Wytwórnia: Black Wine BWR 001

Black Wine

Maciej Grzywacz, Yasushi Nakamura, Clarence Penn

  • Ocena - 5

Zoom Zoom; Even Eights; Brothers; Black Wine; A Song; No Changes; Akurat
Muzycy: Maciej Grzywacz, gitara; Yasushi Nakamura, bas; Clarence Penn, perkusja

Uwielbiam rozpoczynać recenzję płyty wydanej w Polsce z udziałem polskiego artysty, stwierdzeniem że dawno minęły czasy, w których do opisywania tzw. produktu lokalnego stosowaliśmy specjalną miarkę. Poziom naszego jazzu, to, co wydarzyło się w nim w ostatnich kilku latach, sprawia, że częściej przychodzi nam pisać o rodzimych albumach z większym entuzjazmem niż o dziełach popełnionych za Wielką Wodą. Mnie osobiście rodzima fonografia spod szyldu swingu wszelkiego znacznie bardziej intryguje niż większość zagranicznej konkurencji.

Muzyka Macieja Grzywacza to dowód, że nasza romantyczna fantazja dopełniona możliwością współpracy ze znawcami jazzowej wiedzy tajemnej, w dodatku w czasach, gdy każdy może sobie studiować, koncertować bądź brać lekcje u gigantów bez względu na miejsce stałego zamieszkania, to mieszanka wybuchowa. Fajny to moment, kiedy włącza się polską płytę i nasze skojarzenia szybko wędrują w rejony dotąd zarezerwowane dla Johna Scofielda czy Larry’ego Coryella, gdy grana muzyka samoistnie wyłącza u nas ten głęboko zakorzeniony element tolerancji należny polskiej produkcji.

Grzywacz w otoczeniu niekwestionowanych mistrzów Clarence’a Penna i mieszkającego od lat w Stanach Japończyka Nakamury sam wchodzi na szczyt własnych możliwości. I to nie tylko jako wyborny gitarzysta, ale i nie gorszy kompozytor. Na siedem zamieszczonych kompozycji, pięć to dzieło Polaka (pozostałe dwie popełnił Penn). Słabych punktów w tej materii tutaj nie uświadczymy. A za A Song brawa dla lidera.

Black Wine to swoisty wzorzec nowoczesnego jazzu, jednak z mocno klasycznym fundamentem. To rodzaj pogodzenia ognia z wodą, otwartego myślenia harmonicznego i formalnego w ramach jazzowego kanonu. Tytułowa kompozycja Penna, podobnie jak Even Eights Grzywacza, serwują nam temat, który później rozbudowywany, czy może rozwijany jest w taki sposób, że granica między jego ekspozycją a improwizacjami zaciera się. O tym, że wszyscy muzycy są tutaj partnerami a naturalny podział na melodyków i akompaniatorów, a tym bardziej solistę i sekcję, kompletnie tutaj zawodzi. Tym, co również zdumiewa na albumie, jest rodzaj  „ściany dźwięku”, która wypełnia całą sferę słyszalnego dla nas pasma. Ta soczystość i pełnia sprawiają, że muzyka brzmi tak solidnie. Aż chce się powiedzieć – atrakcyjnie.

Innym atutem płyty jest świetna współpraca Grzywacza z Nakamurą, ta jedność myślenia, swoista muzyczna empatia w Brothers wywołuje u nas wrażenie, że na obu instrumentach gra jeden człowiek. Ten utwór to również wielka lekcja gry na bębnach – lekcja pełnej pokory i powściągliwości.

„Black Wine” to album tyle samo piękny w warstwie muzycznej, jak i designerskiej. Już kiedyś pisałem, że fajne płyty mają fajne okładki. 

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm