Wywiady
Trifonidis Orchestra

TRIFONIDIS ORCHESTRA

Łukasz Iwasiński


Wywiad opublikowany w JAZZ FORUM 6/2008.

Maciej „Trifonidis” Bielawski to multiinstrumentalista i kompozytor, który wyrasta na ważną postać stołecznej off-jazzowej sceny. Gra na ośmiostrunowej gitarze basowej, saksofonie altowym i sopranowym, fletach, instrumentach perkusyjnych i klawiszowych. Choć ma na koncie współpracę z wieloma projektami i artystami, dopiero niedawno zaczął przemawiać własnym głosem. Aktualnie gra w Tricphonix, Horny Trees, Płynach. Ponadto, wraz z Konradem Żywieckim stworzył wytwórnię Slowdown Records. Jego najmłodsze przedsięwzięcie to Trifonidis Orchestra, w której towarzyszą mu: Paweł Szamburski - cl; Marcin Świderski - ss, fl; Daniel Polkowski - ts; Daniel Grzeszykowski - ts; Bolek Jezierski - as; Łukasz Korybalski - tp; Jacek Namysłowski - tb; Katarzyna Federowicz - voc; Andrzej Kwiatkowski - acc; Igor Przebindowski - vib; Iza Lamik - cello; Michał Lamża - b; Krzysztof Szmańda - dr; Jarek Kulik - kongi.

    JAZZ FORUM: Opowiedz o idei Trifonidis Orchestry.
    MACIEJ BIELAWSKI: Przede wszystkim chodziło o muzykę. Od dawna pisałem, opracowywałem muzykę o rozbudowanej formie, niestety nie miałem możliwości jej wykonać. Brakowało mi odpowiedniego zespołu. Oczywiście musiałem większość partii odtwarzać z samplera (co jest dziś dość powszechne), ale to nie to samo co żywe instrumenty, energia muzyków. Dlatego częściej muzyka trafiała do szuflady. Postanowiłem więc, że muszę zebrać odpowiedni skład. Najpierw powstał punk-funk-jazzowy oktet Tricphonix. Nagraliśmy i wydaliśmy pierwszą płytę we własnej wytwórni Slowdown Records, zespół właśnie rusza w trasę. Trifonidis Orchestra to projekt mocno skomplikowany, oparty na zapisanych kompozycjach, oczywiście z dużą ilością improwizacji.
    Moim celem jest też integracja muzyków pochodzących z różnych środowisk, wymiana doświadczeń, nauka. W Orkiestrze zetknęli się ze sobą artyści z kilku różnych frakcji: gruntownie wykształceni jazzmani, muzycy klasyczni, awangardziści, folkowcy itd. – to trochę sztuczny podział, choć ze względu na wcześniejsze doświadczenia mają oni bardzo różne nawyki, sposób pracy i pogląd na muzykę. U jednych górę bierze profesjonalizm, u innych niesamowita energia, zapał, ciekawość. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, że środowiska pozornie bliskie, bo należące do grupy, nazwijmy „muzyki zaangażowanej”, aż tyle w niektórych kwestiach dzieli. Gramy i chodzimy do różnych klubów, mamy innych idoli, inne priorytety. Na szczęście w Orkiestrze uczymy się wzajemnie, przenikamy i z tej konfrontacji osobowości rodzi się coś bardzo ciekawego!
    JF: W przypadku takiego składu dużą przeszkodą są względy czysto pragmatyczne – logistyczne, organizacyjne, a przede wszystkim finansowe. Prowadzenie big bandu to wysiłek nawet dla uznanych muzyków światowej sławy, w Polsce utrzymywane są zwykle przez środki publiczne. Jesteś w stanie poradzić sobie z tymi problemami?
    MB: Utrzymanie tak dużej grupy nie jest proste, ale walczę. To swego rodzaju inwestycja, a ja w nią wierzę. Już po pierwszym koncercie zebraliśmy pozytywne recenzje. Aktualnie nagrywamy płytę, pracujemy nad materiałem. 
    Strona finansowa jest dla mnie bardzo ważna. Muzycy poświęcają swój czas, ćwiczą i muszą otrzymać wynagrodzenie, bo to ciężka praca. Druga sprawa to fakt, że musimy ćwiczyć, nagrywać. Dotychczas tylko dzięki uprzejmości Grzegorza Lewandowskiego z Chłodnej 25 mieliśmy gdzie próbować. Ale Orkiestra rośnie i potrzebne jest nam własne miejsce. Kolejny problem to transport. Chcemy grać wszędzie, w Polsce, Europie i dalej, ale przetransportować kilkanaście osób to poważny wydatek. Liczę jednak, że uda się zdobyć potrzebne środki, aby Orkiestra mogła się rozwijać.
    JF: Wygląda na to, że lepiej odnajdujesz się w dużych składach. Co cię w nich pociąga? Potęga brzmienia, rozmach, barwność?
    MB: Niekoniecznie. Lubię również małe składy, dają dużo wolności. Gram w Horny Trees (Szamburski, Trifonidis, Zemler). Przygotowuję też projekt etno-jazzowy, będzie to kwartet wspomagany elektroniką. W skrócie – mały skład to wolność, szaleństwo, zabawa, a duży to ocean możliwości i siła. W ramach Orkiestry korzystamy z obu opcji. Są na przykład fragmenty, w których gra tylko dwóch, trzech muzyków. To jakby zespół w zespole.
    JF: Czy jesteś jej liderem, czy to skład demokratyczny?
    MB: Mogę chyba powiedzieć, że mam tu funkcję kierowniczo-producencką. Gramy moje kompozycje, ja zapraszam muzyków do współpracy, organizuję, nagrywam... 

                                                                                                Rozmawia: Łukasz Iwasiński

 


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu