Wytwórnia: ECM 2638 (dystrybucja Universal)


Adiós Maestro Kancheli
Ausencias
Según Me Cuenta la Vida – Milonga
Íntimo
La Cruz del Sur (2da cadencia)
Écuyère
Ficción
Don Caye – Variaciones Sobre Obra de Cayetano Saluzzi
Ofrenda – Tocata


Muzycy
: Dino Saluzzi, bandoneon


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2021


Albores

Dino Saluzzi

Nagrany w Buenos Aires w ciągu blisko roku (2019), a wydany przed dwoma miesiącami krążek mistrza bandoneonu, 85-letniego Argentyńczyka, wizjonera obrzeży jazzu, Dino Saluzziego, to opowieść rozpisana na dźwięki, frazy, emocje. „Albores” (Świt) to płyta jak zaproszenie: usiądź obok mnie, mam ci tyle do powiedzenia.

I począwszy od Adios Maestro Kancheli (dźwiękowa modlitwa dedykowana pamięci gruzińskiego kompozytora Gii Kanczelego) przez milongę Según Me Cuanta la Vida (tu odwołanie do „Milonga del Forastero” J.L. Borgesa) po finałową OfrendęTocatę, Maestro zdaje nam się opowiadać o minionych czasach. Przytartym kurzem historii niegdysiejszym Buenos Aires (Intimo), południowoamerykańskich kowbojach gaucho (La Cruz del Sur – 2da cadencia), gdzie przywołuje w inspiracji wersy José Hernándeza z jego eposu „The Gaucho Martin Fierro”. Tak, to bardzo intymna opowieść mocno dojrzałego człowieka, który jak daleko sięga pamięcią, zawsze u boku miał bandoneon. Słuchając tego albumu i czytając jego opis na stronie wydawcy, w pewnym stopniu widzimy, jak ta muzyka przegląda się w lustrze:

 „Słuchać Dino grającego solo to słyszeć Go głośno myślącym, w muzyce, która śledzi aspekty długiego życia i zastanawia się nad przyjaźniami i sprawami duchowymi, czerpiąc inspirację ze sztuki i codziennej rzeczywistości. (…) Saluzzi łączy wspomnienia, medytację i wyobraźnię w tworzeniu własnego świata. ‘Albores’ jest wynikiem ponad sześćdziesięciu lat rozumienia muzyki jako owocu rozumu i wnikliwości, aktem uchwycenia uczuć w głębi duszy”.

 I tak jest, stąd nic dziwnego, że Saluzzi pamięcią wraca do muzyki ojca (Don Caye – Variaciones Sobre Obra de Cayetano Saluzzi), co autor albumu kwituje również słowami: „Kiedy byłem bardzo młody, nie otrzymywaliśmy żadnych informacji przez radio ani z albumów, a także nie mieliśmy żadnej wiedzy o muzyce w sensie akademickim, muzyce symfonicznej czy formach. Ale mimo to mój ojciec był w stanie przekazać mi muzyczne wykształcenie ”. I może to sprawia, że u Saluzziego jak u nikogo innego: „Melodia wyraża smutek charakterystyczny dla historii Ameryki Łacińskiej. Przenika dźwięk, dzięki czemu pozostaje świadomy swojego pochodzenia ”.

I choć ta muzyka ma w sobie nieprzebrane pokłady smutku, jakiejś romantycznej nostalgii, to jednak sam jej twórca rozświetla to wszystko durowymi kadencjami (jak choćby w La cruz…, czy Ficción), wtrąceniami dającymi wielki oddech po dźwiękach oplatających nas melancholią.

Długo zastanawiałem się, jak w kilku słowach podsumować to granie i chyba najlepsze będzie odwołanie do Isaaca Bashevisa Singera, polsko-amerykańskiego Żyda – poety, laureata nagrody Nobla, który powiedział, że jeśli chcesz opowiedzieć wciągającą historię, coś, czego nikt inny nam nie opowie, nie kombinuj, nie szukaj, ale opowiedz nam swoje życie. I ten album taki jest, i zapewne w tym jego niezwykła siła. Saluzzi siada obok nas i mówi: „chodźcie, opowiem wam pewną historię”. 


Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm