Wytwórnia: HighNote HCD 7286

Easy to Remember; Exactly Like You; Funny (Not Much); That’s My Girl; Maybe It’s Because I Love You Too Much; The Best Man; Sweet Lorraine;
Love is the Thing; Jet; Mona Lisa; It’s Only a Paper Moon; He Was the King

Muzycy: Freddy Cole, śpiew, fortepian (6,7); Houston Person, saksofon tenorowy (1, 2, 3, 8 , 9); John Di Martino, fortepian; Joe Magnarelli, trąbka; Josh Brown, puzon; Randy Napoleon, gitara; Elias Bailey, kontrabas; Quentin Baxter, perkusja; gościnnie: Harry Allen, saksofon tenorowy (4, 9, 11) 

Recenzję opublikowano w numerze 10-11/2016 Jazz Forum.


He Was The King

Freddy Cole

  • Ocena - 5

„I’m Not My Brother, I’m Me”to tytuł płyty Freddy’ego Cole’az roku 1991, która była jednoznacznym manifestem, którym amerykański wokalista i pianista kierował się przez z górą dwie dekady. Mimo tego, Freddy Cole nie uniknął ciągłych porównań do legendarnego, starszego brata.

I teraz, na swoje 85. urodziny (15 października 1931 r.), Freddy przedstawia nam najnowsze dzieło będące swoistym hołdem dla Nata Kinga. Płyta zawiera jedenaście standardów oraz własną tytułową kompozycję He Was the King.

I chociaż standardy w jego interpretacji są utrzymane w klasycznie jazzowej tradycji, to jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że Freddy zawarł w nich cały swój bagaż wielkich emocji, doświadczeń oraz uczuć. Z pełną elegancją akcentuje każde słowo, każdą frazę i swoim ciemnym głosem opowiada nam muzyczne historie. Freddy przekazuje olbrzymi ładunek pozytywnej energii, jest mistrzem nastroju, arcymistrzem ballady jazzowej, jednym z ostatnich wielkich śpiewaków jazzowych.

Album „He Was TheKing” podzielony został na kilka części, mimo to jest wew­nętrznie spójny i stanowi dopełniającą się muzyczną całość. Znalazły się tutaj utwory śpiewane wcześniej przez Nata Kinga Cole’a 
i to z różnych okresów jego przebogatej twórczości. Na płycie są kompozycje zaśpiewane przez Freddy’ego z kwartetem, który towarzyszy mu na co dzień na koncertach (Maybe It’s Because I Love You Too Much, Mona Lisa; He Was the King). Muzycy są w znakomitej formie, swingują, idealnie wyczuwają klimat standardów i trafnie odczytują intencje wokalisty. Chciałbym tutaj podkreślić olbrzymią rolę, jaką pełnią pianista John Di Martino oraz gitarzysta Randy Napoleon. Elias Bailey na basie oraz Quentin Baxter za bębnami kreatywnie dopełniają skład kwartetu, współtworząc brzmienie zespołu.

W utworach, w których wokalista sam zasiada za fortepianem (The Best Man, Sweet Lorraine), kontakt artysty z sekcją rytmiczną jest bliski ideału, co powoduje, że brzmią bardzo osobiście. Z kolei standardy, w których do podstawowego kwartetu dołącza saksofonista tenorowy Houston Person, nadają wiodący ton całej płycie. Tenor Persona brzmi zdecydowanie, to jeden z tytanów tego instrumentu. Mnie najbardziej przypadły do gustu otwierający album standard Easy to Remember oraz Love Is the Thing Victora Younga. Person prowadzi linię melodyczną, często wchodząc w subtelne dialogi z wokalistą. Muzyczne pokrewieństwo z Freddym pokazał nie tylko w balladzie, ale także w pozostałych, wspólnie zagranych utworach – Exactly Like You, Funny (Not Much), Jet. Swoistym dopełnieniem albumu są standardy zaśpiewane i zagrane w szerszym składzie, z udziałem dęciaków (That’s My Girl, Jet, It’s Only a Paper Moon).

Oczywiście słuchając albumu Freddy’ego nie unikniemy interpretacyjnych porównań. Sądzę, iż najlepszą odpowiedzią na te dywagacje jest wersja standardu Mona Lisa. Ten sam utwór, a jednak... inaczej. Album zamyka He Was the King – kompozycja Freddy’ego do pięknej liryki autorstwa Phila Morrisona. Freddy wspominając brata śpiewa nam, jak wielkim wokalistą był Nat King Cole. Był jedynym w swoim rodzaju mistrzem: „He was the King... a gentle man. (...) He was the King... a special man. (...) He was the Master... Nat King Cole”.

Autor: Jan Cegiełka

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm