Koncerty
Orkiestra Glenna Millera
fot. Jan Rolke

Orkiestra Glenna Millera w Polsce

Marek Gaszyński


Ponad 65 lat po śmierci lidera, The World Famous Glenn Miller Orchestra potrafi nadal wypełnić publicznością sale koncertowe. Tak też było w Warszawie, gdzie 19 grudnia ub.r. w Sali Kongresowej millerowska formacja, kierowana przez Wila Saldena, dała dwa ekscytujące koncerty.

Na jej koncertach byłem uprzednio trzy razy – w roku 1957, gdy grała  u nas po raz pierwszy (pod wodzą perkusisty Raya McKinnleya), po raz drugi w latach 70., i chyba już w XXI wieku, gdy w Hotelu Sobieski grała specjalnie do tańca. Ten ostatni występ był najbardziej ze wszystkich udany. Okazało się, że ta swingowo-taneczna odmiana muzyki jazzowej (inne big bandy tego gatunku to m.in. orkiestry Harry’ego Jamesa, braci Dorsey i Benny’ego Goodmana), nadal cieszy się uznaniem nieco starszej – niż nastoletnia – publiczności.

Millerowskie brzmienie, oparte na współpracy sekcji saksofonów z klarnetem (a nie, jak było uprzednio – z trąbką), nie zestarzało się. Szerokim strumieniem płynęły ze sceny Sali Kongresowej znane od lat melodie, które weszły już dawno do kanonu tego gatunku: In the Mood w rytmie boogie, swingująca piosenka Chattanooga Choo Choo, sentymentalna ballada Moonlight Serenade i szereg innych tematów, błyskotliwie zaaranżowanych kilkadziesiąt lat temu, niezmienionych do dziś – American Patrol, Tuxedo Junction, Little Brown Jug, czy String of Pearls. Utwory te są krótkie, i dzięki temu było ich rzeczywiście sporo. 

Nam – pokoleniu jazzowemu lat 50. – ta muzyka niosła treści nie tylko muzyczne: słuchając amerykańskich czy włoskich radiostacji, przez szumy i trzaski, odkrywaliśmy wtedy nowy świat, świat dalekiej Ameryki, gdzie żyje się inaczej, swobodniej, bardziej beztrosko. Millerowskie brzmienie wywoływało dreszczyk emocji, emocji zakazanych, choć wytęsknionych i wyczekiwanych.

Ten stary świat minionych dziesięcioleci z połowy ubiegłego wieku potrafiła wyczarować na scenie orkiestra grająca bardzo precyzyjnie, niemal nutka w nutkę tak, jak kazał Glenn Miller, gdy stał na jej czele. A stał krótko, w porównaniu z żywotem i działalnością szefów innych amerykańskich orkiestr – zaledwie pięć lat. Założył swój big band w roku 1939, a zginął tragiczną śmiercią w roku 1944. Orkiestry Goodmana, Ellingtona, Basie’ego,  Woody’ego Hermana istniały – kierowane bezpośrednio przed swych założycieli – po kilkadziesiąt lat, orkiestra Millera tylko lat pięć, a dorobek, który pozostał w naszej pamięci, ma nie mniejszy.

Orkiestrę kierowaną przez Saldena cechuje nie tylko wierność oryginałowi i precyzja brzmienia – także nieco staromodne poczucie humoru, lekkie, może nawet z przymrużeniem oka, traktowanie swej muzyki. Widać, że starsi Panowie cieszą się swym wspólnym graniem, że kochają ten taneczny jazz. Eleganckie garnitury, dyskretna choreografia, przesadzona elokwencja Mistrza prowadzącego koncert od fortepianu, głębokie ukłony, długi marsz solistów od pulpitu do mikrofonu – już nie tylko wstawanie do solówek –  wszystko to dawało temu występowi pewnej lekkości i wdzięku.

Jak obliczyłem, orkiestra zagrała 28 utworów, w tym kilka „gwiazdkowych” – Jingle Bells, The Christmas Song, i na zakończenie, jako drugi bis, White Christmas. Jak za dawnych czasów, całość podzielona była na dwie części, a w przerwie  kupić można było ciekawie opracowany, pełen wspomnień, informacji i  zdjęć, specjalnie wydrukowany program. W orkiestrze grało 16 muzyków – w tym jedna dama na saksofonie barytonowym. Zabrakło mi solówek wokalnych – śpiewała tylko jedna pani. Tu te wokalne partie wypełniali niektórzy śpiewający instrumentaliści, głównie sam lider. Nie narzekam jednak, nie krytykuję, niczego się nie czepiam – było wspaniale!
Marek Gaszyński

Koncerty Orkiestry Glenna Millera w Warszawie (19.12.2008) i Łodzi (20.12) zorganizowała agencja Makroconcert.

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 3/2009


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu