Wytwórnia: Polish Jazz vol. 26 Polskie Nagrania Warner Music Poland 0190295903565
Malagueña; Intymne życie wuja Leona; Czy są świeże jaja, czyli na podwórku pani Bronki; Lotne piórko; Pietrek; Kokoszka babuni; Ploteczki cioteczki
Muzycy: Andrzej Brzeski, puzon; Michał Górny, wiolonczela; Stanisław Kulhawczuk, kontrabas; Sławomir Piwowar, gitara; Włodzimierz Szląskiewicz, saksofon altowy
Recenzję opublikowano w numerze 12/2016 Jazz Forum.
Nie będę ukrywał, że byłem entuzjastą tego zespołu i po ponad trzech dekadach braku kontaktu z ich muzykowaniem, słuchanie tej płyty wciągnęło mnie kompletnie. Odnosi się wrażenie, że tamta sesja nagraniowa odbyła się całkiem niedawno, bo zespół został nie tylko bardzo starannie nagrany (dobre tłoczenie winylowe), a obecnie przywykliśmy już do aranżacji w niekonwencjonalnych składach instrumentalnych i do kreowania kabaretowej atmosfery muzyką i tytułami utworów. Brakuje teraz na naszej scenie jazzowej tej garstki zapaleńców z niebywałym poczuciem humoru. Po pięciu pełnych sukcesów latach zespół zakończył działalność w 1973 r., a przysłowiowy słuch po większości jego członków zaginął, niektórzy nie żyją.
Mimo zmiennego składu, trzonem zespołu, głównym aranżerem i liderem pozostawał puzonista Andrzej Brzeski. Do grupy przynależał na stałe wiolonczelista Michał Górny, natomiast w składzie zespołu pojawiali się i znikali: fagocista (bardzo rzadko w jazzie), kontrabasista, gitarzysta, skrzypek, pianista, wokalistka, perkusjonalistka, perkusista, a nawet pantomimista. Odkrywcze brzmienia formacji wywoływały nie tylko entuzjazm wśród publiczności, ale też krytycy i jurorzy nie szczędzili pochwał i nagród. Niniejsza płyta jest w dyskografii jedyną pełną, jaka została zarejestrowana w 1971 r.
Krążek otwiera w stylu hiszpańskim słynna Malagueña Isaaca
Albeniza, z wysmakowanymi popisami Sławomira Piwowara na gitarze. To właściwie
jedna z bardzo niewielu reakcji w tamtym czasie, a na pewno na
krajowej scenie, na fuzję jazzu i muzyki hiszpańskiej dokonanej przez
Milesa
Davisa w „Sketches Of Spain”. Dziś takie mikstury mają miejsce na porządku
dziennym, ale wtedy nawet Chick Corea się jeszcze tym nie parał.
W kolejnych utworach o żartobliwych tytułach zespół nawiązuje do rodzimego folkloru (Intymne życie wuja Leona), muzyki cyrkowej dozowanej w zawrotnym tempie marszowym (Czy są świeże jaja…), bluesującej ballady (utwór tytułowy), pląsającego swingu á la Hot Club de France (Pietrek), szalonego walczyka (Kokoszka babuni), czy abstrakcyjnego funky (Ploteczki cioteczki), ukazywanych w trudno przewidywalnych formach. W lekko naszkicowanych tematach wszelkie smaczki ujawniały się w aranżacjach, zmieniających się jak w kalejdoskopie, ale zawsze z kapitalnym efektem. Ognisty ton saksofonu kontrastował z rozmarzoną gitarą, w tle grasowała niespokojna wiolonczela, zarazem pięknie współswingująca z kontrabasem. Co brzmi paradoksalnie, największy spokój w tym kolektywie humorystów zachowywał puzon, w myśl zasady – ktoś musi. Dla niektórych fanów to pyta kultowa.
Autor: Cezary Gumiński