Wytwórnia: ACT 9578-2 (dystrybucja GiGi)

Etude No 2; Praying; Follow My Backlights; Love Pastas; Na 7; Africa; Gsharim; Eden; Hunchback Porn Angel; Winter Song

Muzycy: Leszek Możdżer, fortepian; Lars Danielsson, kontrabas; Zohar Fresco, instr. perkusyjne; Atom String Quartet: Dawid Lubowicz, Mateusz Smoczyński, skrzypce; Michał Zaborski, altówka; Krzysztof Lenczowski, wiolonczela

Recenzję opublikowano w numerze 3/2015 Jazz Forum.

Jazz At Berlin Philharmonic III

Leszek Możdżer & Friends

To trzecia płyta firmy ACT dokumentująca serię Jazz at Berlin Philharmonic, zapoczątkowaną w 2013 roku albumem, na którym gra trzech pianistów – Iiro Rantala, Michael Wollny i Leszek Możdżer. Album drugi („Norwegian Woods”) ukazał się wroku 2014 bez udziału Polaków, no i teraz mamy kolejną kronikę z zapisem z 7 maja 2014 roku z dominującym udziałem muzyków polskich. To ważne, bo Filharmonia w Berlinie jest instytucją bardzo szanowaną, a legendarna orkiestra Berliner Philharmoniker prowadzona od 2002 roku przez sir SimonaRattle’anależy do najlepszych w świecie (podziękowania dla Maestro za pomoc w organizacji przedsięwzięcia na okładce płyty). Zatem i miejsce i tradycja nadzwyczaj wymagające i zobowiązujące.

Scenariusz koncertu został pomyślany tak, by pokazać rozmaite konstelacje personalne od partii solowych po grę zespołową. Całość rozpoczyna Leszek wręcz wybuchową interpretacją Etiudy nr 2 Witolda Lutosławskiego, utworu powstałego na początku lat 40., gdzie do głosu dochodzi przede wszystkim motoryka, co w naturalny sposób, powiedziałbym wręcz synergicznie, koresponduje z temperamentem wykonawcy.

Ale już utwór drugi (Praying Danielssona) przynosi uspokojenie i powrót do stylistyki, którą tak dobrze znamy z płyt i koncertów, a więc kantylena, przejrzystość frazy, prostota harmonii. Podobnie w trzecim (Follow My Backlights Możdżera), gdzie pianista sporo improwizuje wykorzystując w pełni swoją dyspozycję techniczną.

I dopiero w utworze czwartym (Love Pastas Możdżera) na scenie pojawia się Atom String Quartet. Początek refleksyjny, kantylenowy, z ładnymi solówkami Danielssona i przyspieszeniami Leszka, z perfekcyjnie dysponowanym kwartetem. W wypadku takich utworów mniejsze znaczenie mają popisy solowe, bardziej pomysł kompozycyjny i wspólnota działania zespołowego.

Pozycja następna to Na siedem Dawida Lubowicza, utwór napisany wyłącznie na kwartet, z silnym rytmicznie tematem, z ładnymi imitacjami, oczywiście z partiami na siedem ósmych, gdzie do głosu dochodzą smyczkowe improwizacje (Mateusz Smoczyński?). I w chwilę później Lars Danielsson solo, do którego po dwu minutach dołączają Leszek i Zohar. Znajoma melodia – to Africa Larsa Danielssona z płyty „Polska”! Apotem Gsharim Zohara Fresco z tej samej płyty z efektowną, choć jak zawsze kameralną i zniuansowaną solówką perkusjonisty. I potem trio wpełnym składzie w kompozycji Larsa Danielssona Eden (pierwsza wersja na płycie „Far North” z 1993 roku).

Utwory ostatnie wykonane zostały wpełnym składzie tria i kwartetu. Hunchback Porn Angel Możdżera, utwór znany ze wspólnej płyty pianisty z orkiestrą AUKSO z 2004 roku brzmi jak piosenka, której walory podkreśla efektowny aranż na smyczki (riffy!). I Winter Song wiolonczelisty Krzysztofa Lenczowskiego, którym Atom String Quartet często otwiera swe występy. Wykonanie zjawiskowe, z jakimś trudnym do zdefiniowania, ale wyraźnie wyczuwalnym elementem ludycznym, może w stronę hinduską? Bo tam, gdzie Zohar Fresco spotyka się ze smyczkowcami, przychodzi na myśl wielkie spotkanie Raviego Shankara z Yehudim Menuhinem! Błyskotliwy finał i owacja wyrobionej berlińskiej publiczności.

Niezależnie od pochwał pod adresem każdego z muzyków warto podkreślić staranne przygotowanie scenariusza, rozłożenie napięć, zaplanowanie kulminacji. Leszek Możdżer konsekwentnie (choć pewnie się do tego nie przyznaje) buduje pomost między światem muzyki klasycznej (zwłaszcza współczesnej) a jazzem. Ten Lutosławski, wykonywany przez niego w tak niezwykły sposób nie tylko przecież w Berlinie, jest tego imponującym przykładem. Ale podobnie sytuuje się ze swoimi kompozycjami Lars Danielsson, artysta jakże subtelny, dbający oprecyzję brzmienia iintonacji, z wykształcenia klasyk, z urodzenia rasowy jazzman.

No i Atom String Quartet, zespół, który został przez kogoś pięknie nazwany „dobrem rzadkim”, funkcjonujący na granicy gatunków, podobnie jak wiedeński radio.string.quartet.vienna czy rewelacyjny francuski Ebene Quartet. Oni wszyscy wnoszą do współczesnej sceny muzycznej nową wrażliwość, która jest znakiem czasu.

Świetny koncert, świetna płyta, ważna dla polskiej sceny jazzu, mimo iż nagrana w Berlinie.


Autor: Tomasz Szachowski

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm