Artykuł został opublikowany w numerze 10-11/2013 Jazz Forum.
Wydawałoby się, że nazwa grupy mająca w sobie słowo „sex” powinna ułatwiać reklamę, jednakże Dionizy Piątkowski otwierając piętnasty sezon koncertów Ery Jazzu skarżył się, że miał utrudnione zadanie w lansowaniu amerykańskiego kwartetu Sex Mob, bo część bramek komputerowych blokowała wysyłane informacje prasowe. Jednakże wiernych fanów jazzowych dowcipnisiów z Nowego Jorku nic nie zraziło i stawili się dość licznie na koncercie 7 października w stołecznym Palladium.
Skład formacji Sex Mob nie jest szczególny, bo trąbkę (Steven Bernstein), saksofon altowy (Briggan Kraus), gitarę basową (Tony Scherr) i perkusję (Kenny Wollesen) posiada wiele formacji. Gdy się jednak dokładnie przyjrzymy i wsłuchamy, to Bernstein posługując się instrumentem suwakowym osiąga unikalny walor brzmieniowy, Krauss potrafi roztoczyć bogactwo niekonwencjonalnych odgłosów, Scherr zaskakuje delikatnością akcentacji, a Wollesen imponuje całym arsenałem wyszukanych i inteligentnie łączonych efektów perkusyjnych. Jak do tego dodać, że muzycy obdarzeni nieprzeciętnym poczuciem humoru potrafią połączyć w zgrabną całość tak odległe światy, jak jazz nowoorleański i awangardowy, nie będzie nigdy wiadomo, czego możemy się spodziewać w kolejnym akcie tego istnego cyrku muzycznego.
Zgodnie z plakatową zapowiedzią Sex Mob poddał swobodnej interpretacji znane melodie skomponowane przez Nino Rotę do filmów Federico Felliniego. W czterech rozbudowanych utworach i piątym bisie można było wychwycić motywy, jakie towarzyszyły filmom „Amarcord”, „Julia & Spirits”, „La Dolce Vita” i „I Vitelloni”. Starannie spreparowane aranżacje, jak na tak wyluzowanych wykonawców, pozwalały im zabłyszczeć nie tylko w momentach spiętrzeń, ale co ciekawsze – w partiach delikatnych, iście minimalistycznych.
Niewiarygodne zgranie trąbki i saksofonu zarówno w dialogach, jak i unisono, raz sprawiało wrażenie podążania śladem zagubionych filmowych duchów, raz emanowało aurą niepokoju towarzyszącego chmarze napalonych owadów. Bernstein z użyciem specjalnego mikrofonu wykreował ton trąbki mieszczący się między odgłosem syntezatora… i grzebienia, wykorzystywany przez niego z całą premedytacją – dawał piorunujący efekt.
Kto nie miał przyjemności być na koncercie, będzie mógł przybliżyć sobie jego atmosferę, bowiem występ Sex Mob nagrano i zostanie wydany na początku przyszłego roku przez krajowe wydawnictwo ForTune.
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>