Wytwórnia: MP 1001

Detour Ahead

Arek Skolik Special Trio

  • Ocena - 4

Nobody Else But Me; Struś; Detour Ahead; Five Brothers; 9:20; September Second; Coda
Muzycy: Arek Skolik, perkusja; Kuba Płużek, fortepian; Max Mucha, kontrabas







Dawno już nie słyszałem tak zachowawczej muzyki, a do tego tak pełnej wdzięku. W tym wypadku przymiotniki wspomagają się wzajemnie, określenie „zachowawcza” wcale nie ma pejoratywnego znaczenia. Zresztą na tle wszelkiego rodzaju postępowych produkcji ta płyta to prawdziwy oryginał. Brzmią w niej echa George’a Shearinga czy też Reda Garlanda, okropnie lubię tego słuchać w fotelu, przy kawce i papierosie (owszem, wiem, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia), i mam wrażenie że nie tylko ja jeden mam takie nostalgiczne ciągoty. Pod warunkiem, że muzyka jest szczera, a jej wykonawcy znają wszelkie tajniki, a nie udają tylko, że znają tradycję.

To musi mieć odpowiednie brzmienie i odpowiednie rytmizowanie, wszelkie fałsze na tym polu starych sklerotyków od razu przyprawiają o niesmak.

Kuba Płużek znakomicie czuje się w tej konwencji i jest absolutnie free, czyli nic go nie zmusza do silenia się na modernę i lawiny dźwięków. To niewątpliwie on wywiera tu największy wpływ, także na rytmiczną sekcję, która wspaniale swinguje przy użyciu najprostszych tylko środków. Nawiasem mówiąc, to nie Kuba, ale Arek Skolik jest autorem przedsięwzięcia! Piękny wyjaśniający wszystko basik, mamy nawet solo smykiem w stylu Chambersa.

Słowem miody – gotów jestem nawet wybaczyć, że utwór zatytułowany 9:20 nazywa się naprawdę 9:20 Special i nie napisał go Basie, tylko Bill Engvick do spółki z Earlem Warrenem, a wieńczącą dzieło Codę traktuję jako dobry dowcip przypominający sławetną kwestię Ireny Kwiatkowskiej „altem też mogę”.

A jednak tylko cztery gwiazdki! Muszę jednak wyjaśnić dlaczego. Dla mnie cztery gwiazdki oznaczają muzykę dobrą, naprawdę uczciwie dobrą, tylko nie porównujcie jej z innymi ocenami, bo już nieraz odnotowałem, że nawet bzdet może dostać gwiazdek pięć tylko dlatego, że jest niezrozumiały i pokrętny. A ja tych pięć gwiazdek rezerwuję dla Rollinsa czy Coltrane’a. Ale także dlatego, że w Five Brothers trochę mi tej lekkości i swobody brakuje, a September Second nagle okazuje się tworem z innego świata i nieoczekiwanie psuje mi frajdę, choć tak naprawdę nie jest zły. Ot, takie kukułcze jajo we wróblim gnieździe.

Może więc drogie chłopaki trochę was krzywdzę tą oceną, ale macie u mnie ogromną sympatię za ten śmiały eksperyment polegający na braku śmiałych eksperymentów. Witajcie w klubie najszlachetniejszej rodziny Real Jazzu. Nie tylko z nostalgicznych powodów powinno się po tę płytę sięgnąć – pod pozorem muzyki lekkiej, wbrew pozorom wcale nie łatwej i na pewno przyjemnej kryje się jeszcze coś więcej.

Autor: Jan Ptaszyn Wróblewski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm