Wytwórnia: Sony 88697814852

Bitches Brew Live

Miles Davis

  • Ocena - 5

Miles Runs the Voodoo Down; Sanctuary; It’s About That Time/The Theme; Directions; Bitches Brew; It’s About That Time; Sanctuary; Spanish Key; The Theme
Muzycy: Miles Davis, trąbka; Chick Corea, fortepian elektryczny; Dave Holland, bas; Jack DeJohnette, perkusja (1-3); ponadto w  utworach 4-9: Gary Bartz, saksofon altowy i sopranowy; Keith Jarrett, organy; Airto Moreira, perkusjonalia

W latach 1969 i 1970 Davis prowadził nie tylko niesamowicie intensywną działalność nagraniową, ale i koncertową, przejawiającą się pokaźną ilością albumów o podobnych tytułach. Mistrz nagrał właściwie cztery płyty studyjne (w tym podwójne) i dał olbrzymią ilość występów. Stosunkowo niewielka ilość koncertów została uwieczniona przez profesjonalistów i jest w archiwach wielkich firm płytowych. Wśród fanów funkcjonuje od lat ogromna ilość bootlegów nagrywanych sposobem spod marynarki na przenośny magnetofon kasetowy, o żenującej klasie technicznej. Cieszy więc każdy nowy dokument zadowalająco spełniający standardy jakości brzmienia.

Zebrane na krążku materiały pochodzą zarówno z okresu wykluwania się koncepcji wiekopomnego albumu „Bitches Brew”, jak i po jego wydaniu (kwiecień 1970 r.). Pierwsze trzy zblokowane utwory nie były wcześniej publikowane oficjalnie i dokumentują występ kwartetu (!) Davisa na Festiwalu Jazzowym w Newport w lipcu 1969 r.

Kolejny blok sześciu utworów to kompletny zapis tego, co pierwotnie tylko we fragmencie ukazało się na podwójnej składance z festiwalu rockowego Isle of Wight,  jaki miał miejsce w sierpniu 1970 r., przy półmilionowej widowni (rekord jak dla grupy jazzowej). Cały zapis tego koncertu ukazał się uprzednio na DVD „Miles Electric”, jak również stanowił jeden z kompaktów wydawnictwa „The Complete Columbia Album Collection”. Jednakże dynamika dźwięku i separacja instrumentów zostały w obecnym wydaniu wyraźnie ulepszone.

Kolorki na twarzy wywołuje już perkusyjne wejście DeJohnette’a, podparte basowymi akordami piana Corei. Nabili iście zawrotne tempo dla Miles Runs the Voodoo Down, który to utwór w wersji studyjnej stanowi niemal kołysankę w rytmie kociego kroku, tu zaś temat eksploduje tempem i energią od samego wejścia. Być może Davis był wkurzony na nieobecnego na scenie Wayne’a Shortera, który miał kłopoty komunikacyjne. Lider grał więc za dwóch, prowadząc intensywne dialogi z Coreą, w których ten ostatni niezwykle celnie kontrapunktował trąbkę. Nawet gdy Davis zaintonował łagodniejszy ton, zaraz po jego wybrzmieniu zapalczywi młodzieńcy (Corea, Holland, DeJohnette) rzucali się do ponownej szarży, tak, że nawet w It’s About That Time zapędzili się na poletko free, ale zręcznie z niego wycofali. Imponują nie tylko forma lidera, szybkość układania iskrzących fraz przez Coreę, wulkaniczność DeJohnette’a, ale i to, że dzielny Holland nie dał się zgubić w tym szalonym rajdzie.

Emocje spotęgowały się, gdy na drugim festiwalowym występie do powyższego składu doszlusowali nie mniej ekspresyjni: Jarrett, Bartz i Moreira. Davis w doskonałej formie sprawdzał się zarówno w partiach piano, jak i forte. Siłą rzeczy Corea wycofał się lekko i częściej zajmował modyfikowaniem brzmienia w dolnym rejestrze na przystawce ring-modulator. Dało to pewną przestrzeń dla organów Jarretta, który siedząc po drugiej stronie sceny i zapewne niezbyt dobrze słysząc co wyprawia Corea, grał po prostu swoje. Czasem mogło dojść do zabawnych kolizji, ale współbrzmienia, jakie udało się im momentami wykreować, trudno gdziekolwiek indziej spotkać. Trans tych dwóch jazz-rockowych Frankensteinów elektrycznych klawiatur potrafił się zawsze wyciszyć z każdym łagodnym wejściem trąbki – istna magia. Moreira, zgodnie z zaleceniem Davisa, „grał” na perkusjonaliach i rzadko włączał w regularne egzekwowanie rytmu. Aby więc podrasować impet sekcji rytmicznej Holland dostał za zadanie szarpać struny gitary basowej i wspaniale się z tego wywiązał. Z rzadka pojawiające się saksofony Bartza były zawsze pełne ciepła i witalności, a patent mówienia przez saksofon i puentowania go grą, wnosił dodatkowy element pikanterii.

Kompakt ten demonstruje, co pełni energii i inteligentni muzycy potrafią zrobić ze względnie statycznego materiału studyjnej wersji „Bitches Brew”. Davis dał się wygrać młodym muzykom, którzy (ujmując to współczesnym językiem) mieli niewyobrażalne ciśnienie na granie, a sam też nie pozostał w tej kwestii dłużny. Kolejne potwierdzenie geniuszu w pełnej akcji.

Autor: Cezary Gumiński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm