Wytwórnia: Afro Vibe 001
Bodźce zewnętrzne
Nic więcej i nic mniej niż człowiek
Niedziela. Noc. Miasto
Nadwrażliwość
Zbigi
Toast
Jakie jest twoje życie?
Szukałem. Znalazłem
Muzycy:
Bartłomiej Skubisz „Eskaubei”, rap; Kuba Płużek, fortepian, Wurlitzer, flet;
Vitold Rek, kontrabas; Bartłomiej Prucnal, saksofon sopranowy i altowy;
Maksymilian Olszewski, perkusja
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 4-5/2018
Rzeszowski poeta, dziennikarz radiowy i – nade wszystko – raper Bartłomiej „Eskaubei” Skubisz jest uparty. Uparł się, że będzie tworzył muzykę, nie korzystając z pomocy domorosłych specjalistów od klejenia bitów w komputerze, za to otaczając się świetnymi, ogniście improwizującymi jazzmanami. I tak już chyba zostanie, bo wchodząc na jazzową, ryzykowną orbitę, odciął się od publiczności, która od hip-hopu wcale muzycznych przygód nie oczekuje. Co więcej, nawet ktoś, kto – jak niżej podpisany – ma ledwie pobieżną orientację w temacie polskiego rapu, zauważy, że Eskaubei swoje teksty układa w zupełnie innej konwencji niż średnia krajowa. To są właściwie obyczajowe poematy, to są (często, niestety, banalne na każdym poziomie) opisy stanów duszy, mieszkań, ulic i miast, filozoficzne pytania i wnioski. Nienaganną dykcją, przyjemnym głosem i bez wulgaryzmów (!) Eskaubei moralizuje (ale tak na ludzką miarę, np. że warto czasem spotkać się z kolegami w realu, a nie tracić godziny na Facebooku) i afirmuje (ale bez udawania, że świat jest wyłącznie piękny).
Jako lider Skubisz zawierzył partnerom. Nie tylko powierzył im skomponowanie muzyki do swoich wierszy, ale zrezygnował z wyeksponowania swojego nazwiska na okładce: to jest więc płyta zespołu Sophia Grand Club, zawierająca muzykę pianisty Kuby Płużka (cztery utwory), kontrabasisty Vitolda Reka (dwa utwory), jedną zbiorową improwizację i jedną współpracę autorską Płużek-Rek.
Najlepiej słucha się tej produkcji właśnie wtedy, gdy zespół łapie funkowy groove, a soliści odlatują w swobodne improwizacje. Nieco neurasteniczna ballada Zbigi Reka, w której Eskaubei odkłada mikrofon, mogłaby być ozdobą każdego mainstreamowego albumu, co z jednej strony jest zaletą, ale z drugiej – jednak wadą, bo w parze z freejazzową jazdą (Toast) wydają się te utwory wzięte z zupełnie innej bajki.
Autor: Adam Domagała