Wytwórnia: Nonesuch 7559-79466-8 (dystrybucja Warner)

Acid Kiss; Not Crazy (Just Giddy Upping) for Vina; Seeds of Doubt; Tiny Little Pieces; Telescope; Let’s Get Back for Liduvina; Tune Blues

Muzycy: Cuong Vu, trąbka; Pat Metheny, gitara; Stomu Takeishi, bas; Ted Poor, perkusja

Recenzję opublikowano w numerze 7-8/2016 Jazz Forum.


Cuong Vu Trio Meets Pat Metheny

  • Ocena - 5

„Cuong Vu Trio Meets Pat Metheny” to bynajmniej nie pierwsze spotkanie tego wietnamskiego trębacza z amerykańskim gitarzystą. Dobrze pamiętamy go z płyt Pat Metheny Group: wydanej w 2002 roku „Speaking Of Now” i „The Way Up” z roku 2005. Tam jednak Cuong grał na zasadach Pata, tu zaś zasady ustala on sam.

Choć Cuong Vu znany jest jako muzyk sesyjny, nagrywający u boku takich luminarzy jak Laurie Anderson, David Bowie, czy Dave Douglas, to jego zainteresowania stylistyczne są znacznie szersze niż tylko mainstreamowy jazz czy rock. Vu spotkamy w projektach z pogranicza elektroniki, muzyki ambientowej czy funkowej, przede wszystkim zaś kojarzony jest z jazzową sceną awangardową i takimi ośrodkami jak Knitting Factory czy Tonic. Cuong skutecznie opiera się etykietowaniu, świetnie odnajdując się niemal w każdej konwencji.

Omawiany album wymyka się wszelkiej klasyfikacji, to podróż w nieznane, podczas której wydarzyć się może niemal wszystko – zmienia się stylistyka, dynamika, nastrój, pojawiają się zaskakujące nawiązania i cytaty. Wszystkie kompozycje łączy jedno: mnóstwo w nich powietrza, oddechu i przestrzeni, a swoboda i lekkość sąsiadują z dyscypliną i doskonałym warsztatem. Mimo tej zmienności album jako całość cechuje spójność i konsekwencja.

Prawie wszystkie utwory na płycie są autorstwa lidera, a tylko jeden z nich, Telescope, napisany został przez gitarzystę. Album otwiera nawiązująca do kolektywnego, freejazzowego grania, monumentalna kompozycja Acid Kiss, podczas której trębacza rozwijającego temat w oparciu o hipnotyczny groove dzielnie wspiera preparowana elektronicznie gitara Metheny’ego, który, jak wiemy chociażby z jego wcze-śniejszych dokonań z Ornette’em Colemanem, wspaniale odnajduje się także w awangardowej stylistyce.

Kolejne utwory stają się mniej radykalne, coraz więcej w nich Pata, jakiego znamy z jego mainstreamowych dokonań. Gitarzysta nie zapomina jednak, że funkcjonuje na prawach gościa, nie stara się narzucać konwencji, pozostawiając dużo przestrzeni gospodarzom, ci zaś są skorzy do eksperymentów. Płyta bynajmniej nie traci na charakterze, do końca pozostając albumem odważnym i przekraczającym konwencje.

Ani Pat, ani Cuong nie wahają się modyfikować barwy swoich instrumentów, a jeśli pozostają przy tradycyjnym brzmieniu, grają niesza-blonowo i ekspresyjnie. Spektakularne wrażenie robią przeplatające się linie melodyczne modyfikowanej trąbki i gitary – trudno momentami odróżnić od siebie te dwa instrumenty. Choć podobny zabieg pamiętamy z muzycznych dialogów gitarzysty z Lyle’em Maysem w Pat Metheny Group, tu brzmi to inaczej i świeżo.

Autor: Konrad Żywiecki

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm