Wytwórnia: Blue Note (dystrybucja Universal)
Slice
of the Top
Sunset
When Your Lover Has Gone
Ecaroh
Tranquility
Wail Bait
Coppin’ the Haven
Frank’s Tune
Autumn in New York
Monaco
Mr. Jin
C.F.D.
Black Rhythm Happening
Muzycy:
Makaya
McCraven - perkusja, sampling
Joel Ross - wibrafon
Marquis Hill - trąbka
Greg
Ward - saksofon altowy
Matt Gold, Jeff Parker - gitara
Junius Paul - kontrabas
De’Sean Jones - flet, saksofon tenorowy
Recenzja opublikowana w Jazz Forum 12/2021
Kolejna
– po fantastycznie przyjętych w poprzednich dekadach dokonaniach Us3 i Madliba,
a wspominam tu tylko inicjatywy autoryzowane przez Blue Note Records – próba
przerzucenia pomostu między epokami. Z jednej strony: klasyczne (choć zwykle
mniej znane nawet jazzowym koneserom) nagrania tuzów złotej ery hard bopu; z
drugiej – uzbrojony w sampler kompilator, który na dodatek jest znakomitym
perkusistą w tradycyjnym tego słowa znaczeniu oraz liderem zespołu młodych
lwów.
Dzięki zastosowanej masywnej czcionce okładka płyty McCravena nawiązuje do
albumu nagranego przez Arta Blakeya i The Jazz Messengers w Café Bohemia w 1955
r. Nawiązuje do niej także tytuł, przywołujący jeden z utworów z owej płyty –
ale na tym analogie się kończą, bo poza słowami zgrabnie definiującymi zamysł
młodego eksploratora, ten akurat historyczny kawałek nie pasował do całości.
Pasowała za to zapowiedź „Pee Wee” Marquette’a, legendarnego konferansjera w
klubie Birdland, nagrana… przy okazji koncertu Arta Blakeya i jego ekipy w roku
1960. To właśnie jego pełna entuzjazmu gadka jest spoiwem łączącym poszczególne
części dziełka McCravena.
Jego metoda twórcza, w uproszczeniu, polega na pobraniu z nagrań oryginalnych
(na warsztat wjechali Hank Mobley, Kenny Dorham, Art Blakey & The Jazz Messengers,
Horace Silver, Bobby Hutcherson, Clifford Brown, Dexter Gordon, Jack Wilson i
Kenny Burrell) co bardziej wyrazistych fragmentów, sprytnym ich zapętleniu oraz
dograniu (bez intencji, by zagłuszyć oryginał) partii współczesnych. Charakter
tak powstałej muzyki – służącej zasadniczo relaksowi – wyklucza spektakularne
popisy, a sztuka polega na tym, żeby umiejętnie żonglować pastelowymi barwami
instrumentów (wibrafon, flet), tu i ówdzie dodać mocniejszej przyprawy (saksofony,
trąbka), ale, przede wszystkim, utrzymać zniewalający, organiczny groove (za co
odpowiada osobiście McCraven-perkusista).
Efekt jego mrówczej pracy w studiu jest rewelacyjny – nie słychać szwów ani miedzy „starym” a „nowym”, ani między poszczególnymi utworami ułożonymi w bezbłędną, klubową playlistę. Nie jestem natomiast pewny, czy rzeczywiście trafi ta muzyka do najmłodszego pokolenia słuchaczy potencjalnie zainteresowanych jazzem – hiphopowa proweniencja jest tu ewidentna, ale chodzi o estetykę sprzed, lekko licząc, dwudziestu lat; przed dzisiejszym, wszechobecnym rapem Makaya postawił zakaz wjazdu. Kontynuacja mile widziana.
Autor: Adam Domagała