Wytwórnia: Azica ACD-71296

Confetti Man: I. Confetti Mind, II. Guruvayoor;
Windspan; Infant Eyes;
Israel; La Jicotea;
Send Me No Flowers;
Alex in A Major;
Pattern Lan­guage;
Bouncin’ with Bud

Muzycy: Mateusz Smoczyński, skrzypce; David Balakrishnan, skrzypce, skrzypce barytonowe; Benjamin von Gutzeit, altówka; Mark Summer, wiolonczela

Recenzję opublikowano w numerze 6/2015 Jazz Forum.


Confetti Man

Turtle Island Quartet

  • Ocena - 3.5

To już chyba szesnasta płyta zespołu, który w tym roku obchodzi 30-lecie swojego istnienia. Ponieważ jest uważany za najlepszy jazzowy kwartet smyczkowy na świecie, to każda jego płyta stanowi duże wydarzenie dla wielbicieli tego gatunku muzyki. A jest to dość specyficzny rodzaj jazzu. Bardzo dużo tu zapisu, kompozycji i aranżacji. Nie ma bębnów, saksofonu, czy trąbki, brzmienie wszystkich instrumentów jest homogeniczne, z czym zwykle nie mamy do czynienia w jazzie. Oczywiście jest puls, rytm, swing, improwizacje – bez tego w ogóle nie mówilibyśmy o jazzie, ale brzmienie instrumentów, które mocno kojarzy się z muzyką klasyczną, jest elementem niemal pierwszoplanowym.

Większość płyt które wydał TIQ to swoiste „składanki” (choć zdarzały się i projekty monograficzne) i być może jest w tym jakaś metoda. Przecież mimo ciekawych aranżacji i prezentacji rozmaitych kompozytorów mamy ciągle do czynienia z tymi samymi barwami; czasem jest więcej pizzicato, czasem trochę glissand, czasem skrzypce (barytonowe) brzmią nisko, ale i tak tych środków jest mniej niż w innych, bardziej tradycyjnych zespołach jazzowych. A więc maksymalne zróżnicowanie repertuaru działa tu na korzyść. Trzeba też postawić na jakość wykonania, perfekcję techniczną w solówkach. Turtle Island Quartet ma nie tylko brzmienie klasyczne, oni mają też upodobania do klasycznego jazzu. Nie myślę tu o dixielandzie, ale raczej o tzw. mainstreamie, muzyce opartej na konwencjonalnych harmoniach, posługującej się standardami i dość tradycyjnie rozumianymi formami. Oczywiście może być także nowoczesny mainstream…

Na wielu płytach pojawia się nazwisko drugiego skrzypka, Davida Balakrishnana, jako aranżera i kompozytora. Także i tu umieścił swoje utwory. Znajdujemy też specjalnie dla kwartetu napisane kompozycje znanych saksofonistów – Boba Mintzera i Paquito D’Rivery, standardy (Burt Bacharach, Wayne Shorter, John Carisi, Bud Powell) i jeden utwór na wiolonczelę solo oparty na różnych technicznych efektach improwizowany przez Marka Summera. Aranżacje są jak zwykle bardzo sprawnie napisane, z doskonałą znajomością możliwości wykonawczych – w końcu piszą je w dużej mierze sami muzycy. 

Najciekawsza kompozycja to moim zdaniem zwarta, oparta na ciekawie rytmizowanych, niekonwencjonalnych akordach Windspan Boba Mintzera. Jest znacznie lepsza od początkowych dwóch utworów Balakrishnana, których zagmatwana forma i stale wykorzystywane podobne efekty (świetnie brzmiące trzeba przyznać) nie wzbudziły mojego entuzjazmu. W kompozycji D’Rivery trudno znaleźć elementy latynoskie, za to na początku i końcu jest trochę „nowocześnie”, a w środku blues i country (niekończące się pentatoniki w solówkach). 

Trywialność trzyminutowej piosenki Bacharacha eksponowana jest przez dziecięcy głosik wokalistki. Pasuje tutaj ten utwór, jak przysłowiowy kwiatek do kożucha (nomen omen tytuł brzmi Send Me No Flowers), ale ten rodzaj humoru nie opuszcza szefa kwartetu, gdyż dalej jeszcze mamy jego kompozycję opartą na muzyce country. Zapewne Amerykanom wydaje się to po prostu nawiązywaniem do tradycji, ale podobno utwór wzbudził lekki protest Mateusza Smoczyńskiego. Bo to właśnie on od pewnego czasu jest pierwszym skrzypkiem kwartetu! To chyba jego pierwsza płyta z tym zespołem i od razu umieścił na niej bardzo zgrabną swoją aranżację.


Autor: Ryszard Borowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm