Wytwórnia: ECM 2487(dystrybucja Universal)
Andando el Tiempo: Sin Fin, Potacion de Guaya, Camino al Volver;
Saints
Alive!;
Naked Bridges/Diving Brides
Muzycy: Carla Bley, fortepian; Steve Swallow, gitara basowa; Andy Sheppard, saksofony tenorowy i sopranowy
Recenzję opublikowano w numerze 6/2016 Jazz Forum.
Carla Bley jest solidną firmą, która niezależnie od tego, co oferuje, w jak bogatym wykonaniu, w jakiej konwencji stylistycznej, to zaproponowana przez nią nowa porcja muzyki będzie urocza. Ponadto firmowane przez nią kompakty są bardzo starannie nagrane.
Pianistka, ale przede wszystkim kompozytorka, działa efektywnie od pięciu dekad wypracowując konsekwentnie swój znak firmowy. Każda z jej propozycji była zbudowana na przemyślanym pomyśle i oparta na pewnej estetycznej logice.
Niniejsze trio działa z przerwami od dwóch
dekad i nagrało już cztery albumy utrzymane w podobnej konwencji.
Wypracowało tą magiczną nić wzajemnego porozumienia, z jaką nie zawsze
mamy do czynienia na jazzowej scenie. Bley trzyma się raczej zapisanych przez
siebie nut, jej pianistyka jest konkretna, a emanując kobiecą
delikatnością jest zarazem wolna od wirtuozerskich ozdobników. Swallow to
mistrz subtelnej gry na gitarze basowej, która pod jego palcami wprost śpiewa
i opowiada baśniowe historie. Wspaniałym uzupełnieniem brzmienia formacji
jest narracyjny ton saksofonów Shepparda, zawsze pełnych ciepła
i specyficznej angielskiej melancholii.
Artystka przygotowała nowy materiał, do którego przesłanie umieściła na okładce. Choć pierwszy blok kompozycji dotyczy współczesnego problemu wychodzenia z lekomanii, jego melodyjna narracja jest jak zwykle łagodna. To nie jest muzyczna retrospekcja stanu umysłu skołatanego nadużywaniem leków, a potężna dawka tonizującej samopoczucie jazzowej kameralistyki, pomagającej przetrwać delikwentowi trudny okres dochodzenia do siebie. Drugi utwór – z lekkimi dramaturgicznymi akcentami – ma być muzycznym portretem wieczornych ploteczek starszych dam, śpiewne solo gitary basowej informuje nas, że spotkanie przebiega w całkiem stonowanej atmosferze. Trzeci, najbardziej rześki, powstał jako prezent weselny dla Shepparda, w który Bley zręcznie wplotła fragment z marszu Feliksa Mendelssohna.
Autor: Cezary Gumiński