Wywiady

Opublikowano w JAZZ FORUM 3/2015

Recepta na życie: Zbigniew Kurtycz

Marek Gaszyński


dniu 31 stycznia tego roku zmarł Zbigniew Kurtycz, piosenkarz, gitarzysta, kompozytor. Spoglądam na jego życiorys, na jego płytę wydaną w roku 2013, na zestaw orkiestr, z którymi śpiewał. Kurtycz to cała historia polskiej piosenki od połowy XX wieku, nawet trochę wcześniej. Tacy ludzie jak on, którzy wszędzie byli, wszystkich znali, wszystko śpiewali i wszystko pamiętają powinni pisać historię – ale on wolał śpiewać niż pisać i to on przeszedł do historii, on Jest Historią.


Czy Kurtycz śpiewał jazz, czy można go zaliczyć do wokalistów jazowych? Jeśli mierzyć jego osiągnięcia dzisiejszą miarką, to zapewne nie. Nie był jazzmanem na miarę Janusza Szroma, Pawła Tartanusa, Marka Bałaty. Nie jazz był codziennym daniem Kurtycza, ale gdy chciał, to potrafił swingować, improwizować wokalnie, frazować, śpiewać jazzowe tematy – jazz miał we krwi. Zresztą estetyka tych lat, w których był najbardziej aktywny, narzucała mu jazzowe śpiewanie, „hotowanie” jak wtedy mówiono, albo wykonywanie tak zwanego „pół jazzu”. Ten pulsujący swing wyczuwamy w większości jego piosenek; polskich, jak Cicha woda, Jadę do ciebie tramwajem, Już taki jestem zimny drań, ale także standardach – Światło księżyca, Człowiek, którego kocham, Martwe liście.

Jazz śpiewał od samego początku, od wczesnej młodości; jazzu nauczył go ojciec, potem go śpiewał w polskich zespołach działających od roku 1939 na terenach ZSRR i kierowanych przez Ref-Rena (Konarski) i Warsa, nieco później w orkiestrze Ady’ego Rosnera i potem w Armii Andersa. Tam zetknął się z prawdziwym amerykańskim jazzem, spotkał amerykańskich żołnierzy, muzyków z orkiestry grającej repertuar Glenna Millera i od nich dostał nuty wielu millerowskich tematów. Pamiętam, gdy na jakimś prywatnym spotkaniu śpiewał doskonałą angielszczyzną. Pamiętam, gdy na jakimś prywatnym spotkaniu śpiewał doskonałą angielszczyzną Chattanooga Choo-Choo, In the MoodYou’ll Never Know.

Po zakończeniu wojny w roku 1946 wrócił do Polski, w której panowała moda na jazz grany „na żywo” we wszystkich knajpach i restauracjach, na „tyrmandowskich” imprezach i na trasach objazdowych z Artosem. Dopiero gdy po roku 1949 zakazano w Polsce grania i słuchania jazzu, gdy wprowadzono na jazz… prohibicję, jak 20 lat wcześniej w USA na alkohol – z czystego jazzu zrezygnował i przerzucił się na śpiewanie klasycznej piosenki z ładną i prostą linią melodyczną i tylko w niektórych z nich zostały mu jeszcze ślady jazzu.

Wiele lat temu przeprowadziłem ze Zbyszkiem długi wywiad wykorzystany w komentarzu do podwójnej płyty „Cicha woda”, wydanej wtedy przez Polskie Nagrania. Próbował sobie wówczas, wraz ze swą żoną, piosenkarką Barbarą Dunin, przypomnieć nazwy orkiestr, które mu towarzyszyły. Naliczyli ich ponad 20. Przypomnę je, bo to też kawał historii polskiej piosenki:

Rok 1940 – działający we Lwowie Jazz Zeleznodorożnikow, który niebawem zmienił nazwę na Tea Jazz. W skład tej orkiestry wchodzili Polscy muzycy, którym udało się po rozpoczęciu II wojny światowej uciec na Wschód, gdzie Niemcy wtedy jeszcze nie dotarli.

1941 – Jazz Białoruskiej Republiki – orkiestra kierowana przez Ady’ego Rosnera, który, obawiając się hitlerowskich represji (był muzykiem pochodzenia żydowskiego) w pierwszych dniach wojny opuścił Polskę wraz z kilkoma muzykami swej działającej w Warszawie orkiestry.

1942-1943 – występował w zespole dokooptowanym do III Dywizji Strzelców Karpackich gdzie grał w orkiestrze Henryka Warsa.

1947 – Orkiestra Braci Tomaszewskich. Nigdzie nie udało mi się odnaleźć informacji na temat tej orkiestry.

1947-1949 – Zespół Zbigniewa Wróbla, który w Krakowie działał jeszcze w latach 30., i z którym współpracował (w latach powojennych) również Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz. „Z zespołem Wróbla śpiewałem w tych wszystkich wspaniałych lokalach Zakopanego: Na Gubałówce, w Morskim Oku, w Watrze”.

1947 – Orkiestra Kazimiera Turewicza. „Fantastyczne było krakowskie środowisko artystyczne, aktorskie, cały czas coś się działo, tworzyły się nowe grupy, zespoły, w całym mieście brzmiała muzyka. A pierwszą osobą, która się mną zainteresowała był Kazimierz Turewicz grający w krakowskim lokalu Feniks. W Feniksie, ale także w Cyganerii, Warszawiance, w innych krakowskich klubach śpiewałem z orkiestrą Turewicza. Miałem pseudonim Eddie Greption, może dlatego że śpiewałem po angielsku utwory Glenna Millera”. Cicha woda pochodzi z krakowskiego okresu, skomponowana została w roku 1941, ale wykonana została po polsku po raz pierwszy w roku 1952, gdy tekst napisał do niej Ludwik Jerzy Kern.

1949-1951 – Orkiestra Zygmunta Karasińskiego. „Gdy do Zakopanego przyjechał zespół Zygmunta Karasińskiego, szef przesłuchał mnie i zaproponował stałą współpracę. Przyjechaliśmy do Warszawy – Karasiński załatwił mi własny pokój – a o lokal mieszkalny w Stolicy było wtedy bardzo trudno – i zacząłem śpiewać w warszawskich lokalach, głównie w Kameralnej. W jednym z lokali spotkałem wspaniałą piosenkarkę Vierę Gran, która szykowała się do wyjazdu do Izraela. I właśnie ona na pożegnanie dała mi piosenkę, którą śpiewam do dziś – Za tydzień nie spotkamy się w wielkim mieście. Jej kompozytorem jest ciemnoskóry muzyk George Scott, który grał w latach okupacji jazz na perkusji w warszawskich lokalach.

1952 – zespół Mariana Radzika. „Pewnego dnia zostałem zaangażowany do warszawskiego Teatru Satyryków, na którego czele stał Jerzy Jurandot. W tym teatrze był wspaniały aktor Kazimierz Pawłowski, a kilka piosenek w programie zatytułowanym Objeżdżalnia społeczna śpiewałem z późniejszą gwiazdą sopranu koloraturowego Bogną Sokorską. Tam już nie śpiewałem piosenek Glenna Millera, nie bardzo było można, tylko piosenki charakterystyczne, m.in Miasteczko Gitarowo. Właśnie wtedy Władysław Szpilman skomponował dla Kurtycza piosenkę Gdy się kogoś ma, nagraną w roku 1954.

1953-1954 – Katowicki Teatr Satyryków i zespół Wiktora Kolankowskiego. „Myślałem, że już na stałe zostanę w Warszawie, ale Kazio Pawłowski po roku został dyrektorem Teatru w Katowicach i tam mnie do siebie ściągnął, a razem ze mną pojechała do Katowic Lidia Korsakówna. Z zespołem Wiktora Kolankowskiego ruszyliśmy na trasy koncertowe po Polsce”. Z katowickiego okresu pochodzi piosenka Jadę do ciebie tramwajem – trzeba było napisać jakąś piosenkę o Katowicach, popularne były wtedy katowickie tramwaje… więc tramwaj jest jej bohaterem.

1953-1956 – zespół Wicharego. „Po rocznym pobycie w Katowicach, gdzie poznałem Zygmunta Wicharego, dołączyłem do jego orkiestry. Dobrych kilka lat śpiewałem u niego dixieland, przeróbki śląskich piosenek i polskie piosenki. Odszedłem, gdy do Wicharego dołączyli Carmen Moreno i Jan Walasek”.

1955 – „W tym roku jako członek orkiestry Wicharego wystąpiłem na jednej z „tyrmandowskich” imprez. W tym czasie miałem częste kontakty ze środowiskiem jazzowym, śpiewałem z Melomanami, akompaniowali mi m.in. Andrzej Kurylewicz, klarnecista Lesław Lic, „Duduś” Matuszkiewicz”.

1955-1957 – „Śpiewałem z Septetem Skowrońskiego i Górkiewicza i równolegle z typowo taneczną orkiestrą Kazimierza Turewicza (ponownie) i nieco ‘salonowymi’ orkiestrami Bogusława Klimczuka i Stefana Rachonia”. Piosenka Andriusza nagrana została z orkiestrą Turewicza, a słowa polskie do tej rosyjskiej piosenki napisała Ola Obarska.

1956-1959 – „Od Wicharego wróciłem do Warszawy, gdzie zostałem zaangażowany do Teatru Komedia i gdzie grała orkiestra Waldemara Kazaneckiego, który przeniósł się do Warszawy z Katowic i komponował świetną muzykę filmową”. Piosenka W Arizonie, uznawana za pierwszy powstały w Polsce utwór rock and rollowy, nagrana została z orkiestrą Kazaneckiego, a skomponował ją dla Kurtycza Wiesław Machan, ówczesny dyrektor teatru Syrena.

1958 – „W tym roku już na stałe osiadłem w Warszawie i zacząłem śpiewać w ‘Podwieczorkach przy mikrofonie’, gdzie towarzyszył mi zespół Janusza Senta i w ‘Zgaduj-Zgadulach’ z Sołtysem Kierdziołkiem (Jerzy Ofierski) i Panem Malinowskim (Kazimierz Brusikiewicz). W tym samym niemal czasie Ola Obarska założyła kabaret Olimp w warszawskim Grand Hotelu, gdzie Marian Radzik grał na fortepianie i śpiewała Bożena Grabowska. Śpiewałem też wtedy w kabarecie Pod Gwiazdami kierowanym przez znakomitego managera i organizatora Ludwika Klekowa.

1961-1963 – „Byłem z zespołem jazzowym Jerzego Grzewińskiego w Poznaniu”.

1970 – w latach 70. występował w Teatrze Buffo z zespołem kierowanym przez Jerzego Andrzeja Marka i Czesława Majewskiego

1978-1979 – śpiewał recitale z zespołami Adama Skorupki i Włodzimierza Kruszyńskiego oraz z zespołem pianisty Janusza Bogackiego. Piosenka Recepta na życie nagrana została z zespołem Adama Skorupki, skomponował ją Kurtycz do tekstu Stefana Mrowińskiego. I to właśnie ona podsumowuje źródła wszystkich sukcesów, jakie Kurtycz odniósł w swym długim i szczęśliwym życiu. Ta recepta zaleca częste granie w tenisa, nie przejmowanie się drobiazgami, spędzanie zimy w Zakopanem, a lata w Sopocie.

Marek Gaszyński



Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu