Wytwórnia: Astral Spirits AS 125


Orgasm
Strange Wing
Good Days (For Lee Anne)
Batida
All the Bells
Unique Spiral
Lomé Westview


Muzycy
: Rob Mazurek, trąbka piccolo, elektronika, dzwonki; Josh Johnson, syntezator basowy, organy, fortepian; Jeff Parker, gitara; Chad Taylor, perkusja, instr. perkusyjne


Recenzja opublikowana w Jazz Forum 6/2020


Good Days

Chicago Underground Quartet

  • Ocena - 4.5

Chicago Underground znów gra! Tym razem jako kwartet, w którym do Mazurka i Taylora powraca Jeff Parker oraz dołącza młodsza gwiazda – Josh Johnson. Efekt? Mazurkowi znów udało się wycisnąć świeże brzmienie, pozostając wciąż w tej samej konwencji – mistycznego, hipnotycznego grania, które ucieka od jazzu w rejony chicagowskiej muzyki kreatywnej i osobistych doświadczeń.

Mazurka, jakby za przykładem Wadady Leo Smitha, roznosi kreatywność. Nagrywa po kilka płyt rocznie i ciężko mówić o odcinaniu kuponów. Nawet gdy jeden album wyjdzie słabiej, chwilę później wraca z czymś piorunująco dobrym. Rob grał solo, miał duety, tria, kwartety, oktety i całe orkiestry. Schodził do tytułowego podziemia w Sao Paulo, Chicago, Londynie – i nie zapominajmy o polskim Forest Underground z Kubą Sucharem czy występach z „duchowym bratem”, Arturem Majewskim.

Ale album „Good Days” zdecydowanie się wyróżnia. Przede wszystkim przez obecność Parkera i Johnsona. Jeff Parker, chociaż na scenie obecny od 30 lat, od niedawna stał się „gorącym nazwiskiem” w jazzie, zwłaszcza po tegorocznym, genialnym albumie „Suite For Max Brown”. To właśnie z tego składu gitarzysta przyciągnął multiinstrumentalistę Josha. Wyrazistość tej mieszanki słychać od pierwszych sekund w zaskakującym coverze Orgasmu z płyty Alana Shortera, mało znanego brata Wayne’a. Znakomicie zgrany duet trąbki i gitary, wysunięty na pierwszy plan, to zdecydowany powiew świeżości. Panowie potrafią zarówno zanurzyć się w intensywnym jamie, jak i rozciągnąć na całe osiem minut minimalistyczną hipnozę w Strange Wing.

Operacja nie udałaby się, gdyby nie kwiecista perkusja, którą Mazurek najwyraźniej ubóstwia oraz ikoniczne wręcz dla muzyki Roba użycie syntezatora basowego. Żadna gitara nie dałaby takiego efektu. Niskie tony spod klawisza Johnsona są jak potężny stempel, który nie rozprasza wykwintnym brzmieniem czy wirtuozerią, tylko na krótkie chwile wypełnia całą przestrzeń.

„Good Days” wyróżnia jeszcze jedna rzecz. Mazurek odszedł tu od typowej dla siebie, rozciągniętej (nieraz na dwie płyty) formy. Koniec z 15-minutowymi jamami, królują krótkie i bardzo wyraziste utwory. Spokojna, kojąca ballada Good Days, melancholijna Batida czy repetetywne, mocno elektroniczne Unique Spiral. To ważne, bo – w przeciwieństwie do wielu płyt Roba – do tej nie powraca się tylko ze wzglądu na klimat, ale także i melodie, które samoczynnie wchodzą nam do głowy po przesłuchaniu materiału. Ile to świetnych kompozycji różnych artystów regularnie przepada w zapomnieniu, bo są za długie? Ta formuła jest idealna na rok 2020 i nadmiar muzyki, z którym się borykamy.

Mazurek nie byłby sobą, gdyby nie pozostawił kilku słynnych, szamańskich wstawek. Mamy więc uroczą, loftową improwizację na trąbce na tle dźwięku samych dzwonków. Jest i Lome, impresja na czymś o brzmieniu drewnianej marimby, choć to akurat mało frapująca wstawka, zamiast której wolałbym usłyszeć cały zespół. Najlepiej w takim wydaniu, jak w wieńczącym płytę pokazie mocy Westview. Ale najbardziej chciałbym, żeby chicagowski kwartet powrócił szybciej niż po 19 latach – bo tyle minęło od wydania ich poprzedniej płyty.


Autor: Barnaba Siegel

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm