Wytwórnia: Magnetic Records 532 423 8

City Swing Collection

Różni Wykonawcy

  • Ocena - 4













To jest jeden z najlepszych – ostatnio wydanych – albumów jazzowych. Niemal wszystko jest na nim doskonałe: piękna jest już okładka – te strzeliste drapacze chmur nocą spoglądające na jazzowe kluby Wielkiego Miasta, bez zarzutu jest zestaw utworów, które znamy i lubimy, dobrze dobrani są wykonawcy, w gronie których nie ma nikogo słabego, miernego, przeciętnego, szeroki jest zestaw gatunków muzycznych, które ta płyta obejmuje. I miły, swobodny, relaksujący jest nastrój, który ten albumik niesie. Dobrze się tego słucha w samochodzie, wieczorem w domu przy kominku i szklance whisky, w gronie znajomych, którzy lubią jazz klasyczny i swingowy, czy w ciągu dnia, gdy pracujemy w domu.

Ten dwupłytowy zestaw utworów służy przede wszystkim przedłużeniu gatunku, przedłużeniu życia jazzowi swingowemu, piosence jazzowej, filmowemu szlagierowi, szlachetnym przebojom minionych epok. Ten zestaw to drugie, trzecie, a nawet czwarte życie standardów. I nie szkodzi, że młody człowiek, który sięgnie po tę płytę pomyśli sobie, że On the Street Where You Live to nowy przebój Matta Duska, You’re Nobody ’Til Somebody Loves You to aktualna piosenka Jamie’ego Culluma i że Pennsylvania 6-5000 wylansował Brian Setzer. Ważne, że on ten repertuar pozna, polubi ten styl, będzie się przy tej muzyce bawił na imprezkach, wypoczywał po nocnych rozrywkach, albo przygotowywał do egzaminu. Może jeszcze sięgnie po oryginał, zechce usłyszeć, jak ta piosenka brzmiała kiedyś, i dowiedzieć się, kto ją skomponował 80 lat temu.

Większość tych utworów podanych jest w konwencji swingu – nawet temat soulowy Barry’ego White’a (You’re the First), rockowa kompozycja The Queen (Crazy Little Thing), rhythm and bluesowy utwór Prince’a (Kiss), przedwojenny szlagier (Just a Gigolo), soulowa ballada Raya Charlesa (Georgia), czy dramatyczna pieśń Dinah Washington (What a Difference a Day Makes). Swing i neo swing unoszą się nad wszystkim.

Wielu wykonawców nie znam, o paru słyszałem, a o dwóch z nich chcę podać garść informacji. W Polsce – nie wiem dlaczego – nie cieszy się popularnością ani Brian Setzer, ani jego dwa zespoły – Stray Cats i B. S. Orchestra. Szkoda, bo grają świetnie, z temperamentem, ze swingiem, w ich muzyce wszystko się „buja”, pulsuje, trzęsie jak trzeba. Ich repertuar to w połowie standardy w nowych, często zaskakująco świeżych klimatach, a w połowie utwory autorskie, pisane i grane w konwencji epoki swingu. Brian Setzer w zespole Stray Cats wylansował ponownie Rock This House i Stray Cats Strud. Grał częściowo rockabilly, częściowo swing, i trochę w tym wszystkim było też porywającego ostinato boogie. On sam grał w grupie retro Roberta Planta pod nazwą The Honeydrippers i niebawem założył Brian Setzer Orchestra grającą miks swingu, jitterbuga, jump bluesa i rock and rolla spod znaku Eddie’ego Cochrana.

Nieco podobną, choć już nie tak szaloną muzyczkę, gra i śpiewa Ray Gelato, wokalista i saksofonista, który swój pierwszy zespół pod nazwa R. G. and His Giants of Jive założył w Londynie w roku 1988. Gra Raya i jego zespołu znacznie przyczyniła się do rozwoju tak zwanego Swing Revival, choć on sam nawiązywał często do klasycznego rock and rolla, w którym na pierwszym planie – tak jak u Billa Haleya – gra, czasem nawet swingujący i improwizujący, agresywny saksofon tenorowy. Ray lubi grać głośno, szybko, rytmicznie i do tańca, choć czasami zdarza mu się przekroczyć cienką linię, która dzieli udaną parodię czy zgrabny pastisz, od muzycznego kiczu. Ale podobno kicz też jest w życiu potrzebny! W każdym razie Ray Gelato nie jest tak szalony jak Brian Setzer, ma za to wiele poczucia humoru, przypominając swoimi nagraniami i występami scenicznymi klimaty muzyczne, doskonalą sprawność techniczną i niegroźną błazenadę Louisa Primy, Sama Buttery, czy Louisa Jordana.

I Gelato, i Setzer są obecni na dwupłytowym albumie „City Swing Collection”, który to zestaw gorąco państwu polecam.

Autor: Marek Gaszyński

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm