Wytwórnia: Astigmatic Records AR013CD


Ziemie żyzne: Kałuże
Mady, Czarnoziemy, Bagna, Czarne ziemie, Rędziny
Ziemie jałowe: Bielice, Ziemie zdegradowane przez człowieka, Glina, Gleby brunatne


Muzycy
: Latarnik, instr. klawiszowe i perkusyjne; Wuja HZG, gitara basowa, przeszkadzajki; Cancer G, perkusja; Książę Saxonii, saksofon tenorowy, instr. perkusyjne


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2020


Erozje

Błoto

  • Ocena - 5

Wyjaśnijmy na wstępie – Błoto to projekt poboczny muzyków z grupy EABS (ale rozszyfrowanie nazwisk już pozostawię zainteresowanym, nie psujmy całej zabawy). I chociaż nazwa formacji, płyty i poszczególnych utworów wskazywałaby, że mamy coś na pograniczu żartu, to żarty kończą się, gdy włączymy płytę i pozwolimy przejść pierwszemu utworowi w drugi. A jeśli z czymś może kojarzyć się nam ta cała „ziemia”, to z jej drżeniem od basów i perkusji.

Błoto powstało spontanicznie w sierpniu 2018 roku podczas krótkiej przerwy w trasie EABS. Część zespołu się rozjechała, a pozostali wskoczyli do gdańskiego studia Maska Grzegorza Skawińskiego. I podczas jednego, wieczornego jam session narodził się materiał na tę płytę. To ważna informacja, bo tylko podkreśla klasę muzyków. Bez dogrywek i poprawek powstał jazz-hiphopowy materiał, który jakością, pomysłowością i ambicjami dorównuje tuzom z Wielkiej Brytanii czy współczesnym ojcom gatunku – formacji Badbadnotgood.

Zamyślone, ambientowe Kałuże to ledwie wstęp do stąpania po glebach. Jest cudowny drive na syntezatorach Pędziw… przepraszam, Latarnika w Madach. Jest brudny, oldschoolowy, trochę psychodeliczny klimat w Czarnoziemach. Są jak wyjęte z biblioteki miksów Guru i Madliba Bagna. Jest i popis jamowego grania, „czucia siebie nawzajem” w Czarnych ziemiachRędzinach. Tak kończy się część Ziemie żyzne, dając pole pod Ziemie jałowe – ale ten podział to raczej stricte edytorska stylizacja niż planowany wcześniej zamysł.

Bielicach Błoto wkracza na teren jazzu, choć bardziej cytując jego korzenie, esencję, niż całkiem serio wchodząc w tę stylistykę. To czuć tym bardziej, gdy brutalnie przełamują to mocno filmowe Ziemie zdegradowane przez człowieka, z imitacją melotronu i delikatnymi impresjami na jego tle. I kiedy ktoś mógłby posądzić zespół, że wyprztykał się z pomysłów i jam przeradza się w popisy, Błoto wraca do głównego mianownika. Gdyby szukać na tej płycie singla, byłaby nim właśnie Glina. Mocne, dubowe basy i energia techno, choć Cancer G dzielnie wyłamuje się bębnami z monotonii bitu tego gatunku. Pozostaje tylko rozładowanie całego napięcia przez spokojne, acz wzniosłe Gleby brunatne, lekki hołd dla dawnego spiritual jazzu.

Pośród dziesiątek albumów skupionych na improwizacji, nawiązaniach do muzyki współczesnej i tytanów jazzu, mamy w Polsce kolejny album, który reprezentuje inny, ale szalenie ważny nurt. Nurt przesiąknięty współczesnością i poszukiwaniem aktualności. Mogę tylko składać modły o więcej takiej muzyki w naszym kraju. Ale jest jeszcze coś, za co chciałbym pochwalić ekipę, łącznie z czuwającym nad nią Sebastianem Jóźwiakiem. To odwaga. Odwaga, by międzynarodowe grono fanów zaintrygować polskością. Anglik nie zobaczy grupy Mud, tylko połamie język czytający Błoto – jak prezenter z serwisu Bandcamp, który puszczał „Erozje” w audycji obok Gary’ego Bartza. Może tak prędzej wyjdziemy z naszą muzą poza granice kraju, niż szykując kolejny „quartet”.


Autor: Barnaba Siegel

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm