Wytwórnia: Sunnyside SSC 1259

Enesco Re-imagined

Lucian Ban & John Hébert

  • Ocena - 5

Aria et Scherzino, Aria; Octet for Strings Opus 7; Sonata No 3 Opus 25, Malincolico; Sonata No 3 Opus 25, Misterioso; Orchestral Suite No 1 Opus 9, Prelude; Suite No 1 for Piano Opus 3, Adagio; Symphony No 4, Marziale; Ballade for Violin & Orchestra Opus 4a
Muzycy: Ralph Alessi, trąbka; Tony Malaby; saksofon tenorowy, Mat Maneri, altówka; Albrecht Maurer, skrzypce, Lucian Ban, fortepian; John Hébert; kontrabas; Gerald Cleaver, perkusja; Badal Roy, tabla, instr. perkusyjne

Nie przypuszczałem do grudnia 2010, że jedna z najbardziej poruszających płyt, jakie miniony rok przyniesie, będzie dziełem muzyków tak mało w Polsce znanych. Jest taka chwila, kiedy głębokie nurty płyt podobnych do siebie przestają drażnić, kiedy zniechęcenie podobieństwem, wręcz identycznością masowej jazzowej produkcji przestaje ciążyć. Pojawia się ona, kiedy wpada w ręce album, od którego trudno się odwrócić, który pomimo długiego wsłuchiwania się, ciągle pobudza uwagę, sprawiając, że na nowo chcemy zatapiać się w jego brzmieniową aurę i przeżywać znane już przecież zdarzenia. I właśnie taki przypadek miał miejsce, kiedy po raz pierwszy wziąłem do ręki „Enesco Re-imagined”.

Najłatwiej byłoby napisać, że doznania te zawdzięczam rumuńskiemu, ale mieszkającemu w Nowym Jorku pianiście Lucianowi Banowi oraz pochodzącemu z Luizjany kontrabasiście Johnowi Hébertowi. Nie minąłbym się także z prawdą przydając i pozostałym członkom zespołu sporo zasług, bo przecież to także ich wyobraźni i umiejętnościom w sporej mierze zawdzięczam tę niemałą fascynację. Prawda jednak jest taka, że jest tu jeszcze jeden bohater – tytułowy George Enesco. Kim jest Enesco wierzę, że nie potrzeba przypominać. Tylko więc na wszelki wypadek, i tylko z zawodowej powinności dodam, że Enesco dla muzyki rumuńskiej jest tym, kim Fryderyk Chopin dla muzyki polskiej. I niech już to tylko określenie wystarczy za inne komentarze spychając na bok fakt, że był wybitnym skrzypkiem, pianistą, że uczył się u Gabriela Fauré, a sam poprowadził do wrót kariery wielkiego Yehudiego Menuhina.

Znakomitość tej płyty jest wypadkową oryginalnych partytur, nie mniej oryginalnej re-orkiestracji i wybornego wykonawstwa. Nie potrafię powiedzieć co bardziej tu fascynuje – improwizacje czy melodie, które stały się dla nich pretekstem? Czy wyobraźnię rozpala bardziej przeorganizowanie pierwotnej formy utworu i re-instrumentacja, czy sposób, w jaki materiał oryginalny poddał się tym odważnym zabiegom?

Najprawdopodobniej „Enesco Re-imagined” to wynik niesłychanie spektakularnego splotu zdarzeń: wizji, kreacji samego kompozytora sprzed ponad 100 laty nałożonej na kreację wykonawców z dzisiaj. Jest tu wszystko, czego potrzeba, aby ucieszyć duszę. Zniewalająca melodyka, czystość formy, ludowa niemal autentyczność, improwizatorska i jazzowa niejednoznaczność, przestrzeń oraz brzmienie całkowicie zmieniające znane nam do tej pory znaczenie nut napisanych przez Enesco. Powstaje z tego nowa jakość, która w moim odczuciu świadczy o dwóch rzeczach. Że nawet śmiałe postępowanie z pomnikami kultury może im nie zaszkodzić. Że odwaga i wyobraźnia może uczynić historię ważną i żywą, pomimo upływu lat oraz, że nie jest ona w żadnej mierze czynnikiem hamującym kreatywność.

To wystarczające powody, aby rekomendować tę płytę. Jest jeszcze zwyczajnie piękna muzyka, ale to już wskazówka, dla tych, którym nie potrzeba wiedzy, żeby cieszyć się sztuką.

Autor: Maciej Karłowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm