Wytwórnia: Fundacja Słuchaj!
Doina;
Dem Zeydns Tanz;
Mazltov;
Missing Landscape;
Shabes Ning I;
Shabes Ning II;
Shabes Ning III;
Karliner;
essarabian Journey;
Gone
Muzycy: Marcin Olak, gitara klasyczna, akustyczna i elektryczna; Patryk Zakrocki, altówka; Maciej Szczyciński, kontrabas; Krzysztof Szmańda, perkusja
Recenzję opublikowano w numerze 7-8/2016 Jazz Forum.
Besarabia to historyczna
kraina, w średniowieczu będąca częścią Rusi Kijowskiej, później Imperium
Osmańskiego, w XIX wieku podbita przez Rosję, a obecnie podzielona
między Mołdawię i Ukrainę. Besarabia to także nieprawdopodobna mieszanka
etniczna – jeszcze sto lat temu zamieszkiwali ją
Mołdawianie (zdecydowana większość populacji), ale też Rosjanie, Ukraińcy,
Żydzi, Polacy, Bułgarzy, Serbowie, Cyganie, Grecy, Ormianie, Niemcy, Turcy
i kilka innych, mikroskopijnych mniejszości. Dziś to etniczne bogactwo
jest już tylko wspomnieniem, ale przecież coś pozostało, nawet jeśli nie
w sferze materialnej, to na pewno tej obecnej w przekazywanych
z pokolenia na pokolenie kulturowych okruchach.
Gitarzysta Marcin Olak
najlepiej jest znany jazzowej publiczności jako wirtuoz
gitary klasycznej. Płyta „Bessarabian Journey” jest w jego twórczości
nowym rozdziałem – posłużył się materiałem źródłowym (do tej pory prezentował
przede wszystkim własne kompozycje), sięgnął też po gitarę elektryczną,
a skład swojego tria poszerzył o altówkę, tworząc kwartet, który na
polskiej scenie nie ma chyba odpowiednika.
Program płyty wypełniają
tradycyjne melodie z owego mitycznego zakątka Europy Wschodniej
w aranżacji Olaka (plus dwa numery autorskie), a stylistyka
w oczywisty sposób rozpięta została między jazzem, a nieco
egzotycznym „besarabskim” folkiem. Są też echa folkloru amerykańskiego –
a raczej tych jego elementów, które do USA przyjechały razem
z gigantyczną falą XIX-wiecznych imigrantów, a które tak efektownie
eksploruje np. Bill Frisell.
Muzyka utkana jest niespiesznie i kunsztownie, gdyby określić ją mianem suity, pewnie by się jej autor nie obruszył. Tematy są charakterystyczne i momentalnie zwracają uwagę swoją odmiennością od jazzowego głównego nurtu (choć koncepcja zespołowego muzykowania jest z gruntu jazzowa – tak, to jest muzyka improwizowana!), każdy z muzyków wykonuje tu fenomenalną robotę i żadnego nie można wyróżnić; choć momentami rzecz ociera się o czystą abstrakcję, to całość oddziałuje na słuchacza kojąco, aż do zaskakującego, niemal rockowego końca.
Autor: Adam Domagała