Wytwórnia: Polskie Radio/Empik

Chopin

Filip Wojciechowski Trio

  • Ocena - 5

Mazurek a-moll op. 68 nr 2; Preludium G-dur op. 28 nr 3; Ballada g-moll op. 23; Walc Es-dur op. 18; Etiuda E-dur op. 10 nr 3; Etiuda f-moll op. 25 nr 2; Nokturn F-dur op. 15 nr 1; Mazurek D-dur op. 33 nr 2; Etiuda e-moll op. 10 nr 6
Muzycy: Filip Wojciechowski, fortepian; Paweł Pańta, kontrabas; Cezary Konrad, perkusja






Lider projektu, wybitny wirtuoz fortepianu, w sposób znakomity łączy swoją karierę muzyka klasycznego i jazzmana, przełamując skutecznie niegdysiejszy stereotyp o niemożności pogodzenia tych dwóch żywiołów. Kiedy ponad 20 lat temu zaproponowałem prowadzonemu przezeń triu nazwę Central Heating Trio, wiedziałem, że poleci ona szybko w świat. Tak się stało. Muzycy zdobyli główne laury Jazz Juniors (1990), Europe Jazz Contest – Hoeilaart w Belgii (1990) oraz IX European Jazz Competition – Leverkusen. Nie gorzej wygląda lista laurów samego Wojciechowskiego jako „klasyka”.

Nas najbardziej interesuje fakt, że w 1995 roku zdobył jako członek polskiej ekipy Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, jedną z nagród specjalnych. To w sposób jednoznaczny pokazuje, że mamy do czynienia z bodaj najbardziej kompetentną osobą do ujazzowienia dzieł mistrza Fryderyka.

I tę łatwość, lekkość, wręcz zabawę z muzyką tutaj słychać. Co najważniejsze, Wojciechowski  nie hołduje zasadzie, że temat Chopina jest tylko pretekstem do improwizacji, która to może bazować na całkiem innym materiale harmonicznym. Ba, może mieć nawet całkiem inną formę (oj, znamy takie wersje, gdzie solówki odbywają się na kanwie jednej funkcji)!

Nic z tych rzeczy! Wojciechowski nie idzie drogą łatwizny, opierając się na oryginale w sposób możliwie najściślejszy. Zabiera nas w świat własnej chopinowskiej wizji Mazurkiem a-moll (odrobinę introwertyczna, evansowska), by przez zjawiskowy „Grande Valse” Es-dur (świetna współpraca całej ekipy – lidera i sekcji rytmicznej, czyste piękno oddające pierwotną lekkość oryginału), aż po zamykającą album Etiudę es-moll (zagrana solo z odrobiną skandynawskiej zadumy na modłę Torda Gustavsena) bawić nas pięknem tej muzyki, jednocześnie figlarnie mrugając okiem. Ale nigdy nie wyzbywa się wielkiego szacunku do tego, co niosą te frazy w pierwotnej wersji.

Miłośnikom jazzowych transkrypcji na pewno przypadnie do gustu wirtuozowska wersja Mazurka D-dur i motoryka Preludium G-dur z pięknym solem Pańty. Posłuchajcie koniecznie Ballady g-moll (wspaniała, swobodna i stonowana gra Konrada, przy wtórze dialogu fortepian-kontrabas), w niej przegląda się jak w lustrze wszystko, co zdaje się być solą takiej konwencji wykonawczej. Ilekroć chwaliłem ten album w rozmowach, proszone mnie o porównanie. I tu kryje się jego siła, nie ma porównań. Oczywiście, płynie gdzieś na fali licznych podobnych eksperymentów, jednak z uwagi na predyspozycje lidera pcha ten nurt w całkiem nową, intrygującą stronę. Reasumując – majstersztyk.

Autor: Piotr Iwicki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm