara dołączają Leszek i szwedzki kontrabasista Lars Danielsson grający najpierw na wiolonczeli. Wykonują utwory Larsa dobrze znane z ich wspólnych nagrań płytowych – Suffering i Asta, a także XVI-wieczne Sortorello. Młoda publiczność podrywa się rozpoznając Smells Like Teen Spirit Nirvany. Ten sam utwór Leszek, Lars i Zohar wykonywali już na polskim Woodstocku. Słuchało ich wtedy 200 tysięcy ludzi, 20 razy więcej niż tutaj, na „największym w historii koncercie jazzowym w Polsce”.

Możdżer+ Marcus Miller Band
Dawniej muzycy jazzowi marzyli o tym, żeby zagrać z Milesem. Teraz marzą o tym, by zagrać z tymi, którzy grali z Milesem. Mając możliwość zaproszenia na koncert „muzyków swoich marzeń”, Możdżer wybrał Marcusa Millera i Johna Scofielda. Na środkową scenę wychodzi teraz Marcus Miller Band w okrojonym składzie: lider z gitarą basową, Alex Han z saksofonem altowym, przy perkusji siada Louis Cato. Serwują Mr. Clean, a potem już z Leszkiem (na pianie Fendera i Korgu) Blast.

Marcus Miller – to wiadomo; uwagę pochłania fenomenalny 22-letni saksofonista, skrzyżowanie Sanborna i Garretta. Grając kiwa się rytmicznie z saksofonem, jak modlący się Żyd pod Ścianą Płaczu, rozpoczyna od prostych motywów, które stopniowo zagęszcza wzmagając napięcie. Chwilę wytchnienia przynosi gershwinowska ballada I Loves You Porgy, ale set kończy się mocnym akcentem – Come Together Lennona-McCartneya. Linię melodyczną śpiewa gitara basowa, saksofon wtóruje harmonicznymi frazami, piano i sax prowadzą naprzemienną wymianę chorusów „trading fours”. Kiedy wybrzmiewa ostatni akord, z gardeł wydobywa się krzyk! „We love you, see you next time, bye, bye!” – rzuca na pożegnanie Marcus Miller.

Możdżer+ Motion Trio
Na prawej scenie swój program rozpoczyna Motion Trio. Mistrzowie akordeonu proponują własne kompozycje, a wspólnie z Leszkiem Preludium e-moll Chopina. Ich wirtuozowska muzyka tu, w plenerze brzmi trochę monotonnie.

Możdżer+ John Scofield, Steve Swallow & Bill Stewart
Ale mamy kolejny zryw! Na scenie po przeciwnej stronie od razu do rzeczy przechodzą Sco & Co. To pierwszy i właściwie jedyny na tym koncercie moment „prawdziwego” jazzu straight ahead ze swingowym walkingiem basu – How Deep Is the Ocean. Gdy dochodzi Leszek, jest to już raczej współczesny rhythm and blues. Scofield jest w wielkiej formie, charakterystyczny, pełen dysonansów, brudny sound gitary ustępuje w Preludium c-moll Chopina, ale wszystko wraca do normy w House of the Rising Sun. To hymn pokolenia i powrót do źródeł, pierwszy utwór, jaki samodzielnie Scofield zagrał w życiu na gitarze (podobnie jak jego rówieśnik Jarek Śmietana, który teraz słucha pod sceną). „It is an honor to play for Solidarity, with Leszek” – mówi schodząc z estrady amerykański gitarzysta.

Możdżer+ Orkiestra Kameralna AUKSO
Trzyczęściową sekwencję finałową otwiera Orkiestra Kameralna AUKSO pod batutą Marka Mosia, która w sposób żywiołowy, wręcz brawurowy wykonuje Orawę Wojciecha Kilara, z rytmiką i ekspresją charakterystyczną dla muzyki podhalańskiej.

Możdżer+ Eddie Daniels i Charles Fox
Pałeczkę dyrygenta przejmuje amerykański kompozytor Charles Fox, by poprowadzić Orkiestrę AUKSO poszerzoną o muzyków z Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w napisanej przez niego specjalnie na zamówienie festiwalu kompozycji Hommage a Chopin. Solistą jest jeden z najlepszych klarnecistów na świecie Eddie Daniels. Wykonywana z rozmachem muzyka brzmi wspaniale, współcześnie, filmowo.

Możdżer+ Gaba Kulka
Pałeczka wraca w ręce Marka Mosia. Na scenę wychodzą wszyscy goście. To już finał, na który Leszek przygotował nową kompozycję Wiara, nadzieja, miłość, słońce, zainspirowaną poematem Czesława Miłosza. Z towarzyszeniem chórku śpiewa, a właściwie melodeklamuje Gaba Kulka.

Jest to pieśń z przesłaniem. Cnoty ewangelickie w wierszach Miłosza, to przecież cnoty Solidarności. Solowe popisy dają kolejno: Marcus Miller, John Scofield, Lars Danielsson, Eddie Daniels i Leszek Możdżer. To już wszystko. Widowisko kończy się po północy.

*
Koncert miał bezpośrednią transmisję w Canal+, a jego fragmenty trafiły błyskawicznie, dawkowane stopniowo, do Internetu. Na Facebooku, w komentarzu do swojego występu Marcus Miller napisał: „Thanks to Leszek Możdżer, Alex Han, Louis Cato and Solidarity of Arts Festival for a great show last weekend! Come Together!” I to jest najlepsze podsumowanie tego, co wydarzyło się na Targu Węglowym w Gdańsku.

Spektakl ten i cały festiwal zorganizowała spółka MM Communications, pomysłodawcą i reżyserem był Krzysztof Materna, a za produkcję odpowiadał Maciej Partyka.

Paweł Brodowski


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 9/2010


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu