Wywiady

fot. Marcin Giba

Przemysław Strączek: poryw serca

Marek Romański


Jak się okazuje nie trzeba kończyć szkoły muzycznej, żeby zostać świetnym gitarzystą. Przemysław Strączek przeszedł zaskakującą ewolucję od ciężkiego rocka do jazzu. Fascynuje się filozofią i duchowością Wschodu, uczy młodych adeptów gitary, napisał nawet podręcznik na ten instrument. Obce mu jest podkreślanie swojego ego – tak w muzyce, jak i w życiu dąży do harmonii.O swojej drodze muzycznej opowiada w przededniu wydania nowej płyty „White Grain Of Coffee”.

JAZZ FORUM: Jesteś samoukiem, w jaki sposób osiągnąłeś tak wysoki poziom gry?

PRZEMYSŁAW STRĄCZEK: To prawda, nie skończyłem szkoły muzycznej I i II stopnia. Słuchałem nagrań, chodziłem na koncerty, starałem się grać to, co usłyszałem.

Jazzem zacząłem się interesować w wieku ok. 20 lat. Czyli dość późno. Początkowo nie rozumiałem tej muzyki, choć czułem, że jest w niej coś, co każe mi ją analizować i poznawać. Punktem zwrotnym były nagrania Jarka Śmietany, które zmotywowały mnie do nauki grania jazzu. Dostałem się na Uniwersytet Śląski w Cieszynie, gdzie poznałem profesora Karola Ferfeckiego, który również wykłada na Akademii Muzycznej w Katowicach. Dzięki niemu rozszerzyłem swoje horyzonty muzyczne, w czasie studiów udało mi się też dostać nagrodę na konkursie gitarowym. Te doświadczenia przekonały mnie o sensowności wyboru kariery muzyka. Po zakończeniu studiów w Cieszynie dostałem się na studia magisterskie na Akademii Muzycznej w Katowicach.

JF: Kto był dla Ciebie inspiracją w tamtych czasach?

PS: Wspomniałem już o Jarku Śmietanie – to były czasy płyt analogowych, słuchałem jego albumów i na nich uczyłem się, jak grać jazz na gitarze. Sporo też słuchałem czeskich muzyków – studiując w Cieszynie miałem kontakt  z naszymi południowymi sąsiadami. Były zresztą wówczas festiwale, na których spotykali się muzycy z obu krajów, wielka szkoda, że dzisiaj już tego nie ma.

Bardzo dużo też nauczyłem się z płyt Zbigniewa Namysłowskiego, szczególnie z „Winobrania”, inspirowałem się też Komedą, którego utwory grałem z moim zespołem. Wtedy już komponowałem i zauważyłem, że najtrudniej improwizuje mi się do własnych utworów – dzięki analizie nagrań starałem się pokonać te trudności. Wychowałem się głównie na polskiej muzyce, a także na nagraniach węgierskiego gitarzysty Gabora Szabo. Dopiero później poznałem Joe’ego Passa i Jima Halla.

JF: Twój pierwszy poważny zespół to Tres Jazz.

PS: Byliśmy kolegami z tego samego osiedla, graliśmy ze sobą przez osiem lat. Tworzyliśmy muzykę opartą na własnych kompozycjach. Szukaliśmy swojej własnej drogi, ja wziąłem na siebie obowiązki lidera. W tym zespole uczyłem się tej roli nie tylko w sferze czysto muzycznej – rozmów z muzykami, ustalania brzmienia, reżimu pracy nad materiałem, ale także organizacyjnej – m.in. załatwiania koncertów. To był bardzo bogaty w doświadczenia okres, który skończył się w 2006 r. Graliśmy na wielu festiwalach, wygraliśmy konkurs na Silesian Jazz Meeting w Rybniku, byliśmy także finalistami konkursów w Jeleniej Górze i Gdyni.

JF: Z zespołem  Tres Jazz wydałeś płytę „The Shape Of Melody”.

PS: Na produkcję tej płyty wydałem najwięcej pieniędzy w dotychczasowej karierze. Nagrywaliśmy analogowo, w bardzo dobrym studiu. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z realizacją i produkcją nagrania, teraz zajmuję się tym profesjonalnie. Płyta ukazała się w 2004 r. jako podsumowanie kilku lat naszej pracy. Później graliśmy jeszcze przez dwa lata, a wreszcie doszedłem do wniosku, że czas założyć mój własny zespół i Tres Jazz przestało istnieć.

JF: W 2007 ukazała się Twoja pierwsza płyta autorska „Earthly Room”.

PS: Pomysł na tę płytę chodził mi po głowie jeszcze podczas studiów na Akademii Muzycznej. Chciałem opracować własny materiał od początku do końca, znaleźć swoje brzmienie. Bardzo podobały mi się tria z gitarą, np. Trio Davida Dorůžki, zaprosiłem basistę Andrzeja Zielaka i perkusistę Sebastiana Frankiewicza, napisałem kilka kompozycji, opracowałem też moje ulubione standardy, zagraliśmy parę koncertów z tym repertuarem i weszliśmy do studia. Znalazłem sponsorów, sam ponownie zająłem się produkcją i tak powstała ta płyta. Później zagraliśmy kilka tras po Polsce i Czechach promujących nowy album.

JF: Minęły trzy lata i ukazała się kolejna Twoja płyta „Light And Shadow” zawierająca bardzo kolorowy i zróżnicowany repertuar.

PS: Wtedy miałem dość intensywne kontakty ze środowiskiem krakowskim, poznałem m.in. Janusza Muniaka czy gitarzystę Karola White’a. Dostałem zaproszenie na Kalatówki, gdzie spotkałem mnóstwo inspirujących ludzi. Owocem tych spotkań było zaangażowanie Jurka Małka, Maćka Garbowskiego i Sebastiana Kuchczyńskiego do nagrania „Light And Shadow”. Kwartet smyczkowy, który słychać m.in. w akustycznym utworze  Between Night and Day to też moi znajomi, których poznałem podczas muzycznych przedsięwzięć.

Nie miałem klasycznej edukacji, jestem samoukiem, nim zająłem się jazzem grałem ciężką, rockową muzykę. W dzieciństwie słuchałem polskich analogowych płyt – również tych rockowych, np. zespołów Maanam, Oddział Zamknięty, czy Perfect. Jako hołd dla tamtych czasów umieściłem na tej płycie temat Marka Jackowskiego Kocham cię, kochanie moje, który bardzo lubię. Zagrałem go trochę inaczej, z kontrabasem, smyczkami, w przearanżowanej wersji.

„Light And Shadow” zmieniła moją pozycję na polskiej scenie, dzięki czemu mogłem nawiązać kontakt z wieloma interesującymi muzykami, agentami, zagrać na kilku ważnych festiwalach w Polsce, a także zaprezentować swoją muzykę zagranicą. Tytuł płyty odnosi się do emocji targających każdym człowiekiem – tych złych, i tych dobrych, a także różnic kulturowych pomiędzy Południem i Północą. Stąd też różnice stylistyczne na płycie, te kontrasty zostały prze­ze mnie starannie zaplanowane.

JF: Kolejny Twój album to „Evans” nagrany z gitarzystą z Hong Kongu Teriverem Cheungiem. Skąd pomysł opracowania kompozycji Billa Evansa na duet gitarowy?

PS: W 2011 r. złożyłem aplikację na konkurs w Bangkoku. W jej ramach trzeba było przesłać też własny materiał muzyczny. Akurat byłem wtedy po wydaniu „Light And Shadow” i wysłałem po prostu utwory z tej płyty. Komisja zakwalifikowała mnie do finału konkursu. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Musiałem błyskawicznie podjąć decyzję o podróży, znaleźć lot, opłacić koszty transportu itp. Nie żałuję jednak – miałem tam możliwość spotkać tak wybitnych muzyków, jak m.in. Kurt Rosenwinkel, Danilo Perez, Ben Street, uczestniczyć w warsztatach, przewartościować swój stosunek do muzyki.

Poznałem tam też Terivera Cheunga, który skończył studia w Teksasie, a przyleciał do Tajlandii z Nowego Jorku. Bardzo wiele się od niego nauczyłem, pomimo tego, że jest ode mnie o dziewięć lat młodszy. Pokazał mi zupełnie nowe dla mnie brzmienia gitary, nauczył, że nie chodzi o to, żeby dużo grać, ale żeby zagrać właściwe dźwięki, we właściwych miejscach i czasie. Jest gruntownie wykształcony, gra na gitarze i fortepianie.

Muzyka Billa Evansa fascynowała mnie od dawna, jeszcze na studiach byłem poruszony jego podejściem do harmonii, utworami, które wyłamują się z klasycznego idiomu jazzowego, a jednocześnie stanowią wspaniałą bazę dla improwizacji. Oczywiście nie wszystkie jego kompozycje działają na mnie tak samo, szczególnie duże wrażenie wywiera na mnie sposób, w jaki posługuje się modalnością. Zacząłem się interesować postacią Evansa, czytałem jego biografie, dowiedziałem się, że miał korzenie słowiańskie – co jeszcze bardziej mnie do niego zbliżyło.

Po nagraniu przez nas płyty Teriver Cheung został zaproszony na  trasę z Eddie’m Gomezem, który przecież grał też z Evansem. Wtedy zrozumiałem, że są takie chwile w życiu, kiedy czujesz, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to co robisz ma sens.

Oprócz utworów Evansa na płycie znalazł się także Mazurek F-Dur Chopina, dla mnie ten kompozytor jest bliski ze względu na polską tradycję muzyczną, z którą się utożsamiam, a Cheung, jak wielu Azjatów, inspiruje się również jego muzyką. Nagraliśmy też Waltz New Jima Halla – gitarzysty bardzo bliskiego mi ze względu na podobne podejście do gry – barwowe, skoncentrowane na harmonii.

JF: Masz dość silne związki z kulturą Dalekiego Wschodu, czy specyficzna duchowość tego regionu znajduje odzwierciedlenie w Twojej muzyce?

PS: Świetne pytanie. Na Dalekim Wschodzie narodziła się właściwie pierwsza cywilizacja, wcześniej niż w Europie. Interesuję się filozofią i w myśli dalekowschodniej odnajduję wartości, które są mi bliższe niż te europejskie. Jest to rodzaj poszukiwania artystycznego w sferze filozoficznej. Ma to też związek z muzyką, która jest oparta na zupełnie innych skalach niż u nas, na swój sposób fascynująca, choć dla Europejczyka może brzmieć obco i być trudna do zaakceptowania. Chciałbym włączyć pewne jej elementy do swojej muzyki, oprócz Terivera nawiązałem kontakty też z innymi Azjatami i mam już pewne plany na naszą współpracę.

JF: Jesteś mocno zaangażowany w edu­kację młodych gitarzystów, napisałeś też podręcznik gry na tym instrumencie.

PS: Mam wykształcenie pedagogiczne. Staram się przekazać młodym muzykom szacunek do tradycji poprzez rozumienie kontekstu historycznego dla danego stylu. Ogromną rolę odgrywa tu także autorytet. Zachęcam do odnajdywania własnych mistrzów. Chcę im uś­wiadomić, że prawdziwa muzyka jest zawsze porywem serca. Techniki można się wyuczyć, ale miłość do muzyki musi wypływać z nas samych, być wyrazem własnej osobowości.

Mój podręcznik wypływał z długiego procesu analizowania muzyki, jaki przeszedłem. Jako samouk do większości rzeczy musiałem dochodzić sam, więc tym łatwiej mi zrozumieć dylematy początkujących gitarzystów. Zaproponowałem własny system nauki improwizowania, niekoniecznie zawsze związanego z jazzem, ale także z innymi gatunkami. Gitara jest dosyć specyficznym instrumentem, ponieważ ten sam dźwięk można zagrać w różnych miejscach gryfu, czym różni się np. od fortepianu. Jednak łączy go z nim to, że oba są instrumentami harmonicznymi. Zawsze mocno się fortepianem inspirowałem, dlatego w podręczniku starałem się znaleźć wspólny mianownik gitary i fortepianu, oczywiście przy uwzględnieniu wszelkich różnic.

JF: Nie samym jazzem żyjesz, dość intensywnie współpracujesz np. z wokalistką popowo-soulową Karoliną Śleziak.

PS: Dla mnie praca z zespołem wyłącznie instrumentalnym jest zupełnie czym innym niż współpraca z wokalistą. W tym drugim przypadku nadrzędną rolę pełni zawsze śpiewany tekst. Z Karoliną moja rola polegała przede wszystkim na aranżacji, produkcji, w mniejszym stopniu na komponowaniu. No i oczywiście później na realizowaniu tego wszystkiego w ramach zespołu. W każdej z tych ról staram się, żeby przekaz tekstowy był na pierwszym planie, żeby muzyka ograniczała się do ubarwiania i eksponowania głosu wokalistki, budowania dramaturgii piosenki. To było nowe, bardzo cenne doświadczenie, nauczyło mnie pokory i sztuki samoograniczania.

Jestem bardzo z naszej współpracy zadowolony, gramy sporo koncertów, nasza płyta zbiera dobre recenzje, dostępna jest nawet w Japonii.

JF: A teraz ukazała się Twoja nowa płyta „White Grain Of Coffee”, opowiedz o tym nagraniu.

PS: Od trzech lat współpracuję z włosko-brytyjską sekcją rytmiczną Francesco Angiuli - kontrabas i Flavio Li Vigni - perkusja oraz z pianistą Michałem Wierbą.

W listopadzie 2013 po długiej trasie koncertowej nagraliśmy materiał, który znajdzie się na najnowszej płycie. Wszystkie utwory zostały skomponowane przeze mnie i nawiązują do stylistyki europejskiej muzyki jazzowej, otwartej, przestrzennej, tworzonej przy wykorzystaniu największego potencjału, jakim jest muzykalność członków zespołu. Studyjny skład zespołu został rozszerzony o saksofonistę Radka Nowickiego. Pojawia się także Karolina Śleziak, która śpiewa wokalizy. To jest nowoczesne, improwizowane, po części modalne granie.

10 września była premiera płyty, a przed nami trasa po Szkocji, Anglii i Polsce. Wystąpimy z tym programem w Edynburgu, Glasgow, Londynie, Birmingham, Malborku i Radomiu.

Rozmawiał: Marek Romański



Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu