Festiwale

fot. Bogdan Chmura

Opublikowano w JAZZ FORUM 9/2015

XX Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy Pod Baranami

Bogdan Chmura


W poprzednim numerze JAZZ FORUM 7-89/2015 opisałem początek festiwalu – występ Nigela Kennedy’ego, Niedzielę Nowoorleańską i Konkurs Gitarowy im. Jarka Śmietany. Teraz czas na relację z kolejnych koncertów jazzowego maratonu, który odbywał się w Krakowie w dniach 27 czerwca – 31 lipca br. Nie sposób choćby wspomnieć o wszystkich wydarzeniach (sto koncertów, grubo ponad setka wykonawców), zatem skupię się tylko na tych najważniejszych

Robert Glasper Trio

12 lipca w Kijów Centrum wystąpił, po raz pierwszy w Krakowie, Robert Glasper – pianista, kompozytor, wokalista, aranżer, laureat dwóch nagród Grammy. Fani kojarzą go, i słusznie, z wyrafinowaną syntezą jazzu, soulu, hip-hopu i R&B, choć wiadomo, że nie stroni też od grania akustycznego. I właśnie taki akustyczny program przedstawił w Krakowie. Znalazły się w nim kompozycje pochodzące z nagranej w tym roku płyty „Covered”, którą wielu określa jako powrót artysty do źródeł.

Potrzebowałem trochę czasu, by się dopasować do stylistyki zaproponowanej przez Glaspera – muzyki nieco beznamiętnej, o wyrównanych tempach i dynamice. Niemal każdy utwór przypominał obszerne solo czy intro, które wydawało się zapowiadać coś, co jednak nie następowało – „strumyk świadomości” płynął niespiesznie, bez zawirowań i spiętrzeń. Gdy wreszcie dostroiłem się do fal nadawanych przez Glaspera, odnalazłem w jego muzyce sporo ciekawych elementów.

Najbardziej ujęła mnie subtelna, zniuansowana kolorystyka fortepianu, przypominająca brzmienie Fendera – efekt unikalnej artykulacji, fragmenty z polifonizującą fakturą (niezależna gra obu rąk) i „zaburzeniami” metrycznymi oraz dyskretne nawiązania do dawnego jazzu. Trochę szkoda, że artysta nie wykorzystał w pełni potencjału swojej świetnej sekcji – basisty Vicente’a Archera i perkusisty Damiona Reida. Publiczność przyjęła koncert entuzjastycznie, co oznaczało, że nie przyszła podziwiać jedno z wcieleń Glaspera, lecz jego samego.

Noc Jazzu

18 lipca odbył się cykl koncertów pod nazwą Noc Jazzu. Główny trzyczęściowy show miał miejsce na Małym Rynku i jak zwykle zgromadził tłumy fanów. Po oficjalnym otwarciu imprezy przez dyrektora Witolda Wnuka i przedstawicieli władz Krakowa scenę wypełnili członkowie Big Bandu Małopolskiego z jego szefem Ryszardem Krawczukiem. W roli gościa specjalnego wystąpił dawno nie widziany w Krakowie Michał Urbaniak. Nasz wybitny skrzypek może nie był szczególnie aktywny, ale każdą jego solówkę nagradzano gorącymi brawami.

Po kilku utworach (autorstwa m.in. Jana Ptaszyna Wróblewskiego, Tadeusza Leśniaka, Karola Ślusarskiego) na scenie pojawił się kolejny bohater wieczoru – Kuba Badach. W jego wykonaniu usłyszeliśmy standardy (Summertime, All of Me), piosenki Andrzeja Zuchy (Bądź moim natchnieniem, Masz przewrócone w głowie) oraz stare hity Phila Collinsa: Against All Odds, Don’t Lose My Number – te chyba wypadły najlepiej.

Udany koncert, świetne wprowadzenie w klimat wieczoru. Brawa dla Big Bandu Małopolskiego, który zabrzmiał dynamiczne, soczyście, „szerokopasmowo”, a solówki jego członków – wśród których znalazł się m.in. laureat Konkursu im. Jarka Śmietany Szymon Kostka – stały na najwyższym poziomie.

Po przerwie zagrał kwartet Adzika Sendeckiego i Andrzeja Olejniczaka z Michałem Barańskim (na gitarze basowej) i brytyjskim perkusistą Markiem Mondesirem. Po pierwszym utworze do zespołu dołączył Adam Bałdych. Skrzypce Adama wspaniale współbrzmiały z sopranem Olejniczaka – obaj artyści szybko nawiązali fantastyczny dialog, który przeniósł muzykę na inny pułap. W kolejnej kompozycji, Letter for E. Adama, temperatura znów skoczyła o kilka stopni, szczególnie po świetnych solówkach obu frontmanów. Kiedy nagle zaczęło padać, publiczność nawet nie drgnęła – nad Małym Rynkiem wyrósł kolorowy las parasoli i koncert trwał dalej. Po Letter for E., muzyka nieco się wyciszyła i przybrała bardziej konwencjonalny charakter. Kwartet wykonał dwa utwory bez Adama, który „wrócił do gry” w ostatnim numerze, dynamicznym Oberku Sendeckiego opartym na środkowym, oberkowym właśnie, fragmencie Mazurka F-dur Chopina; w finałowej partii utworu wirtuozowski kunszt Bałdycha i Olejniczaka sięgnął zenitu. Fenomenalny koncert, zdecydowanie najlepszy set całego wieczoru.

Mocnym podsumowaniem imprezy na Małym Rynku był mega-show zaprezentowany przez francuską formację Electro Deluxe, grającą mieszankę funku, soulu, electro, hip-hopu, jazzu i popu. Na czele grupy złożonej z basisty, drummera, klawiszowca, didżeja i sekcji dęciaków stał charyzmatyczny wokalista James Copley, który śpiewał, tańczył, wręcz stawał na głowie, by rozruszać słuchaczy. I trzeba przyznać, że czynił to bardzo skutecznie – pod koniec koncertu publiczność śpiewała, wrzeszczała, tańczyła, słowem – histeria. Zespół wydawał się nie do zdarcia. Przez ponad godzinę grał na najwyższych obrotach – wokalista eksploatował głos do granic możliwości, a członkowie grupy wpadli w prawdziwy trans.

Pod względem muzycznym może to nie był to szczyt wyrafinowania, ale czy o to chodziło? Liczyła się ekspresja, dynamizm, tempo, ruch i brzmienie – to były główne atuty zespołu. Electro Deluxe wymiatał z takim zapamiętaniem, że nie był w stanie wyhamować – Witold Wnuk kilka razy próbował wtargnąć na scenę i zakończyć koncert (obowiązywał rygor czasowy – cała impreza musiała się skończyć o 22:00.), ale wciąż wracał na „zaplecze”.

Kiedy Francuzi w końcu dobili do brzegu, Noc Jazzu rozkręcała się na dobre – w siedemnastu krakowskich klubach ruszyły koncerty Laboratorium, Mag Balay, American Night, Jacka Kochana, Krystyny Stańko, Krzysztofa Fetrasia, Leszka HeFi Wiśniowskiego, Wojtka Groborza, Billa Neala, Lello Scassy z Krystianem Brodackim.

Herbie Hancock solo

To był najbardziej oczekiwany koncert całego festiwalu – po raz pierwszy w Krakowie i prawdopodobnie po raz pierwszy w Polsce z solowym recitalem wystąpił Herbie Hancock. Koncert odbył się 21 lipca w wypełnionej do ostatniego miejsca sali Centrum Kongresowego ICE. Wydarzeniu nadano najwyższą rangę – na widowni dostrzegłem Andrzeja Wajdę z Krystyną Zachwatowicz, Zygmunta Koniecznego, Grzegorza Turnaua, braci Zielińkich i całą czołówkę krakowskiego jazzu.

Hancock jest artystą, który w jazzie i muzycznym showbiznesie osiągnął wszystko, co było do osiągnięcia, zatem dziś już nie musi niczego udowadniać – zagrał więc na własnych zasadach. Jego recital był improwizacją w dosłownym znaczeniu – nawet tuż przed występem nie był pewien, jakie utwory wykona. Chyba najciekawiej wypadł początek koncertu, kiedy to z rozbudowanego, klasycyzującego intro wspaniale wyprowadził Footprints Shortera. Później było trochę zabawy z elektroniką na klawiaturze Korga Kronos i znów powrót do fortepianu.

Gdy w końcu zabrzmiał Cataloupe Island, wielki hit, na który wszyscy niecierpliwie czekali, okazało się, że był to zarazem finał tego krótkiego koncertu; co prawda artysta zdecydował się jeszcze na bis, ale ten nie wniósł już niczego nowego – znów impresyjny fortepian i szczypta elektroniki. Ci, którzy nastawiali się na wielki show, podczas którego Hancock zagra Rockit na dziecięciu syntezatorach, z pewnością poczuli niedosyt – inni, pragnący tylko ogrzać się w blasku Mistrza, byli w pełni usatysfakcjonowani, czemu dali wyraz, gotując mu owację stojąco. Po występie artysta zszedł do publiczności i rozdawał autografy. W foyer można było nabyć jeszcze ciepłą autobiografię Hancocka wydaną przez jedną z krakowskich oficyn.

Solo Piano Weekend

… w tym roku trwał tylko przez dwa dni (24, 25 lipca), jednak ci, którzy dotarli do Filharmonii, nie mogli mieć powodów do narzekań. Pierwszego wieczoru wystąpił Piotr Orzechowski, prezentując „15 Studies for the Oberek”, utwór o parametrach arcydzieła. Słuchałem tej kompozycji wiele razy i zawsze znajdowałem w niej coś intrygującego. Tym razem skupiłem się na elemencie motoryczno-repetytywnym, który wydał mi się szczególnie eksponowany przez pianistę. Fantastyczna kompozycja, wybitna interpretacja.

Następnego dnia zagrał niemiecki pianista Sebastian Schunke, artysta działający w Europie, USA i koncertujący na całym świecie. Wykonał kilka własnych utworów, w których połączył elementy muzyki improwizowanej, klasycznej (gęsta faktura, dysonująca harmonia, potężne uderzenie) z klimatami latynoskimi. Ciekawa propozycja, aczkolwiek zabrakło mi w niej pewnej spójności na poziomie formy (to bardziej montaż krótkich, niezależnych odcinków, niż płynna narracja) oraz odrobiny finezji i humoru, które są ważnymi składnikami muzyki z okolic latin jazzu.

W zupełnie przeciwnym kierunku poszedł Adzik Sendecki. W swoich utworach-improwizacjach zawarł wszystko to, z czego słynie i za co go kochamy: nieskrępowaną wyobraźnię, wybitne wyczucie formy, bezbłędną technikę, piękny dźwięk, nawiązania do tradycji jazzowej, klasycznej – szczególnie Chopina – i polskiego folkloru. Prawdziwy romantyk jazzowego fortepianu.

Pamięci Jana Jarczyka

26 lipca w Radiu Kraków odbył się wieczór poświęcony pamięci zmarłego w ubiegłym roku wybitnego pianisty i kompozytora Jana Jarczyka. Przed koncertem nastąpiła uroczystość wręczenia Jazzowego Baranka, który został przyznany pośmiertnie temu wielkiemu artyście. Statuetkę odebrała jego żona Danielle, która w krótkim wystąpieniu podziękowała organizatorom, wykonawcom i publiczności.

W programie koncertu znalazła się suita Jana Jarczyka „Round, Round & Round”, dzieło niezwykłe, doskonale znane w Polsce i na świecie – jeszcze niedawno artysta prezentował je na festiwalu w Zakopanem. Całość składała się z kilkunastu części, w których kompozytor idealnie scalił śpiewne tematy oparte na melodiach z Nowej Francji z różnymi odmianami jazzu i muzyką klasyczną. Przy fortepianie zasiadł Adzik Sendecki (aranżer niektórych fragmentów utworu), za bębnami długoletni partner Jarczyka Janusz Stefański, partię kontrabasu wykonał Alan Wykpisz. W sekcji smyczków (oktet) znaleźli się muzycy z Krakowa oraz obie córki kompozytora – skrzypaczka Corrine i wiolonczelistka Amaryllis. Utwór, nieznacznie zmodyfikowany w stosunku do oryginału, wykonano z ogromną precyzją, eksponując jego melodykę i urodę brzmienia. Koncert zakończyła Elegia Sendeckiego, zaś na bis usłyszeliśmy ponownie jedną z części suity. Piękny, wzruszający wieczór.

Finał

Finał festiwalu tradycyjnie miał miejsce na dziedzińcu Pałacu Pod Baranami. Wystąpiła grupa String Connection w mniej i bardziej znanym repertuarze. Dziś muzycy grają nieco inaczej niż przed laty – bardziej „zadziornie” i jazzowo, co jest po części zasługą Andrzeja Olejniczaka – najostrzejszego zawodnika w zespole. Rozpoczęli tematem Berolina Foxtrott, potem słuchaliśmy m.in. Back-In-Nang, ballady Janusza Skowrona Cicho sza, Obsessions Ścierańskiego i Montreal Ballad lidera (z piękną sekwencją akordów).

Krzesimir Dębski sam zapowiadał utwory, zatem nie obeszło się bez anegdot i zabawnych uwag odnoszących się do członków zespołu. String Connection nie potrzebował „wypasionego” sprzętu (Dębski i Skowron używali wiekowych syntezatorów) ani ton elektroniki, by zagrać muzykę efektowną, a przy tym głęboką i poruszającą – za serce chwytały szczególnie stare liryczne kawałki, jak New Romantic Expectation czy wykonany na bis Cantabile in h-moll. Po koncercie Witold Wnuk zaprosił fanów do Piwnicy na lampkę wina i degustację legendarnego bigosu.

Tegoroczny XX jubileuszowy Letni Festiwal Jazzowy był imprezą zorganizowaną z ogromnym rozmachem i obfitował w wiele doniosłych wydarzeń, by wymienić tylko koncerty Kennedy’ego, Glaspera i Hancocka, oraz Konkurs im. Jarka Śmietany, w ramach którego zagrali Mike Stern, Didier Lockwood, Ed Cherry i John Abercrombie. To gigantyczne przedsięwzięcie było ogromnym wyzwaniem dla organizatorów, którzy, co było do przewidzenia, spisali się na medal. Dyrektor festiwalu Witold Wnuk już snuje plany na kolejny rok.

Bogdan Chmura


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu