Wywiady
Paweł Brodowski w Nowym Jorku
przed wieżami Time Warner,
gdzie mieści się Jazz at Lincoln Center fot. John Guillemin

U WYNTONA: W jaskini lwa

Paweł Brodowski


Wrzesień 2008 roku. Nowy Jork. Od mojej poprzedniej wizyty wiele się tu zmieniło. Oczywiście już dawno nie ma World Trade Center, gdzie na samym dachu przed laty z Markiem Cabanowskim świętowałem swoje imieniny. Za to w innej części, w sercu Manhattanu, wyrosły dwie inne bliźniacze wieże, których wtedy jeszcze nie było, a które są teraz symbolem jazzu w Nowym Jorku. To centrum Time Warner, przy placu Kolumba, na rogu 60 Ulicy i Broadwayu, tuż obok Trump Tower, na styku z Central Parkiem. Tu mieści się siedziba Jazz at Lincoln Center, gdzie rządzi Wynton Marsalis. Wybudowane kosztem stu kilkudziesięciu milionów dolarów centrum nosi nazwę Fredrick P. Rose Hall.

Wejście od placu do eleganckiej galerii sklepów. Jest południe, środa 10 września. W środku po prawej stronie przy windach czeka na mnie umówiony Ken Druker, menedżer programowy. Jestem razem z moim przyjacielem, fotografikiem amerykańskim Johnem Guilleminem. Ken oprowadzi nas po jazzowym królestwie, którego roczny budżet wynosi teraz 42 miliony dolarów.

Jedziemy windą na piąte piętro. Obszerny hall i jego rozgałęzienia, puste w tej chwili korytarze. Bezpieczeństwa pilnują ochroniarze. Wchodzimy najpierw do Rose Theater – sala na 1200 osób z akustyką wzorowaną na najlepszych salach koncertowych na świecie. Nie ma jeszcze krzeseł, po remoncie układana jest podłoga. Tu za kilka dni odbędzie się inauguracja nowego sezonu, wystąpi Ahmad Jamal Trio i Jazz at Lincoln Center Orchestra p/d Wyntona Marsalisa.

Zaglądamy teraz do pustego Allen Hall, za sceną przeszklona, kilkunastometrowej wysokości ściana i zapierający dech widok na Columbus Circle, Central Park i okalające wieżowce. Coś w rodzaju amfiteatru opadających stopni z miejscem dla kilkuset osób. Obok, również z widokiem na Central Park, bardziej intymny Dizzy’s Club Coca-Cola, na sto kilkadziesiąt miejsc. Nazwa raczej „obciachowa”, ale wyposażenie super nowoczesne.

Jedna z odnóg w hallu to Nesuhi Ertegun Hall of Fame, multimedialna izba upamiętniająca największych muzyków w historii jazzu. Plansze poświęcone oddzielnie poszczególnym artystom uruchamia się dotykiem dłoni. Po obu stronach dwa stanowiska komputerowe z dużymi monitorami.

Przyglądam się z zaciekawieniem, wszak mam zaszczyt być członkiem międzynarodowego panelu ekspertów, którzy co roku typują kolejne cztery nominacje legend jazzu do „Izby Sław”, mam więc i ja w tym jakiś udział.

Na jednej ze ścian niekończąca się wystawa wspaniałych fotografii gwiazd jazzu. Ich autorem jest Chuck Stewart. Obok sklepik z płytami i książkami, który osobiście nadzoruje jeden z największych ekspertów od historii jazzu, Phil Schaap. Schodzimy piętro niżej. Tu mieszczą się studia nagraniowe i rozgłośnia satelitarna. Najnowocześniejsze wyposażenie. XXI wiek.

Chcę się umówić z Wyntonem Marsalisem na wywiad. „Wynton? Będzie trudno wyznaczyć jakieś spotkanie, bo w tym tygodniu jest zajęty, pracuje nad nową kompozycją, ma próby z orkiestrą, ale zobaczymy, co się da zrobić” – mówi Ken. Dzień później telefonuje do mnie: „OK, przyjdź w piątek. Wynton będzie mieć próbę. Znajdzie dla ciebie trochę czasu”.

Paweł Brodowski

Dalsza część artykułu oraz wywiad z Wyntonem Marsalisem w JAZZ FORUM 10-11/2008.

 


Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu