Wytwórnia: Sony 88875063622

Don’t Explain;
Billie’s Bounce;
Crazy He Calls Me;
You Go to My Head; All of Me;
The Way You Look Tonight;
Good Morning Heartache;
What a Little Moonlight Can Do;
These Foolish Things;
Strange Fruit;
I’ll Be Seeing You;
Last Song (for Lester)

Muzycy: Cassandra Wilson, śpiew, gitara; Jon Cowherd, fortepian; Roby Marshall, klarnet, klarnet basowy, flet, melodica; T Bone Burnett, gitara barytonowa; Kevin Breit, gitary, banjo, loops; Martyn Casey, bas; Thomas Wydler; i inni

Recenzję opublikowano w numerze 4-5/2015 Jazz Forum.

Coming Forth by Day

Cassandra Wilson

  • Ocena - 4

Jaki jest idealny „tribute album”? Teoretycznie taki, w którym osobowość wykonawcy i idola zaznaczy się w podobnych proporcjach, w którym artysta zachowa odrębność, eksponując najważniejsze cechy twórcy, jakiemu oddaje hołd. Krótko mówiąc taki, który nie pozostawia wątpliwości, dlaczego „uczeń” sięgnął po dorobek „mistrza”.

Cassandra Wilson jest mistrzynią współczesnego jazzu i bluesa, ale przyznaje się do trwającej całe życie fascynacji kunsztem Billie Holiday. Na albumie wydanym z okazji setnych urodzin Lady Day, przypomina jedenaście utworów z repertuaru Billie. Płytę zamyka piosenka autorska, napisana przez nią specjalnie na ten projekt: Last Song (for Lester), dedykowana wielkiej miłości wokalistki, jaką był słynny saksofonista i innowator jazzu, Lester Young (Billie Holiday była zdruzgotana jego śmiercią).

Producentem albumu jest – tu niespodzianka – Nick Launay, związany na stałe z Nickiem Cave’em. Współtworzył wiele interesujących projektów, m.in. Talking Heads czy Arcade Fire, ale o jazz się nie otarł. I to słychać. Album „Coming Forth by Day” jazzową płytą nie jest. Zdecydowało o tym już zaangażowanie sekcji rytmicznej The Bad Seeds: Martyn P. Casey (bas) i Thomas Wydler (perkusja). Daremnie szukać na tej płycie nowoorleańskiej pulsacji, tak hipnotyzującej na wcześniejszych albumach wokalistki. Ale i ta płyta ma specyficzne, niemal podskórne oddziaływanie – przez zastosowanie dyskretnych, „atmosferycznych” loopów, przez użycie smyczków.

Jest na albumie wiele wysublimowanych aranżacyjnych detali, jak choćby zastosowanie klarnetu basowego i kwartetu smyczkowego w Crazy He Calls Me. Najważniejszy jest jednak głos – tak samo u Billie, jak u Cassandry. Lady Day nie miała wielkiej skali, nie wykonywała technicznych fajerwerków, nie śpiewała scatem. Jej siła tkwiła we frazowaniu i w nieprawdopodobnym ładunku emocjonalnym, jaki przekazywała śpiewając. Cassandra ma dużo „większy” głos, ale jego emocjonalna gama jest bardziej stonowana. I na tej płycie słychać to w całej jaskrawości.

Znajdziemy tu interpretacje, w których stylistyka obu artystek wydaje się niemal tożsama, tak jest na przykład w Billie’s Blues. Bywa też wręcz przeciwnie – nikt nie pomyliłby coveru z oryginałem w All of Me. Między innymi dlatego, że altowy głos Cassandry przeplata się w miksie z najniższymi partiami instrumentalnymi (gitara basowa) – jest to zarazem największe zastrzeżenie do brzmienia całego albumu. Bywa, że kontrasty głos-sekcja służą nagraniom. Równe bicie w utworze What a Little Moonlight Can Do prowokuje solistkę do najbardziej jazzowej interpretacji. Ale już standard These Foolish Things traci na „koktajlowym” podejściu do aranżacji.

Najwięcej oczekiwań musiał wzbudzić – utożsamiany z osobą Billie Holiday – utwór Strange Fruit. Piosenka zawierająca poetycki, ale przez to nie mniej wstrząsający, obraz lynchu (tytułowym „dziwnym owocem” jest zwisający z gałęzi topoli Murzyn), poruszała do głębi w oryginalnym wykonaniu. I teraz jest podobnie. Zaaranżowany w rockowej stylistyce utwór (partię gitary wykonuje Nick Zinner z grupy Yeah Yeah Yeahs) stopniowo nabiera rozmachu, a kiedy w finale dołączają smyczki, staje się małą symfonią bezsilności i rozpaczy. Billie byłaby dumna z tego nagrania.

Czy jest to zatem idealny „tribute album”? Na pewno nie. Podobnie, jak to było z Dylanem śpiewającym Sinatrę, więcej jest tu „ucznia”, niż „mistrza”. A jednak, kiedy znaczący, oryginalnie artyści sięgają po dorobek swoich idoli z miłością i szacunkiem, powstają płyty, które poruszą czułe struny u miłośników jednych i drugich.


Autor: Daniel Wyszogrodzki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm