Wytwórnia: Savoy Jazz 17799

Beautiful Dreamers

Bill Frisell

  • Ocena - 4

Love Sick; Winslow Homer; Beautiful Dreamer (for Karle Seydel); A Worthy Endeavor (for Cajori); It’s Nobody’s Fault But My Own; Baby Cry; Benny’s Bugle; Tea for Two; No Time to Cry; Better Than a Machine (for Vic Chestnut); Goin’ Out of My Head; Worried Woman; Keep on the Sunny Side; Sweetie; All We Can Do; Who Was That Girl?
Muzycy: Bill Frisell, gitara; Eyvind Kang, altówka; Rudy Royston, perkusja

Bill Frisell należy do grona artystów, którzy wraz upływem lat nie chcą się zestarzeć, stateczność im nie w głowie i nie bardzo uśmiecha im się odcinać kupony od swoich niezaprzeczalnie imponujących dotychczasowych dokonań. To stwarza problemy. Choćby wydawcom, którzy często nie bardzo potrafią zapewnić artyście dogodnych warunków do pracy i stworzyć okazji do publikowania więcej niż jednej płyty rocznie.

I tu dobra i zła wiadomość. Frisell nagrał kolejną płytę, co dla fanów oznacza kolejny wydatek. To ta dobra! Teraz zła. Po 20 latach wierności gitarzysta zmienił barwy klubowe i opuścił Nonesuch Records przechodząc do Savoy Jazz. To z kolei oznacza, że płyty „Beautiful Dreamers” nie uświadczymy ani w sklepach, które za dobre uchodzą, ani w tych, które po prostu dobre są. Internet jednak przychodzi nam tu z pomocą, więc płakać nie ma co, tym bardziej, że radości, jakich dostarcza Frisell na tej płycie z powodzeniem zrekompensują wydatki i dłuższy czas oczekiwania na przesyłkę.

Dlaczego warto sięgnąć po ten album? Powodów jest kilka, ale najważniejszy wydaje się ten, że oto może właśnie jesteśmy świadkami narodzin tria na miarę niegdysiejszego słynnego zespołu z Joey Baronem i Kermitem Driscollem. Z altowiolistą Eyvindem Kangiem Frisell grywa regularnie od lat, ale już perkusista Rudy Royston to twarz nowa w zespole, choć nie jest to debiutant, biorąc pod uwagę niemal 10 lat współpracy z Ronem Milesem. Tak czy inaczej, mamy tu wybornie zestrojone trio, cudownie brzmiące i rozpościerające przed słuchaczem ażurową i misternie utkaną sieć dźwięków.

Sześć spośród pomieszczonych na płycie kompozycji to covery, reszta wyszła spod pióra Frisella i w całości układają się w mozaikę stylistycznych zainteresowań lidera. Nie ma sensu ich wyliczać, bo dzieje się to niemal przy każdej okazji. Warto natomiast zaryzykować stwierdzenie, że oto zasięg stylistyczny utworów, lapidarny język muzycznej wypowiedzi, sposób narracji oraz metody konstrukcji zdarzeń układają się w bardzo oryginalny dźwiękowy mikrokosmos.

Muzyka na płycie „Beautiful Dreamers” to z jednej strony układ 16 bardzo zwięzłych w formie i nieprzegadanych rozdziałów. I w taki selektywny sposób można z powodzeniem ją odbierać. Z drugiej jednak strony jest to propozycja, której budowa, narracyjny ciąg przywodzą na myśl niemal idealnie skomponowaną, wielowątkową i błyskotliwą opowieść.

Autor: Maciej Karłowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm