Wytwórnia: Requiem 89
Alone;
November Melody;
Aura;
Egoless;
That
Cold Day in the Park;
Watchmaker;
Lost;
Cloud
Waltzing;
Winter Song
Muzycy: Marek Malinowski, gitara; Michał Michota, trąbka; Paweł Urowski, kontrabas; Albert Karch, perkusja
Recenzję opublikowano w numerze 3/2016 Jazz Forum.
„Alone” to debiut kwartetu 28-letniego gitarzysty Marka Malinowskiego, absolwenta Bydgoskiej Akademii Muzycznej. Wygląda na to, że w Bydgoszczy do głosu doszła nowa fala muzyków – solidnie wykształconych dźwiękowych estetów o ciągotach romantyzujących i impresjonistycznych; patrzących z estymą na kanon współczesnego jazzu, jak i muzykę poważną, ale niestroniących także od nawiązań do muzyki popularnej.
Spośród członków kwartetu Malinowskiego najbardziej rozpoznawalną postacią jest basista Paweł Urowski (znany z formacji Dziki Jazz, Akineton, Ectasy Project, Contemporary Noise Quintet, Freeway Quintet). Bardzo ciekawy, choć znacznie skromniejszy dorobek ma perkusista Albert Karch (m.in. współautor świetnej płyty „Sundial”). Jednak o kształcie recenzowanego albumu decyduje przede wszystkim lider – autor siedmiu z dziewięciu utworów (pozostałe dwa wyszły spod pióra Michoty i Urowskiego).
Gitarzysta
nie ukrywa swych fascynacji Jakobem Bro, ale znaleźć można tu także odwołania
do Terje Rypdala, Johna Abercrombie’ego, w mniejszym stopniu – Billa
Frisella. „Alone” wypełnia muzyka delikatna, niespieszna, pełna zadumy, ale
zarazem niepozbawiona światła. Mamy tu klarowne, przestrzenne, spogłosowane,
acz intymne brzmienie. Łagodne, chłodne partie gitary i trąbki, nieraz
unisono, prowadzą melodie, a sekcja buduje dla nich subtelne rusztowania,
bądź tka oplatające je ażurowe struktury. Zaskakująco na tle całości wypada
końcówka zamykającego płytę Winter Song, kiedy to zespół nabiera
dynamiki i pędu.
Przyznam, że to nie do końca moja estetyka; melodie bywają zbyt rzewne, kompozycje zbyt statyczne. Jakkolwiek doceniam uważną, wycyzelowaną grę, dbałość o artykulacyjne detale i barwę, wolałbym, by panowie czerpali raczej z – funkcjonującego w analogicznym formacie i zbliżonej formule – New Directions Jacka DeJohnette’a, niż z melancholijnych skandynawskich wzorców.
Autor: Łukasz Iwasiński