Wytwórnia: Multikulti Project MPJ027

Koszmar; Serce otwarte na pół; Pożegnanie słońca; Nagi sad; Jaszczur spod znaku panny; Możliwość śniegu; Trzeci papieros bezsenności; Ocean; Głos Pana; Poetyka.księga_druga; Czas utracony

Muzycy: Marcin Elszkowski, trąbka; Marcin Konieczkowicz, saksofon altowy; Tymon Kosma, wibrafon, ksylofon; Michał Aftyka, kontrabas; Stefan Raczkowski, perkusja

Recenzja opublikowana w Jazz Forum 1-2/2024


Frukstrakt

Michał Aftyka Quintet

Jazzmani słyną z miłości do snu. Nie tylko metaforycznie – jak w przypadku Somnambulików Andrzeja Kurylewicza, ale i dosłownie. Wszyscy w końcu wiedzieli, że do Wojciecha Karolaka nie można dzwonić przed 17:00. Nie zbudził go nawet stan wojenny. Marek Pospieszalski podobno budzi się codziennie z zupełnie innym pomysłem na siebie. Michał Aftyka z kolei wstał któregoś dnia ze słowem „frukstrakt” na ustach. Słowem, które nie znaczy absolutnie nic, a które stało się tytułem jego pierwszej płyty.

Zacznijmy od tego, że album tego ekstremalnie zdolnego kontrabasisty uważam za najlepszy debiut jazzowy 2023 roku. Niestety, jak się okazuje, nie jestem oryginalny. Michał Aftyka właśnie tym materiałem wygrał pierwszy konkurs „Współbrzmienia” organizowany w klubie Jassmine przez Fundację Most the Most. Pokonał ponad 150 konkurentów, których zmagania podzielone były na aż pięć etapów. Nagrodą będzie kolejny album, ale o tym w JAZZ FORUM opowiemy w odpowiednim czasie.

Płyta „Frukstrakt” to efekt jeszcze innego sukcesu – wygranej w programie „Jazzowy debiut fonograficzny” Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca. Zatem mój zachwyt nad kwintetem Michała Aftyki nie jest przypadkiem odosobnionym.

Nie powinno to zresztą nikogo dziwić. W czasach nadprodukcji płyt, a ostatnio nawet kaset, ten album zdaje się wyróżniać głębią przekazu, pomysłami kompozycyjnymi, spójnością i jednocześnie różnorodnością stylistyczną. Wirtuozeria jest tu środkiem, nie celem. Tak jak być powinno.

Konia z rzędem temu, kto odgadnie wszystkie metra i podziały, w których grają członkowie kwintetu Aftyki. Rytmicznie jest to majstersztyk (mistrz Namysłowski byłby dumny). Harmonicznie jest równie dobrze. Muzycy chwilami zwalniają tempo – nie tylko nawiązując do spiritual jazzu, ale wręcz do muzyki ambientowej, opóźniając dźwięki, stosując głębokie pogłosy, dublując swoje partie – bawiąc się współbrzmieniami.

Kwintet powstał z podziwu do zespołów Dave’a Hollanda – stąd w składzie m.in. wibrafon. Słychać też echa Pettera Eldha czy Steve’a Lehmana. Jednak to zdecydowanie autorska muzyka Michała Aftyki, niepozbawiona drugiego dna i podłoża intelektualnego. Takie rzeczy również słychać. Wiedzieli to badacze, którzy w zapętlonych, na pierwszy rzut ucha prostych kompozycjach Arvo Pärta odnaleźli skomplikowane odniesienia do renesansowej notacji menzuralnej. W przypadku Michała Aftyki wystarczy spojrzeć na tytuły kompozycji. Wówczas niektórym otworzyć się może zupełnie inny świat – usłyszą ścieżki dźwiękowe do lektur, które dzielili z tym muzykiem.

Na koniec jeszcze jedno. Gdyby wszyscy, tak jak Michał Aftyka, potrafili łączyć sonorystyczne poszukiwania, których nie powstydziłoby się Studio Eksperymentalne Polskiego Radia, z komunikatywnością przekazu, muzyka jazzowa wyparłaby w 2024 roku amerykańską scenę R’n’B.

Czego kolegom jazzmanom życzę z całego serca.

Andrzej Zieliński (Program 2 Polskiego Radia) 


  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm